„...W sprawach dotyczących zabójstw istnieje coś, co nazywa się regułą 80%.
W 80% przypadków winna jest osoba pozostająca w bliskich relacjach z ofiarą, spośród tych w 80% winny jest małżonek albo narzeczony, a wśród nich w 80% motywem jest zazdrość…” - to cytat z książki, słowa specjalisty od zazdrości ( taka profesja).
Na tym motywie skupił się Nesbo w swoim pierwszym (?) zbiorze opowiadań. Trzeba zapomnieć o Harrym H., o „Królestwie”. „ Zazdrość” jest całkiem inna. Dla mnie to opowiadania obyczajowe, w których wątki kryminalne istnieją, ale nie są najważniejsze. Królową jest tytułowa zazdrość, o męża, o dziewczynę, kolor skóry, powodzenie. Różni są adresaci tej zazdrości, różnorakie powody, a najdziwniejsze katalizatory, które powodują, że zazdrość nie siedzi głęboko w człowieku, ale eksploduje i wywołuje drastyczną reakcję - zemstę. I to spokojnie mógłby być podtytuł książki, czyli „Zemsta wg Nesbo”.
Niby monotematyczny ten zbiorek, ale każda zazdrość-zemsta jest inna. Do tego cała plejada postaci mistrzowsko przedstawionych pomimo skromnej ilości słów - zdań. Nie sztuką jest pokazać bohatera w opasłych tomiszczach, ale na kilkunastu stronach. Czarna kasjerka, arogancki białas, brat bliźniak, śmieciarz, imigrant, taksówkarz, niespełniony pisarz, ludzie ogarnięci pasją wspinania. Wszystkim im towarzyszyły silne emocje, które i mnie się udzieliły, mimo iż opowiadania kończyły się dla mnie za szybko. Nie dziwota, że było dobrze, mniej nie musi znaczyć gorzej, jeśli bierze się za to dobry pisarz.
Oprócz najważniejszej zazdrości nie brak w opowieściach zbrodni. W każdej historii jest śmierć, zabójstwo, w różnych formach, np. z premedytacją, w afekcie, na zlecenie, ze złości. Jest motyw, morderca, czasem uchodzi mu na sucho, niekiedy policja go dopada, zdarza się, że prawdę wyjawia sam, bo „przyznanie się do winy to opowieść, która tylko czeka na publiczność”. Niby historyjki od strony kryminalnej nie są spektakularne, nie cechuje ich oszałamiająca akcja, nie ma ciarek łażących po plecach, a rozwiązanie intrygi często nasuwa się samo. Za to każda z nich to niebanalna historia, w którą autor zręcznie wplótł element zaskoczenia i pomysłowe detale, a śledzenie mściwej ludzkiej natury, pokręconych umysłów i nieczułych serc w pełni to wynagradza.
Rozumiem rozczarowanie tych, którzy oczekiwali quasi-Harrego, ale to po prostu inna książka, chociaż byłoby ciekawie w jednym z opowiadań natknąć się w jego wydaniu na zazdrość. W „Królestwie” Nesbo tego uczucia zresztą nie brakuje.
Jo Nesbo zerwał z Harrym, no wiadomo, no niestety… Pewnie ma już dość lub nie chce być postrzegany tylko jako ojciec charyzmatycznego detektywa. Ciekawostka: jedno z opowiadań w „Zazdrości " jest o kultowym pisarzu, od którego czytelnicy oczekują kontynuowania ulubionego wątku w kolejnych powieściach, przez lata. A on chce się od tego uwolnić, pozbyć etykietki i zacząć pisać inaczej. Brzmi znajomo?
Jeśli ktoś oczekuje kryminału, sensacji lub klimatu z serii z Harrym, to prawdopodobnie się rozczaruje.
Mnie jako czytelniczce czerpiącej przyjemność z mądrych obyczajówek, a przede wszystkim miłośniczce opowiadań nowy Nesbo bardzo się podoba.