Damian powala swoją powierzchownością i odstręcza zachowaniem – tak najszybciej można podsumować jego osobę. Jest opryskliwy, niemiły, bezpardonowo wyraża swoje zdanie, a jego bolesna szczerość często mylona jest z niedorzecznie złym usposobieniem. Wychowany w rodzinach zastępczych i domu dziecka, nauczył się aż nazbyt szybko, że nie warto ufać, ale i pokazywać emocji – i tę sztukę opanował po mistrzowsku. Praca pośrednika nieruchomości wymaga, by jego introwertyzm wzniósł się na wyżyny, jednak co zadziwiające, świetnie sobie radzi. Przyjaźń odnalazł tylko w jednym człowieku, któremu niełatwo było przebić się przez jego mury, z czasem pozwolił sobie pokochać jeszcze jedną osobę. Ale wydaje się to maksimum możliwości dla zamkniętego w sobie i oschłego księcia ciemności, który sam twierdzi, że skrywa w sobie jedynie mrok.
Stella to promień słońca, po prostu. Charakteryzuje się niezwykle pogodnym usposobieniem, wszędzie szuka pozytywów, a w ludziach zawsze dostrzega dobro. Wydaje się być zawsze szczęśliwa i nie mieć żadnych trosk. Od lat tworzy szczęśliwy w swojej ocenie związek z mężczyzną, z którym pragnie się zestarzeć. Jest uzdolniona artystycznie, pracuje w salonie masażu, a wolny czas spędza w pobliżu oceanu. Choć doświadczyła w życiu wielu strat to pielęgnuje w sobie miłość nawet do tych, którzy odeszli. Kocha świat, kocha ludzi, a jej serce jest nieokiełznane. Nie stanowi więc problemu znaleźć w nim miejsce dla jeszcze jednego, ponurego człowieka. W końcu jej światło ma szansę przyćmić jego mrok, prawda?
„Zachodnie fale” to kolejna część cyklu „Kompas” jedynej w swoim rodzaju Brittainy C. Cherry. Uwielbiam jej pióro, lekkość, z którą przychodzi jej opowiadać historie oraz zdolność do poruszania tak szalenie trudnych tematów. I po raz kolejny mnie nie zawiodła. Aranżowane małżeństwo to motyw, który często gości w literaturze kobiecej, jednak zaręczam, że w takim wydaniu jeszcze o nim nie czytaliście. Książka zaczyna się dość schematycznie, typowo, co nieco mnie zaskoczyło, bo po Autorce zawsze spodziewam się czegoś niesamowitego, lecz w tym wypadku udało się jej skutecznie uśpić moją czujność, by uderzyć z całą moc. Sama zawiesiła sobie wysoko poprzeczkę swoimi powieściami i dzięki swoim magicznym zdolnościom znowu udało jej się sprostać postawionym jej wymaganiom. Wykreowała tak genialnie złożonych bohaterów, tak zaskakująco poprowadzoną fabułę, że trudno to ubrać w słowa. Po prostu trzeba tę powieść poznać. Poruszyła tu jakże istotne kwestie dotyczące samoakceptacji, zdrowia psychicznego, straty, odrzucenia, oceniania innych oraz wylewania na nich swoich własnych frustracji. W zupełnie inny, mądry i znaczący sposób ukazała rodzicielstwo. Pokazała jak ważne są w życiu emocje – zarówno te negatywne, jak i pozytywne oraz jak tłumione uczucia mogą ranić. Gorąco polecam każdemu, kto w książce o teoretycznie lekkiej tematyce szuka także czegoś głębszego, co często odzwierciedla problemy wielu z nas.