Biała róża recenzja

Biała róża oczami #Ivy

Autor: @Aleksandra_B ·7 minut
2016-03-17
Skomentuj
Polub, jeżeli recenzja Ci się spodobała!
Życie pisze nam różne scenariusze i to właśnie ono rozdaje nam rolę, które niekoniecznie mogą nam się spodobać. Musimy się do niej dostosować, niezależnie od naszych próśb o przekształcenie jej. Bywa jednak tak, że życie zaskakuje nas i wyciąga pomocną dłoń. Czujemy się wtedy tak, jakbyśmy złapali pana Boga za nogi.
Ale zawsze powinniśmy się spodziewać tego, że taka zmiana nigdy nie jest za darmo.
Violet została kupiona na aukcji jako Surogatka. Jej zadaniem było urodzić dziecko dla swojej pani, lecz nikt nie przygotował jej na to, co może wydarzyć się w murach najpiękniejszego kręgu. Dziewczyna nie spodziewała się tego, że będąc w Klejnocie, jako niewolnica Diuszeszy Jeziora, zakocha się w Ashu. I to właśnie on pokrzyżuje wszelkie plany związane z jej osobą. Violet jednak jest gotowa sprzeciwić się swemu wymuszonemu przeznaczeniu i walczyć o tę miłość. Tylko wszystko nie toczy się tak, jak by chciała...
Zakochani zostają przyłapani na zdradzie, przez co obojgu grozi wielkie niebezpieczeństwo. Dziewczyna jednak może liczyć na pomoc tamtejszych przyjaciół. To właśnie oni ratują ją spod ciężkiej dłoni Diuszeszy i pomagają uciec z najbogatszego kręgu Samotnego Miasta. Violet wie, że podróż do bezpiecznego miejsca na Farmie nie będzie lekka. Towarzyszący jej Ash oraz Raven również zdają sobie z tego sprawę. Na każdym kroku napotykają oni listy gończe za chłopakiem, a eksperymenty hrabiny odcisnęły piętno na najlepszej przyjaciółce wolnej Surogatki. A Gwardziści tylko czekają, aż popełnią jakiś błąd.
Czy ta trójka będzie w stanie dotrzeć do obiecanego przez Luciena azylu? Ile niebezpieczeństw czyha na nich za rogiem? I czy mogą oni ufać ludziom z Sprzymierzenia Czarnego Klucza, którzy pojawiają się na ich drodze? A co zrobi Violet, kiedy odkryje, że Augurie są potężniejsze, niż ona myślała?
Samotne Miasto skrywa w sobie wiele niebezpiecznych sekretów i tylko nieliczni mogą zmierzyć się z ich potęgą.

Moja przygoda z pierwszym tomem tej trylogii, [Klejnotem], tak naprawdę nie była udana. Po dziś dzień pamiętam ten ogrom słodyczy zawarty na jej kartach, który prawie doprowadził mnie do cukrzycy. Na koniec końców wystawiłam jej mocne trzy bluszcze, bo wyczułam w tej historii pewien potencjał. Dlatego też kiedy wydawnictwo Jaguar zaczęło zapowiadać [Białą różę] wiedziałam jedno: warto się jej przyjrzeć. I tak też się stało.
Teraz jestem parę dni po przeczytaniu drugiego tomu {The Lone City} i piszę dla Was tę recenzję. Czy wypowiem się pozytywnie o tej książce, obsypując ją białymi różami? A może ona potraktowała mnie swoimi kolcami? Zaraz się o tym przekonacie.

„Możliwość dokonania wyboru jest wolnością, Violet.”

Już od pierwszej strony zostajemy wrzuceni w wir wydarzeń, a wyobrażenie powoli rozwijającej się akcji zostaje jedynie wspomnieniem. Wraz z Violet rozpoczynamy ucieczkę z najbogatszego kręgu, a każdy jej sukces jest naszym sukcesem, a każda gafa naszą gafą. Tym razem mamy możliwość wydostania się za mury Klejnotu i przyjrzeniu się z bliska innym kręgom oraz ludziom zamieszkującym tamte tereny. Poznajemy Samotne Miasto z całkiem innej strony. Wszelki przepych schodzi na boczny tor, kiedy przytłacza nas ciężkie powietrze w Dymie czy też gwar ludzkich rozmów w Banku. Tak drastyczna zmiana oddziałuje na nasze zmysły, przez co z przerażeniem obserwujemy zmagania tych, których życie nie oszczędza.
[Biała róża] podłącza się do naszego umysłu i steruje naszymi uczuciami wedle swojej woli. Przechodzimy przez różne fale emocji, począwszy od smutku a skończywszy na gniewie. Niestety niektóre wątki były dla mnie przewidywalne. Bez trudu odgadywałam to, co za chwilę się wydarzy, jednak Amy Ewing potrafiła mnie zaskoczyć! Bezczelnie wykorzystywała swoją przewagę, aby wodzić mnie za nos. Było wiele kwestii, przy których stawiałam sobie znak zapytania, jednak najbardziej ciekawił mnie sam Czarny Klucz. Kim on był? Na co mu to wszystko? A kiedy poznałam prawdę, to plułam sobie w brodę, że jestem taka niedomyślna! Nawet wyobrażałam sobie autorkę stojącą nade mną i śmiejącą się z mojej miny. I jeszcze to zakończenie książki... Ono już kompletnie złamało moje posklejane serce i porozrzucało jego części po mieście. A może nawet po całej Polsce.
Postać Violet przechodzi metamorfozę. Jak wcześniej widzieliśmy w niej numer 197 walczący o swoją miłość, tak teraz dostrzegamy młodą rewolucjonistkę gotową stoczyć batalię z Klejnotem i ich chorymi rządami. Tylko dlaczego (znowu) musiałam się zmierzyć z jej idealnością?
W tym tomie odcinam Violet metkę z napisem „próżna”, bo – w końcu – pokazała to, że naprawdę zależy jej na przyjaciołach. Wiele ryzykowała, aby mogli uciec wraz z nią i dopięła swego. Nie umiem jednak oprzeć się wrażeniu, że w kreacji tej postaci brakowało mi nieco naturalności. Czego nie dotknęła panna Lasting to często zamieniało się w złoto, a przecież niepowodzenia również są naszą częścią. Owszem, autorka parę razy rzuciła nastolatce kłody pod nogi, ale dla mnie to było za rzadko. Zrekompensowała się ona dopiero pod koniec książki.
Oprócz tego mogłam zauważyć, jak wiele osób pokładało ogromne nadzieje w naszej głównej bohaterce. Uważali oni, że to ona jest tą, która przyniesie zgubę mieszkańcom Klejnotu. To mogłabym dorzucić do worka z idealnością, jednak widzę, że ta informacja nieco męczyła Violet. Świadomość faktu, że tyle ludzi liczy na ciebie i twoje umiejętności jest przerażająca. Ona ją przytłaczała. Była surogatka próbowała jednak robić dobrą minę do złej gry. I z czasem sama zachowywała się niczym członkowie Sprzymierzenia Czarnego Klucza.

„Nigdy już nie będę tą osobą, którą byłam. Jestem jak roztrzaskana porcelanowa lalka, której nie da się posklejać.”

Amy Ewing zaszalała przy kreacji postaci drugoplanowych! I to szaleństwo jak najbardziej mi przypadło mi do gustu. Mówię tutaj o wyraźniejszym przedstawieniu postaci pobocznych, które towarzyszą naszej bohaterce. Dzięki temu możemy przyjrzeć się bliżej danej postaci i zrozumieć, co stoi za jej zachowaniem. Najbardziej przeraziła mnie historia Asha, który przed poznaniem Violet nawet nie pomyślał o tym, że mógłby uwolnić się ze szponów swej podłej roboty, jaką było zabawianie dzieci hrabin czy diuszesz (nie wspominając, że te drugie również korzystały na takich chłopcach). Zyskał on w moich oczach i kibicowałam chłopakowi głównej bohaterki, i dalej kibicuję w walce z demonami przeszłości.
Oprócz Raven i Garneta dołączają do nas nowe postaci i każda z nich ma swoją określoną rolę. Tym samym widać, że historia podąża w dobrym kierunku i żaden ludzki zapychacz nam nie grozi.
Dodatkowo pragnę pochwalić zmniejszenie słodyczy. Autorka znalazła złoty środek, jeżeli chodzi o związek Violet i Asha, dzięki czemu z przyjemnością przyglądałam się ich relacjom. I z ochotą kibicowałam tej dwójce.

„Szlachta wciąż bierze, bierze i bierze, i nigdy nie ma dość. Kradną dziewczęta, by rodziły im dzieci. Kradną chłopców, by służyli tym dzieciom, by je uwodzili albo chronili. A przecież nie jesteśmy przedmiotami. Nie jesteśmy sukniami z ostatniej kolekcji ani drogimi nagrodami. Jesteśmy ludźmi.”

Warsztat pisarski Amy Ewing uległ znacznej poprawie, a autorka doskonale zdaje sobie z tego sprawę. Czytając opisy miejsc mamy wręcz wrażenie, że sami przebywamy wewnątrz książki i możemy wszystkiego dotknąć, jakby było prawdziwe. Można to porównać do nauki chodzenia małego dziecka: jak w [Klejnocie] zaczyna się raczkowanie i nieśmiałe próby stawania przy szafkach, tak w [Białej róży] umiemy już biegać i sięgać po to, co wcześniej nie było w zasięgu naszych drobnych rączek. Także dialogi są na wyższym poziomie. Pozostaje jednak problem kreacji głównej bohaterki, o którym wcześniej wspominałam. Teraz żyję nadzieją, że w [The Black Key] Violet utraci nieco swej idealności. O nic więcej nie proszę. Naprawdę.
[Biała róża] to przede wszystkim – moim zdaniem – walka ze swoją przeszłością i próbą uratowania samego siebie w teraźniejszości. Jeżeli wyciągniemy pomocną dłoń i okażemy wsparcie, jesteśmy w stanie razem ujrzeć przyszłość. I stanąć ramię w ramię z niebezpieczeństwami. A te tylko czyhają na nasze potknięcia.
Z serii „rozkminy bluszczyny”: Wiecie, że najlepsza przyjaciółka Violet ma takie samo nazwisko, jak pewna tańcząca skrzypaczka? Tak – chodzi o Lindsey Stirling! Tym samym autorka jeszcze bardziej przekonała mnie do postaci Raven.

Podsumowując:
[Biała róża] bije swoją poprzedniczkę o głowę przemyślaną fabułą oraz świetną kreacją tamtejszego świata. Wciągająca od początku kontynuacja przygód Violet nie pozwoli na to, aby jakikolwiek kolec wbił ci się w skórę. Dlatego też dojrzyj jej piękno i rozkoszuj się tym czytelniczym zapachem! I tym razem okładka ma prawo przyciągać swoim pięknem.

Moja ocena:

Data przeczytania: 2016-03-18
Polub, jeżeli recenzja Ci się spodobała!

Gdzie kupić

Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki
Biała róża
2 wydania
Biała róża
Amy Ewing
8/10

Violet ucieka. Po tym, jak Diuszesa przyłapała ją z Ashem, dziewczyna nie ma innego wyjścia, jak uchodzić z Klejnotu, inaczej i ją i jej ukochanego czeka śmierć. Jednak opuszczenie najpiękniejszego kr...

Komentarze
Biała róża
2 wydania
Biała róża
Amy Ewing
8/10
Violet ucieka. Po tym, jak Diuszesa przyłapała ją z Ashem, dziewczyna nie ma innego wyjścia, jak uchodzić z Klejnotu, inaczej i ją i jej ukochanego czeka śmierć. Jednak opuszczenie najpiękniejszego kr...

Gdzie kupić

Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki

Zobacz inne recenzje

"Biała róża" Amy Ewing to książka, która od pierwszego spojrzenia, zwraca uwagę przepiękną oprawą graficzną. Widząc tak piękne okładki miałabym ochotę od razu zapełnić takimi ksiązkami całe moje rega...

KO
@KobieceRecenzje365

Wolność nie zawsze ma słodki smak, czasem bywa on również bardzo gorzki, a ceną by go poznać jest ból, strach i utrata bliskich osób. Czy warto w takim razie tyle stracić by zdobyć to o czym tak dużo ...

@Kasia9 @Kasia9

Pozostałe recenzje @Aleksandra_B

Rok próby
Podążając w mroczne dzieje...

Miesiące temu dane mi było przeczytać popularną powieść „Opowieść Podręcznej”, która – choć nie zachwyciła mnie do szpiku kości – pozostawiła po sobie wiele pytań związa...

Recenzja książki Rok próby
Hegemon Apopi. Córa lasu
To nie jest bajka dla dzieci...

Bajki. Najczęściej to właśnie one kształtują nasz pogląd na przeróżne magiczne krainy, jakie wtedy poznajemy. Przesiąknięte feerią barw, zamieszkałe przez wspaniałe nadn...

Recenzja książki Hegemon Apopi. Córa lasu

Nowe recenzje

Tylko dobre wiadomości
Z optymizmem patrzeć w przyszłość
@Moncia_Pocz...:

Już dość dawno nie sięgałam po książki Agnieszki Krawczyk, choć kiedyś czytywałam je systematycznie. Postanowiłam nadro...

Recenzja książki Tylko dobre wiadomości
Pomiędzy wiarą a przekleństwem
Jestem oczarowana
@stos_ksiazek:

Ależ wyciągnęłam się w tę książkę. Po prostu przepadałam! Nie spodziewałam się, że „Pomiędzy wiarą a przekleństwem” Joa...

Recenzja książki Pomiędzy wiarą a przekleństwem
Wegetarianka
Od wegetarianizmu do choroby psychicznej
@sweet_emily...:

Miałam się zachwycić, a pozostał niesmak, rozdrażnienie i ścisk w żołądku. Podjęcie decyzji, aby zostać wegetarianką w...

Recenzja książki Wegetarianka