Ja nie wiem dlaczego pan Wojciech Kulawski nie jest jeszcze na tyle znany, by było o nim głośno, niczym o panu Czornyju, czy też Robercie Małeckim. Przecież to, co on pisze jest mianem bardzo dobrego kryminały w który wplątane są wątki psychologiczne. Ja zaraz po przeczytaniu kilku wersów czuję jakąś niewidzialną nić, która oplata mnie coraz bardziej i nie puszcza, póki nie skończę historii. Czyta się ją zachłannie i niemal pożera skomplikowane wątki, które z każdą kolejną stroną nabierają nowego wymiaru. Pan Kulawski nie pisze zwyczajnych kryminałów. W tych książkach zdecydowanie trzeba myśleć, bo niemal treść od nas tego wymaga. Zgłębiając tą historię czułam się jak Wielki Brat, który obserwuje wszystko z góry i ma na wszystko wpływ, choć faktycznie brzmi to trochę abstrakcyjnie. Wspaniała zagrywka mordercy, który z premedytacją nakręcał kolejne ekstremalne filmy. Torturował swoich aktorów, by zrobić wszystko, aby stawki oglądalności wzrosły. Opuszczony bunkier i trójka osób, które zrobią wszystko, aby przetrwać. Okrutny podstęp przez który muszą przejść, by uzyskać wolność. A przynajmniej taką dostają obietnicę.
Czytałam wszystkie wątki z zapartym tchem. Autor dokładnie opisywał miejsce gdzie się znajdują i co każdy z nich robi. Faktem jest, że człowiek szczelnie zamknięty sięga swojego pierwotnego instynktu. Tym bardziej, gdy poznając prawdę, okazuje się, że ze spokojem sam może wymierzyć sprawiedliwość.
Słuchajcie w książce naprawdę dzieje się prawdziwa magi...