"Prawdziwa miłość nie znika ot tak. Może się zamienić w nienawiść, a nienawiść z powrotem w miłość, ale takie uczucia niegdy nie zamienią się w obojetność."
Lubicie "szarych moralnie" bohaterów? 😁 Albo nawet czarnych.🤭
Troya Brennana zdecydowanie można za takiego uważać, choć ostatecznie i tak okazał się lepszy, niż sądziłam, że będzie. 🤔
"Disney na pewno nie zadzwoniłby do niego w sprawie konsultacji do roli księcia z bajki."
Zdecydowanie by nie zadzwonił, bo taki książę przecież powinien uratować swoją ukochaną księżniczkę uwięzioną w wieży, a potem wziąć z nią ślub i żyć długo i szczęśliwie.
Troy natomiast działa dokładnie odwrotnie...
Najpierw porwał Sparrow, uwięził ją w złotej klatce, a potem wziął z nią ślub. A kiedy stała się jego ukochaną? No właśnie... chyba przegapiłam ten moment. 🤭
Nadal nie rozumiem, jak to się stało, że ją w ogóle porwał i zmusił do ślubu. Sparrow okazała się w tym temacie jakąś taka... bierna. Niezbyt uwierzyłam w jej chęci uwolnienia się, nie mogę też powiedzieć, żeby jakoś mocno się starała.😉
W każdym razie, Sparrow jest nieco zdezorientowana i tak samo jak czytelnik, nie ma zielonego pojęcia, dlaczego "Magik" poślubił właśnie ją. Dziewczynę prawie niezwiązaną z mafią, przeciętną i nie mającą zbyt wiele, aby wnieść do tego małżeństwa.
Troy jednak ma swoje powody i w odpowiednim czasie zostaną one odkryte. Tylko czy do tego czasu te powody się nie zmienią? 😉
"Moja miłość do Troya Brennana nie była romantyczna czy słodka- tylko brutalna i chciwa. Jak rozprzestrzeniający się w moim ciele rak, którego komórki mnożyły się po każdym uderzeniu serca. Nie było na to żadnej chemioterapii, żadnego cudownego leku. Tonęłam coraz bardziej i coraz głębiej zanurzałam się w bezdennym oceanie uczuć do niego."
Kocham książki L.J. Shen, ale ponownie utwierdziłam się w przekonaniu, że wolę jej powieści niezawierające żadnych wątków mafijnych. Co prawda pomysł na fabułę był tu ciekawy, motyw zemsty, wizerunek mrocznego, dość tajemniczego bohatera itd. zawsze się sprawdza, ale jednak czegoś mi tu ewidentnie brakowało.
Najbardziej chyba sensu w relacji głównych bohaterów. Początek był wciągający, końcówka również ciekawa, ale nie podobało mi się wszystko, co było pomiędzy byciem sztucznym małżeństwem, a prawdziwym małżeństwem.
Mam wrażenie, że ten ich związek w ogóle się nie rozwijał. Z niechęci/nienawiści przeszli do pożądania, i to jest zrozumiałe, jasne i okej. Nie wiem natomiast, skąd się nagle wzięła miłość. Trochę to wyszło nienaturalnie, mało realistycznie i niewiarygodnie.
Nie wiem, co więcej na ten temat powiedzieć, ale na pewno rozwój ich relacji był według mnie sporym minusem całej książki.
Poza tym elementem, było naprawdę fajnie. Zdarzyło się parę plot twistów, sami bohaterowie też zostali wykreowani w ciekawy sposób, mieli swoje zabawne i "spicy" momenty, więc całość była przyjemna. Znając jednak możliwości autorki, nie ukrywam, że jestem nieco zawiedziona. 😏
To było dla mnie takie 7/10, aczkolwiek jest to ważny dodatek do serii "Boston belles", bo mówi o rodzicach Sailor i pojawia się tu mały Sam, więc polecam. 😊
Przede mną właśnie "Monster", czyli jego historia, dam Wam znać, jak się udała. 😊