Listy z jeziora recenzja

Agnieszka Korol: "Listy z jeziora"

Autor: @Herma ·4 minuty
2011-09-02
Skomentuj
Polub, jeżeli recenzja Ci się spodobała!
Książkę Agnieszki Korol kilka miesięcy temu wypatrzyłam w katalogu księgarni Weltblid. Zainteresowałam się zwłaszcza tym, że akcja rozgrywa się na Mazurach, czyli w miejscu, w którym sama mieszkam. Pewnego dnia zobaczyłam w sprzedaży „Listy z jeziora” autorstwa czterdziestosiedmioletniej nauczycielki, która ma na swoim koncie również bajki dla dzieci, między innymi „Bajki o smokach podróżnych”. Bez wahania wybrałam to dzieło i już kolejnego dnia mogłam poznać losy Ireny, która dostaje tajemnicze, oskarżycielskie listy w zielonych kopertach. Ich autor podpisuje się imieniem Albert. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że tak nazywał się jej mąż, który zaginął dwadzieścia pięć lat temu...
Już od pierwszej strony wsiąkamy w ten maleńki świat Sierady, w której mieści się luksusowy pensjonat. Wszystko dzieje się w rytmie życia ludzi przebywających w okolicy tego ośrodka. Ich problemy, uciechy, bliscy są dobrym dodatkiem do dramatu Ireny. Ogół jest realistycznym odbiciem typowych wakacji w sielskim zakątku, a jednocześnie nawet najnudniejszy dzień wypełnia coś zabawnego czy bulwersującego. Są to tak naprawdę błahostki, jednak jak ładnie pochłaniały moją uwagę!
Spodobała mi się kreacja bohaterów. Z każdym rozdziałem ich przybywało, a jednak nie miałam problemu z przypomnieniem sobie najmniej znaczącego epizodu. Autorka postawiła na opisywanie cech ich charakterów poprzez dialogi, co naprawdę trudno dobrze wykonać, zaś tutaj efekt był całkiem niezły. Główna bohaterka to Irena Szarada. Nazwisko, jakie nosi, oznacza zagadkę i idealnie odzwierciedla jej osobowość. Intrygowała swoim dystansem, wręcz chorobliwą nieufnością w stosunku do ludzi, co wyjaśnia się wraz z poszlakami, które możemy znaleźć jedynie w przypuszczaniach jej znajomych. Cieszyło mnie to, że nie jest kolejną mdłą Mary Sue, ale im dalej pogrążałam się w czytaniu, tym mocniej działały mi na nerwy jej podejrzenia, jakimi obrzucała każdego, kto powiedział coś według niej podejrzanego lub po prostu nawinął się jej pod rękę. Pozytywnie zaskoczyła mnie mała Marcelina, zabawiająca się w detektywa, która dzięki swej dziecięcej przenikliwości dostrzegła więcej od reszty. Chwyciła za serce tym, że jest taka radosna, żywa i bystra. Nie spodobała mi się główna para – Sylwia i Krzysztof, którzy jednocześnie chcieli i nie chcieli być razem. O wiele bardziej przypadła mi do gustu zabawna, natrętna Kasia, która miała chęć na złapanie przystojnego Krzyśka Wierskiego oraz jej Filip, chłopak, który nieba by jej przychylił. Niektórzy z nich jak państwo Sowowie czy właśnie Sylwia Garska ukazali swoje lepsze oblicze raz z rozwojem wydarzeń. Pierwsze wrażenie jest najważniejsze – to wyrażenie w moim wypadku odnosi się do Izabeli, której, jak mi się wydawało, nie cierpi Irena za jej uporczywe wwiercanie się oczami, jakby chciała przejrzeć myśli wybranego człowieka. Potem bardzo ciężko było mi odkleić od niej etykietkę rażącej dziwaczki.
Oszczędne opisy mnie nie usatysfakcjonowały. Ciężko byłoby mi powiedzieć nawet, jaki kolor włosów ma Irena lub jaki kształt posiada jezioro, nad którym leży ten niby piękny dom. „Piękny” to subiektywne wrażenie. Nie zauważyłam żadnych wyjaśnień, dlaczego jest on tak elegancki, w jakim stylu został wybudowany, kiedy go postawiono ani nie zobrazowano mi powierzchowności Izabeli lub Marceliny. Niektórzy czytelnicy jednak lubią mieć pole do manewru w wyobrażeniu sobie ulubionej bohaterki, wymarzonego miejsca... Mimo tego widocznego minusa łatwo było mi poczuć sielankową atmosferę, jaką chciano tu roztoczyć.
Na pewno stało się to za sprawą stylu literatki. Jest prosty, bez zbędnych ozdobników, jasno pokazujący to, co miała na myśli pisarka, pisząc daną scenę. Pasuje on do tej opowieści, gdyż inny by zmienił tą historię całkowicie w zupełnie niezrozumiałą i bez polotu.
Brakowało mi nieco detali, które budowałyby nastrój – ulubionych piosenek z młodości dwóch przyjaciółek, może jakichś zabawnych powiedzonek Józefa, który przecież cały czas każdego pragnął rozbawić? Tu pierwsze skrzypce gra niepokój, ukazujący się w dialogach, niby zdawkowych, a równolegle tak pasujących do strachów Szarady. Są lekkie, naturalne i łatwo dopasować je do do odpowiedniej osoby, szczególnie w przypadku kucharki Łucji, która zwraca się do innych troszkę surowo, jednakże czuć pod tą skorupą duże pokłady czułości.
Każdy z nas powiedzenie, że nie ocenia się książki po okładce. Ale cóż z tego, skoro na przekór temu opieramy się na grafice? Pastelowe, miękkie smugi na wieczornym niebie, wypukły tytuł zapisany surową czcionką, dopisek pod spodem: „Miłość pod mazurskim niebem...”, papierowa łódeczka unosząca się na jeziorze z małą biedronką – czy jest ktoś, kogo by to nie oczarowało? W dodatku poetycki opis powieści na skrzydełku, wykaligrafowane ponownie znane już słowa: „Miłość (...)” z tyłu, uroczy wstęp, tajemniczy a jakże zachęcający, i mamy świetną otoczkę opowieści.
Jest ona przyjemna, dobra na ciepłe, letnie popołudnia i wolną chwilę na przywrócenie wspomnień z wakacji. Przeznaczona dla młodzieży i dorosłych, którzy pragną odprężenia, wiary w to, że nawet największy koszmar może rozpłynąć się niczym sen. Także lektury, która może nie jest zachwycająca, ale swojska, skłaniającej do uśmiechu. I do tego, aby z rozmarzeniem odłożyć ją na półkę, czego zresztą czytelnikom gorąco życzę.

Moja ocena: 7/10 (Dobra)

Tą recenzję dodałam również na mojego bloga www.magia-stron.blog.onet.pl oraz na serwis lubimyczytac.pl
Polub, jeżeli recenzja Ci się spodobała!

Gdzie kupić

Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki
Listy z jeziora
Listy z jeziora
Agnieszka Korol
7.1/10

"Listy z jeziora" to pełna ciepła i szczególnego uroku prowincjonalnego miasteczka powieść obyczajowa osadzona w mazurskich realiach. Książka, która wciąga od pierwszej strony. Doskonała na wakacyjne...

Komentarze
Listy z jeziora
Listy z jeziora
Agnieszka Korol
7.1/10
"Listy z jeziora" to pełna ciepła i szczególnego uroku prowincjonalnego miasteczka powieść obyczajowa osadzona w mazurskich realiach. Książka, która wciąga od pierwszej strony. Doskonała na wakacyjne...

Gdzie kupić

Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki

Zobacz inne recenzje

Czy można przebaczyć swojemu prześladowcy? Jak zaufać drugiemu człowiekowi, kiedy dostaje się pogruszki, nie wiedząc kto jest ich nadawcą? Irena jest właścicielką pensjonatu położonego w przepięknej...

@ZaczytanaDama @ZaczytanaDama

Główną bohaterką książki "Listy z jeziora" jest Pani Irena, właścicielka pensjonatu na Mazurach. Pewnego poranka pijąc kawę na ganku, dostaje tajemniczy list w zielonej kopercie, który zakłóca jej spo...

@Sosenka @Sosenka

Pozostałe recenzje @Herma

Zamek i klucz
Banał? Otóż nie!

Miałam obawy co do tej pozycji, gdyż wyglądała jak typowa lektura dla nastolatek, które nie liczą na nic więcej niż „Ona kocha jego, ale nie wie, czy on ją kocha, on też,...

Recenzja książki Zamek i klucz
Wilkołak
Wilkołak, czyli odgrzewany kotlet

Nabyłam tę książkę już wówczas, kiedy jej ekranizacja zaczęła być wyświetlana w kinach. Jako że miałam wtedy chęć zakupić jakieś czytadło, z lekkim wahaniem chwyciłam za ...

Recenzja książki Wilkołak

Nowe recenzje

Tylko dobre wiadomości
Z optymizmem patrzeć w przyszłość
@Moncia_Pocz...:

Już dość dawno nie sięgałam po książki Agnieszki Krawczyk, choć kiedyś czytywałam je systematycznie. Postanowiłam nadro...

Recenzja książki Tylko dobre wiadomości
Pomiędzy wiarą a przekleństwem
Jestem oczarowana
@stos_ksiazek:

Ależ wyciągnęłam się w tę książkę. Po prostu przepadałam! Nie spodziewałam się, że „Pomiędzy wiarą a przekleństwem” Joa...

Recenzja książki Pomiędzy wiarą a przekleństwem
Wegetarianka
Od wegetarianizmu do choroby psychicznej
@sweet_emily...:

Miałam się zachwycić, a pozostał niesmak, rozdrażnienie i ścisk w żołądku. Podjęcie decyzji, aby zostać wegetarianką w...

Recenzja książki Wegetarianka