„Nasza dziewczynka” autorstwa Georginy Cross, stanowi thriller psychologiczny z bardzo zakasującym finałem. Pomimo, że temat zaginięcia dziecka przerabiałam już kilka razy uważam, że autorka całkiem dobrze sobie z nim poradziła „Nasza dziewczynka” należy do tych powieści, w których każdy z bohaterów ma coś na sumieniu...
Cześć, jestem Vanessa, pragnę opowiedzieć Ci moją historię. Pamiętam jakby to było wczoraj... To było zwyczajne popołudnie... kiedy wyszłam na kuchenne patio by sprawdzić jak trenuje moja pasierbica okazało się, że Mii tam nie ma. Kiedy zobaczyłam otwartą tylną bramkę, serce zamarło mi w piersi... Mój mąż Tripp nie rozumie, jak mogłam pozwolić na to, żeby nasza córka zaginęła. Nawet śledczy nie mają zamiaru mi ufać... Może nigdy nie byłam z Mią zbyt blisko i czasami doprowadzała mnie ona do szału, to nigdy bym jej nie skrzywdziła. Musicie mi po prostu uwierzyć...
Zacznijmy od tego, że „Nasza dziewczynka” należy do tych thrillerów, których początek jest bardzo spokojny. W przypadku tego tytułu nie uważam tej cechy za wadę, ponieważ tym zabiegiem autorka pozwoliła mi lepiej poznać bohaterów swojej książki oraz każdy nawet najdrobniejszy szczegół z ich życia.
Całą historię poznajemy z wizji pięciu różnych kobiet - Vanessy, Julii, Charlotte, Mii oraz pani detektyw. Dzięki takiej narracji nie tylko bardziej zżyłam się z poszczególnymi bohaterkami, ale również lepiej zrozumiałam ich postępowanie, które czasami było dla mnie niezrozumiałe.
Chyba przyszedł czas opowiedzieć trochę o naszych bohaterach... „Nasza dziewczynka” należy do tych tytułów, w których byłam w stanie zaufać tylko jednej bohaterce - pozostała część wydawała mi się zbyt podejrzana, czy moja decyzja okazała się słuszna? Tego już musicie dowiedzieć się sami. Było mi bardzo szkoda Vanessy, z którą najbardziej się zżyłam. Kobieta przekreśliła wszystko - nawet swoją karierę by móc spełnić prośbę swojego partnera i stać się opiekunką jego córki. Kiedy jednak czytałam rozdziały, w których Mia źle traktuje swoją macochę zamiast żalu co do osoby Vanessy czułam, że kobieta po części sobie na to zasłużyła. Zrezygnowanie z pracy było przesadą - rozumiem dla miłości jesteśmy w stanie zrobić wszystko, jednak na pierwszym miejscu powinna być ona, a nie potrzeby Trippa.
Nutką tajemniczości w tej historii była postać matki Julii - Charlotte, biedna staruszka zmagająca się z ciężką chorobą, którą jest demencja. To właśnie rozdziały z jej wizji najbardziej skupiły moją uwagę - żałuję, że były tak krótkie. Jej niezrozumiałe wspomnienia z dnia zaginięcia Mii sprawiały, że miałam ciarki na plecach.
Na koniec kilka słów o zakończeniu... Ostatnie sto stron trzymały w napięciu aż do ostatniego zdania. W końcowych rozdziałach autorka prawie co chwilę serwowała mi zwroty akcji, które zmieniały moje przypuszczenia co do sprawcy. Na samym końcu autorka przedstawiła nam kilka ostatnich godzin sprzed zaginięcia z wizji Mii - do tej pory nie potrafię uwierzyć kto tak naprawdę był czarnych charakterem tej historii.
Czy książkę polecam? Ogólnie oceniam tę książkę bardzo wysoko. „Nasza dziewczynka” jest tytułem idealnym na jesienne wieczory. Krótkie rozdziały tej powieści nie tylko pobudza Waszą ciekawość, ale również rzucą nowe tropy, które sprawią, że lista podejrzanych zamiast się zmniejszać stale się powiększa.