Idąc ulicą spotkałem siebie Stanąłem jak wryty. To niemożliwe pomyślałem. Stałem osłupiały z otwartą buzią na środku chodnika, w środku zatłoczonego miasta. Ale ja, to znaczy on, przeszedł obok nie zwalniając nawet na chwilę. Krok miał sprężysty i pewny. Wyglądał dobrze. Ciut wyższy i trochę grubszy, ładnie uczesany. Nie mogłem w to uwierzyć. Pomyślałem, że muszę go dogonić i sprawdzić o co tu...