Od czasu, gdy przy okazji akcji #dlamnienowe czytam Wasze polecenia książek, które wydaje Korporacja HA!ART koniecznie chcę przeczytać sporą ich część. Moje pierwsze spotkanie z ich ofertą wydawniczą, dość niespodziewanie, bo miałam inne plany, zaczynam za sprawą "Wyspa i inni ludzie" Macieja Piotra Prusa, którą niedawno kupił mój mąż. Zaczął ją nawet czytać, ale czymś go zdenerwowała (na razie nie dociekam czym), a ja przeczytałam ją na raz wspomagając się przy tym audiobookiem dostępnym na Empik Go.
"Chciałem napisać coś innego, gdzie nie będzie ani Krakowa, ani klubu Piękny Pies, knajp, ludzi na ulicach i wydawało mi się, że wyspa będzie dobrą odskocznią, ale okazuje się, że z Krakowa trudno jest uciec, nawet jak się jest na wyspie."
Bardzo mi się podoba ta dziwna okładka, a w zestawieniu z tytułem w głowie stworzyłam sobie wyobrażenie książki, dzięki której wrócę do miejsc z wakacji. Jakież było moje zdziwienie po przeczytaniu kilku stron.
Oczywiście tytułowa wyspa jest tu najważniejsza, ale nie spodziewałam się , że znajdę w tej książce kryminał i grozę i horror.
A tak właśnie jest, przy czym książka ma tempo i klimat jakich oczekiwałam i to był fajny czas dla relaksu z momentami napięcia i śmiechu.
Nawet nie wiem kiedy, a było już po.
Jest sobie wyspa, której mieszkańcy są z nią tak związani, że mimo bliskości lądu mało kto decyduje się ją opuszczać tworząc tym samym miejsce odosobnione, jakby odcięte od reszty świata. Wyspa urokliwa, z plażami, klifami, lasem i wzgórzami, jak to na Chorwacji.
Na wyspie jest "wioska", w której panują niecodzienne praw i obyczaje, ludzie znają się wzajemnie, spotykają dość często gremialnie, obgadują się wzajemnie i wymyślają dziwne historie, czasem tylko pada pytanie: a co tam na świecie?
Na czele tej społeczności stoją samozwańcze władze i autorytety, policjant, już emerytowany i wójt, który też już tym wójtem nie jest.
I tak im to życie płynie, w sensie mieszkańcom, do momentu gdy pewnemu dziwakowi ktoś niszczy jedno z pól kukurydzy.
Na początku problem jest bagatelizowany, ale gdy dochodzi do kolejnych coraz dziwniejszych zdarzeń zwyczajowe spotkania zyskują inny charakter niż zwykle. Zaczynają się narady, układy, układziki, nawet polowania. A gdy one nic nie dają zapada decyzja o wynajęciu łowcy spoza wyspy.
Kim lub czym jest ÓW, który niszczy wyspowy ustrój?
Spodobał mi się styl Autora! i to, w jaki sposób oddał on naturę ludzką i wzajemne relacje między mieszkańcami.
Tu co rusz pojawiał się jakiś wątek, który nie zawsze miał swój finał, a nawet sens, ale wyjątkowo w tej książce mi to nie przeszkadzało.
Była jak urlop, który z góry ma wyznaczone ramy czasowe i z czegoś musimy zrezygnować, bo czas się kończy, ale i tak jesteśmy zadowoleni.
Z każdą czytaną stroną coraz mocniej czułam, że będę chciała przeczytać też inne książki Autora.
Jeżeli lubicie nieoczywiste książki, gdzie wszystko jest pozorne i z podtekstem, a nawet z morałem, to tutaj to wszystko znajdziecie przy okazji dobrze się bawiąc.