"Kamienica przy Zielonej 13 skrywała naprawdę wiele tajemnic. Nie każdy wiedział, że kiedyś, jeszcze w czasie wojny, mieściły się w niej niemieckie biura. (...) Anielskie buźki z aureolkami, pionowe pasy od sufitu po samą podłogę i wreszcie ogromne swastyki zdobiły ściany właściwie każdego mieszkania."
Znacie to uczucie, kiedy po urlopie, nawet tym udanym, wracacie do domu, stawiacie walizkę w przedpokoju i oddychacie pełną piersią z myślą, że nareszcie jesteście w domu? No właśnie. Ja tak miałam sięgając po "Powrót na Zieloną 13" Agaty Bizuk. Autorka w rewelacyjny sposób ponownie otwiera dla nas drzwi kamienicy przy Zielonej 13. Czy coś się zmieniło u Mariolki, Aldony i Szczepana, Elwiry i Krzyśka, Romana i Radea?
"Na trop zamurowanego wejścia do sutereny wpadła któregoś dnia Mariolka. Przypomniała sobie, że babcia opowiadała jej kiedyś, jak tuż po wojnie w suterenie właśnie mieszkała rodzina Żydów, których ktoś ukrywał na strychu w trakcje okupacji."
Już przy okazji pierwszej części polubiłam bohaterów, z ich przywarami ale także i zaletami. Skłamałabym, jeśli powiedziałabym, że wszystkich jednakowo. Jeden niesamowicie działał mi na nerwy i jakoś uczucie niechęci do niego mnie nie opuszczało. Jednak jak to w życiu bywa, różnorodność jest w cenie. Tak jak w poprzedniej części tak i w tej autorka oddaje każdemu głos, możemy dowiedzieć się jakie zmiany zaszły w ich życiu. A wierzcie mi, trochę się pozmieniało.
Ktoś się z kimś pogodzi, ktoś będzie oczekiwał większego zaangażowania, ktoś nieoczekiwanie zyska swoje miejsce na ziemi, ktoś będzie próbował odbudować swoje relacje a jeszcze inny będzie próbował zmienić swoje życie niekoniecznie w konwencjonalne sposoby.
Moją ulubioną bohaterką była Mariolka, która wreszcie znajduje to w czym jest rewelacyjna. Mówi się, że nie ma ludzi niezastąpionych jednak dla niektórych Mariolka takim człowiekiem będzie. Jej postawa pokazuje, że nigdy nie jest za późno na zmianę nawyków a także całego swojego życia.
Romanowi czysto po ludzku i rodzicielsko współczułam. Kiedy pojawia się dziecko nikt nie mówi, że będzie łatwo ale na pewno będzie warto. To powiedzenie sprawdzi się także w stosunku do innych mieszkańców Zielonej 13.
Nawet amatorów mocnych i wysokoprocentowych trunków nie da się nie lubić. Okazuje się, że są oni takimi samymi ludźmi, którzy czasami potrzebują znaleźć wyciągniętą w ich stronę dłoń z pomocą.
Mamy także nowość bowiem Autorka oddaje klucze nowym mieszkańcom, którzy, no cóż wniosą trochę kolorów na ulicę Zieloną. I okaże się, że... a nie, jednak nic nie powiem. Przekonajcie się sami czy zawsze diabeł jest taki jakim go malują.
Uwielbiam książki, które pod płaszczykiem dobrej zabawy i niezobowiązującego żartu przemycają ważne tematy takie jak trudy macierzyństwa, tolerancja dla odmienności, relacje między pokoleniami, uzależnienia.
Powrót na Zieloną 13" jest jak życie w soczewce. Trochę słodkie, trochę gorzkie ale zawsze prawdziwe. W dzisiejszych czasach, kiedy brakuje nam uśmiechu i optymizmu ale także nadziei i wiary w to, że coś się może zmienić mieszkańcy Zielonej 13 udowadniają, że cuda zdarzają się na każdym kroku. Trzeba tylko spojrzeć dalej niż czubek własnego nosa. Czasami myślimy, że nikomu nie jesteśmy potrzebni, że nie będziemy umieli pomóc czy doradzić. Autorka, po trosze żartobliwie ale i z lekką powagą pokazuje, że nie każdy suberbohater nosi pelerynę, trzeba tylko wyjść do ludzi.
A Wy wiecie, kto mieszka obok Was?
"Jak się okazuje, w starciu z własnym dzieckiem nie ma żadnych zasad. Cios może nadejść w każdej chwili i z każdego możliwego kierunku. I niestety trzeba mieć oczy dokoła głowy i zawsze trzymać wysoko podniesioną gardę."