Nowa książka Wojciecha Kulawskiego to kryminał z wątkami paranormalnymi i politycznymi. O ile polityki w powieściach nie lubię (chociaż tutaj nie było jej wiele, więc przetrwałam), o tyle duchy, zjawy i potępione dusze wpasowują się w mój gust czytelniczy całkiem zgrabnie.
W kraju szykuje się rewolucja w temacie szumnie określanym mianem praca dobrowolna. W skrócie chodzi o to, że mają powstać specjalne ośrodki, które będą przygotowywać ludzi do bycia pracownikami idealnymi, a pracodawcy będą mogli przebierać w ofertach i decydować się na te najbardziej im odpowiadające osoby, a następnie je zatrudniać. Brzmi całkiem nieźle, jednak po głębszym zastanowieniu trochę trąci to niewolnictwem... Dziennikarz Adam Wolański otrzymuje od swojego szefa propozycję nie do odrzucenia. Mianowicie jego zadaniem ma być wejście wraz z kilkoma innymi ochotnikami do takiego testowego ośrodka i napisanie artykułu na temat zasad tam panujących, ale przede wszystkim ma pogrążyć obecny rząd, bo to pomysł polityków będących aktualnie u władzy, a zbliżają się wybory i pojawia się realna szansa na zmianę przy korycie.
Kiedy dziennikarz po szaleńczej jeździe przez las ląduje na drzewie i traci przytomność, budzi się w izolatce i z przerażeniem zdaje sobie sprawę z tego, że niczego nie pamięta. Nie wie, co tam robi, ani jak się tam znalazł. W końcu dowiaduje się, że bierze udział w szkoleniu, a przebywa w dworku zaadaptowanym na wspomniany ośrodek. Znajduje w...