Miłość w Krainie Czarów recenzja

Trey Anderson to czarnoskóry nastolatek, syn właścicieli niezależnej księgarni kraina czarów. Kilka tygodni przed Bożym Narodzeniem dowiaduje się, że księgarnia ma spore problemy finansowe. Matka Treya zastanawia się nad decyzją, z którą ojciec chłopaka nie chce się zgodzić. Chce sprzedać nieruchomość jeżeli ich sytuacja finansowa się nie zmieni. Ojciec prosi Treya aby zrobił wszystko co w jego mocy aby do sprzedaży księgarni, która jest w rodzinie z pokolenia na pokolenie- nigdy nie doszło. Sam niestety nie jest w stanie nic zrobić w tym temacie, gdyż jest uziemiony w domu ze złamaną nogą.

W tym samym czasie utalentowana artystycznie Ariel Spencer otrzymuje list, z którego dowiaduje się że się dostała do Artists' Studio. Jej radość nie trwa długo- czesne to kolosalna kwota, na którą jej nie stać. Postanawia poszukać dorywczej pracy. Po rozmowie z Treyem zagląda do Krainy Czarów w celu zapytania o ewentualny zarobek. Szereg następujących po sobie zdarzeń pozwala dziewczynie na zatrudnienie w księgarni. Okazuje się, że Ariel i Trey mają sporo wspólnych zainteresowań. Dodatkowo dziewczyna ma głowę pełną pomysłów na uratowanie interesu rodziny Anderson. Razem z Treyem mogą zrobić coś wartościowego!

Do świąt pozostaje już niewiele czasu. Czy wigilijny cud uratuje Krainę Czarów?

To było bardzo ekscytujące i piękne doświadczenie. "Miłość w Krainie Czarów" to pełna ciepła i przyjaźni książka. Otula miłością, dobrem i wiarą.

Jest to magiczna historia, dająca nadzieję i wiarę w ludzi.

Czyta się błyskawicznie. Krótkie rozdziały napisane są naprzemiennie z perspektywy Treya i Ariel. Każdy rozdział podpisany jest świąteczną playlistą któregoś z bohaterów.

Przyjemnie byłoby zobaczyć tę historię w telewizji jako świąteczny hit. Polecam ! Historia zachwyca!