Lisa Regan i jej "Znikające dziewczyny" zbierała naprawdę świetne opinie więc gdy pojawił się w zapowiedziach tom drugi, ja zaczęłam przebierać nóżkami z niecierpliwością, bo chciałam ją mieć u siebie jak najszybciej. Jak już złapałam w swoje ręce, to akurat miałam taki moment, że czytałam dużo, wszystko i niewiele odzywałam się w social mediach. Były inne priorytety... czyli właśnie czytanie. Bo też akurat pokochałam audiobooki, co myślałam, że nie zdarzy się absolutnie nigdy, a jednak. Słuchawki mi towarzyszą na co dzień, po kilka godzin dziennie i automatycznie z przeczytanych 8-10 książek miesięcznie zrobiło się... 20!
Wśród tych ostatnio przeczytanych była właśnie "Bezimienna". Czy autorka mnie nie zawiodła i drugi tom trzyma poziom pierwszego? A może jest lepsza?
Zacznijmy od fabuły, która jest kontynuacją poprzedniej części. W końcu to drugi tom, a osobiście uważam, że czytać trzeba w odpowiedniej kolejności, co automatycznie może spowodować, że mogę zdradzić zbyt wiele. Dlatego uprzedzam, zanim w ogóle zacznę o fabule opowiadać. Jeśli jednak chcecie wiedzieć tylko czy warto przeczytać, to przeskoczcie do ostatniego akapitu.
Wracając do tego, o czym jest ta książka, ponownie spotykamy się z główną bohaterką, czyli Josie Quinn. Zostaje ona wezwana do domku w maleńkiej mieścinie, gdzie zastaje widok przerażający. Znajduje tam matkę noworodka, która walczy o życie. Co gorsza, dziecko zniknęło. Ale pojawia się dodatkowa osoba, nasza tytułowa bezimienna kobieta. Czemu bezimienna? Ponieważ sama nie wie jak się nazywa, nic nie pamięta, a żeby było ciekawiej, jest śmiertelnie przerażona tylko sama nie wie czego i dlaczego się boi. Quinn tym samym nie jest w stanie stwierdzić czy to ona mogła skrzywdzić kobietę i co ukrywa. A może wcale nie jest tak, że nic nie pamięta tylko to ukrywa? Wszystko to komplikuje się jeszcze bardziej w momencie gdy okazuje się, że zabójstw w kraju było już wiele i w zasadzie to ściga seryjnego zabójcę, a wyścig z czasem aby go powstrzymać nie jest jej jedynym zmartwieniem, o musi stanąć też przed moralnym dylematem czy można narazić na krzywdę lub śmierć jedno dziecko aby uratować wiele innych.
To taki thriller psychologiczny, który pewnie wiele osób bardzo przeżyje lub w ogóle nie będzie chciało czytać ze względu na tematykę. Często matki i kobiety w ciąży starają się pomijać książki gdzie dzieciom dzieje się krzywda. Natomiast, osobiście uważam, że to fikcja, ale rozumiem, że później może objawiać się to lękami.
W "Bezimiennej" poruszane zostają tematy bardzo aktualne czyli niepłodność i zostały wplecione w dreszczowiec pomieszany z kryminałem. Dla mnie to ogromny plus, bo bardzo nie lubię książek, w których autorzy skupiają się jedynie na problemach i cierpieniu ludzi poprzez właśnie niemożność posiadania dziecka. Tutaj nie jest to umniejszane, ale jednak zgrabnie umieszczone w większej całości.
Jak na thriller przystało, faktycznie trzyma w napięciu od pierwszych stron i momentami wstrzymuje się oddech w oczekiwaniu na kolejne zdania i akapity, bo całość napisana jest tak, że faktycznie ciężko się czegoś domyślić i czeka się na kolejny szok.
Główna bohaterka została dopracowana przez autorkę i teraz stała się postacią, którą bardzo się lubi, kibicuje się jej w schwytaniu mordercy. To taka osoba, którą ma się wrażenie, że się zna, ale nie osobiście, a jedynie ze słyszenia, a mimo to darzy się ją ogromną sympatią.
Podsumowując, to kolejna powieść z pod pióra Lisy Regan, która okazała się, przynajmniej dla mnie, rewelacyjna. I uważam, że warto ją przeczytać, choć będę powtarzać aby zaczynać przygodę od tomu pierwszego, bo aż szkoda odbierać sobie przyjemność i nie czytać od początku historii.
Recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem Dolnośląskim.