Książka Blechera stała na mojej wirtualnej półce od ładnych paru lat, ale dopiero ostatnio do niej dojrzałem, bo, prawdę mówiąc, to niełatwa lektura. Rzecz się dzieje w latach 30. XX wieku, opowiada Blecher historię Emanuela, studenta chemii w Paryżu, który uskarża się na chroniczne bóle w krzyżu, wreszcie badanie rentgenowskie pokazuje, że ma gruźlicę kręgosłupa. Dobrze autor pokazuje sam moment badania, a potem wydania wyroku: „To się nazywa choroba Potta... Gruźlica kości kręgosłupa”, po tym zdaniu świat już nie jest taki sam, wszystko się zmienia.
Sprawa jest poważna, chłopak musi mieć założony gips na kręgosłup i jechać do sanatorium nad Atlantykiem, aby tam się leczyć i dochodzić do siebie. Główną część książki zajmuje opis życia w sanatorium, gdzie zagipsowana młodzież chce zapomnieć o gorsetach ich unieruchamiających, pragnie za wszelką cenę czerpać z życia pełnymi garściami, pije alkohol, kocha się, usiłuje uprawiać seks. A nad wszystkim unosi się duch niepewności, nadziei na powrót do normalnego życia. A dzieje się z chorymi różnie, jedni zdrowieją, ściągają im gorset i wracają do normalnego życia, inni umierają w wielkich cierpieniach.
Dobrze pokazuje Blecher, że zmaganie się z ciężką chorobą i trwanie w nadziei na poprawę wymaga olbrzymiego wysiłku, mówi jeden z chorych: „W ciągu roku przeciętny chory zużywa dokładnie tyle energii i woli, ile potrzeba do zdobycia całego imperium… Tyle że jest to czyste marnotrawstwo. Dlatego chorzy mogą być nazwani co najwyżej bohaterami negatywnymi.” Ten wysiłek ma swoją cenę, inna chora tłumaczy Emanuelowi: „Widzisz, serca nas, chorych, tyle już otrzymały w życiu ciosów nożem, że stały się taką właśnie zabliźnioną tkanką… Niewrażliwą na zimno… na ciepło… i na ból… Niewrażliwą, siną i stwardniałą…” Bardzo to smutne, ale jakże prawdziwe.
To dobra, ale mocno pesymistyczna literatura, mocno oparta na doświadczeniach autora. Przeczytałem we wstępie, że u Maxa Blechera zdiagnozowano gruźlicę kręgosłupa gdy miał 19 lat. Zmarł po 10 latach pobytów w szpitalach i sanatoriach, przegrał walkę z chorobą...