Mariana Zapata to autorka, której książki często pojawiają się w bookmediach. Wcześniej nie miałam okazji zapoznać się z żadną z jej publikacji, dlatego gdy "Wielki Mur z Winnipeg i ja" został wybrany do przeczytania w ramach naszej akcji @czytaniezwiedzmami , bardzo się z tego powodu ucieszyłam. Autorka jest nazywana mistrzynią romansów z motywem slow burn, a osobiście bardzo je lubię, zatem wybór tej książki wydawał się idealny. Jednak czy faktycznie taki był?
Vanessa Mazur przez dwa lata była osobistą asystentką znanego futbolisty, gburowatego i humorzastego Aidena Gravesa. Chociaż mówić, że była wyłącznie asystentką do bardzo duże niedopowiedzenie, ponieważ w praktyce była również prywatną służącą i kucharką. Dlatego, gdy podjęła decyzję o rezygnacji z pracy, była przekonana, że jej decyzja jest jak najbardziej słuszna. Vanessa postanowiła postawić na własny biznes i zająć się tym, co kocha najbardziej na świecie, czyli projektowaniem graficznym i miała nadzieję, że nigdy więcej nie będzie miała do czynienia ze swoim poprzednim pracodawcą.
Jednak gdy mężczyzna przychodzi do niej i błaga ją, aby wróciła do pracy, Vanessa jest w ciężkim szoku, bowiem mogła spodziewać się dosłownie wszystkiego, tylko nie tego. W końcu Aiden przez cały okres ich współpracy miał problem, żeby chociażby odpowiedzieć na jej codzienne powitanie. Początkowo dziewczyna odmawia i prosi go, aby opuścił jej mieszkanie, jednak Aiden nie daje jej o sobie zapomnieć i wraca z inną i bardziej intratną propozycją. Mężczyzna proponuje Vanessie układ. Dziewczyna ma zostać jego żoną i pomóc mu w uzyskaniu amerykańskiego obywatelstwa w zamian za spłatę jej kredytu studenckiego. Czy Vanessa bez żadnego "ale" zgodzi się na propozycję byłego przełożonego? Czy Aiden i Vanessa będą w stanie zamieszkać pod jednym dachem i zachować swój układ w tajemnicy? Odpowiedzi na te pytania odnajdziecie w książce "Wielki Mur z Winnipeg i ja".
Muszę przyznać, że bardzo lubię książki, w których występuje motyw sportowy. Sama od wielu lat trenuję jeden ze sportów i chociaż nie jest to mój sposób na życie, mam świadomość jak wiele trzeba poświęcić, aby stać się jednym z najlepszych. Szczególnie że forma bywa ulotna, a rozgoryczeni fani nie są wcale wyrozumiali. Dlatego poniekąd rozumiem postawę Aidena. Chociaż większość czytelników pewnie odbiera go, jako gburowatego i wycofanego on w rzeczywistości jest po prostu bardzo skoncentrowany na swoim celu. Chce być najlepszy, dlatego jego uwaga jest w większości skupiona na diecie i treningach. Wejście w układ z Vanessą pomogło mu otworzyć się na inne aspekty życia. Te, które do tej pory nie były mu do niczego potrzebne.
"Wielki Mur z Winnipeg i ja" to książka, która jest kwintesencją motywu slow burn. W całej swojej czytelniczej przygodzie chyba jeszcze mi się nie zdarzyło, żeby trafić na książkę, w której uczucie rozwijałoby się aż tak powolnie. Czy to źle? Wielbicieli tego motywu z pewnością zachwyci. Dla mnie, chociaż bardzo lubię ten motyw, było jednak odrobinę za wolno. Myślę, że w dużej mierze było to spowodowane brakiem rozdziałów z perspektywy Aidena, których bardzo mi w tej historii brakowało. Wydaje mi się, że mężczyzna nie zaproponowałby Vanessie układu, gdyby nie był nią w jakimś stopniu zauroczony. Jego perspektywa mogłaby wiele wyjaśnić, ale jak widać, autorka miała trochę inny zamysł.
Poza głównymi bohaterami bardzo podobała mi się postać Zacka, który był naprawdę dobrym i oddanym przyjacielem dla Vanessy. Myślę, że ich relacja idealnie pokazuje, że przyjaźń między kobietą a mężczyzną może istnieć. W prawdziwym życiu byłby świetnym kompanem, który sprawdziłby się jako ten do tańca i do różańca.
Czy zatem powinniście sięgnąć po tę książkę? Zdecydowanie tak, szczególnie, jeśli uwielbiacie motyw slow burn oraz książki, w których występuje wątek sportowy.