Motto:
Silni mnożą się i rosną, a słabi giną. Oto sprawiedliwość.
Na podstawie „Lalki", Bolesława Prusa.
Wioska w odległej części świata, której nazwy nawet nie pamiętamy, bo to jedno z tych miejsc, o których nigdy nie mówi się głośno. Powietrze jest suche, kurz wzbija się przy każdym kroku, a słońce wypala wszystko, czego dotknie.
Kobieta klęczy, pochylona nad miską, i powoli formuje okrągłe placki. Nie z mąki, bo w tym miejscu to dobro luksusowe. Te placki, te niby-chleby, są ze specjalnego rodzaju gliny. Ziemia, zmieszana z odrobiną wody i soli, suszona w palącym słońcu – to wszystko, co ma dla swojego dziecka. Istoty, która patrzy na nią oczami pełnymi łez i nadziei. Może jutro będzie lepiej? Matka wie, że to iluzja – te placki częściowo zaspokoją głód, ale nie nakarmią. Ale co innego może zrobić, kiedy świat o nich zapomniał?
Wstrząsa mną, kiedy to widzę. Chciałbym odwrócić wzrok, ale nie mogę. Chciałbym coś zrobić, ale jestem tylko obserwatorem, i to mało znaczącym, bez władzy i wpływów – widzem z innego świata, obfitości i marnotrawstwa. Miejsca, gdzie ludzie wyrzucają jedzenie, podczas gdy gdzie indziej dzieci umierają z głodu.
To nie jest głód, który można pojąć, dopóki się go nie doświadczy. Ból, ale i uczucie beznadziejności, które spala od środka, wysysa życie i nadzieję, zostawiając tylko pustkę. A mimo to, matka klęczy, dzień za dniem formując swoje gliniane placki, bo to jedyne, co jej zostało.
I wtedy pytam sam siebie: jak to możliwe, że ludzkość – my wszyscy – pozwalamy, aby to trwało? Gdzie jest nasze człowieczeństwo? Gdzie jest ten rzekomy altruizm, którym się tak szczycimy? Bo gdybyśmy byli naprawdę dobrzy, to przecież ten obraz wyglądałby zupełnie inaczej, prawda?
Człowiek jest zdolny do wielkich rzeczy – do wysyłania satelitów w kosmos, leczenia chorób, budowania wieżowców sięgających nieba. A jednak, w tym samym czasie, tu, na Ziemi, dzieci umierają z głodu. Wraz z rodzicami.
25 tysięcy dziennie martwych istot. 9 milionów rocznie. To tyle, ile wynosi populacja 20 największych polskich miast. Wyobraźmy sobie, że znika Warszawa, Poznań, Wrocław, Kraków, Szczecin...
Za rok umiera kolejna część Polski: Białystok, Lublin, Suwałki, Zamość, Chełm i reszta ściany wschodniej. A w ciągu czterech lat – wszyscy – cała Polska. Potem czarny ptak śmierci przenosi się do Czech, Niemiec, Francji. Miliony ludzi umiera z głodu i znika Europa jaką znamy. Czy możecie to sobie wyobrazić?
To się dzieje naprawdę, nie na filmie, ale tu i teraz. Tyle że umierający ludzie to nie Polacy czy Niemcy, ale ci, którzy mieszkają w Etiopii, Haiti, Bangladeszu...
Gdzie jest nasza mądrość? Czy postęp technologiczny i cywilizacyjny naprawdę ma sens, jeśli nie potrafimy zaspokoić najbardziej podstawowych potrzeb tych, którzy są najbardziej bezbronni?
Nie potrafię przestać myśleć o tej matce i jej plackach. O dziecku, które każdego dnia traci siły. A my, gdzie jesteśmy? Co robimy? Gdzie jest nasz świat, pełen możliwości? Gdzie są bogowie, których imiona w rozmaitych wariantach wymawiają miliardy ludzi na całym globie?
A organizacje i rządy? Wreszcie bogate firmy i ludzie, do których należy większość dóbr naszego świata, co oni robią? Hmm... Jeden z nich, Amerykanin, właściciel największego sklepu na świecie, leci sobie w kosmos własną rakietą, którą kupił za pieniądze robotników, z których wyciska ostatnie dolary. Inny, autokrata z Rosji, wydaje miliardy na broń, którą następnie zabija swoich sąsiadów żyjących w Ukrainie. Dlaczego? Czy ludzkość jest szalona, egoistyczna, bezduszna, głupia?
Może zawsze taka była? Dlatego przez tysiące lat nie potrafiliśmy stworzyć dla siebie stabilnego miejsca do życia, nie mówiąc już o raju, a na pocieszenie wymyślamy sobie rozmaite mitologie, obiecujące nam miejsca szczęśliwości powszechnej – ale dopiero po śmierci.
A może to, co napędza ludzkość, jest równie zmienne i zagadkowe, co najpotężniejsza siła w przyrodzie – pani Entropia, siostra Chaosu, która we wszystkim, co zrobimy i co nas spotka w życiu – ma ostatnie słowo...
Ona to bowiem powoduje, że z czasem narasta bałagan w niesprzątanym pokoju nastolatka, usiłującego skomentować post na temat koloru stanika nowej gwiazdy serialu „Flaki i Buraki”. Ona również robi taki sam bałagan w naszych ciałach, co z czasem powoduje, że się starzejemy, a kiedy bałagan i ilość śmieci i zniszczeń wewnętrznych przekracza wartość krytyczną – umieramy.
Tak jak potężne cywilizacje prekolumbijskie, czyli Majowie, Aztekowie i Inkowie, Mezopotamia, Asyria, Akad i Sumer, imperia Otomańskie i Rzymskie, czy całe wszechświaty, które doprowadza do tego samego stanu, rozpadu i śmierci termicznej, w których po kolei gasną słońca, a planety zmieniają się w czarny pył – tyle że miliardy razy wolniej, bo są miliardy razy większe niż ludzkie ciała.
Od Autora:
Dziękuję za przeczytanie mojego wpisu z fragmentem książki "Zabawa w Boga". Kliknij na link poniżej, aby przeczytać opis i ewentualnie kupić egzemplarz: