Debiut literacki Terry'ego Hayes'a "Pielgrzym" miał w Polsce swoją premierę w 2014 roku. Książka okazała się rewelacyjna. Na kolejną książkę autor kazał nam czekać aż 10 lat. Poprzeczka była zawieszona bardzo wysoko. Czy "Rok szarańczy" sprostał wysokim oczekiwaniom?
Kane jest tajnym agentem CIA, który specjalizuje się w Regionach Niedostępnych. Wie jak wtopić się w tłum, tam gdzie inni nie dają rady.
Agencja dostaje informacje od swoich informatorów, że szykuje się duży atak terrorystyczny. Nie wiadomo jednak ani gdzie nastąpi ani kiedy. Kane rusza na pogranicze Iranu, Pakistanu i Afganistanu, aby spotkać się z informatorem i uzyskać więcej informacji. Misja nie idzie jednak zgodnie z planem. Okazuje się, że terrorysta, który był uważany za martwego żyje i planuje coś niewyobrażalnego dla świata. Czy Kane'owi i agencji uda się go powstrzymać?
Jestem fanką powieści sensacyjnych, szpiegowskich zwłaszcza tych z akcją właśnie w niebezpiecznych rejonach Afganistanu, Iraku czy Pakistanu. "Rok szarańczy" idealnie wpisywał się w to co lubię. I przez większą część książka wpisywała się w ten gatunek i klimat. CIA, tajne misje i szpieg dla którego nie ma rzeczy niemożliwych. Pewnie trochę czytelników będzie mówiło, że Kane powinien już kilka razy zginąć i bardziej jest jakimś herosem niż szpiegiem. Mi to za bardzo nie przeszkadzało. Jednak to co zaczęło się dziać po ok 500 stronach, to już było za dużo.
Dlaczego zapytacie? Ponieważ nagle książka zmienia całkowicie gatunek i nagle zaczyna czytać sci-fi. Jakbym nagle pałeczkę w pisaniu przejął inny autor, który ma zupełną wizję tej historii. Nie chcę za dużo zdradzać co się zadziało, żeby nie psuć czytania, tym którzy lekturę mają przed sobą.
Nie mam nic przeciwko sci-fi, bo lubię ten gatunek. Jednak jakoś nie pasował mi on do tej książki, tym bardziej, że pojawił się on na ostatnich 200 stronach. I gdyby cała fabuła była w klimacie sci-fi, postapo to nie miałabym nic przeciw. Tu niestety coś nie zagrało. W mojej głowie pojawiło się trochę pytań, na które nie znalazłam odpowiedzi. Wydaje mi się, że ta część nie była tak dopracowana, jak początek. Chociaż trzeba przyznać, że takiego zaskoczenia i zwrotu akcji nie zaserwowała mi żadna inna książka.
Mimo że nie mogę powiedzieć, że cała książka była zła. Bo dobrze się czyta, fabuła wciąga. Kane jest ciekawym bohaterem, który stara się łączyć pracę szpiega z życiem rodzinnym. Co nie jest najłatwiejsze, kiedy niże można nic zdradzić o swojej pracy, wyjazdach i ranach, które się odniosło, a które są widoczne gołym okiem.
Jednak dziesięcioletnie oczekiwanie zaostrzyło apetyt i oczekiwania wzrosły. Miałam nadzieję na coś wow. Na książkę, która chociaż dorówna "Pielgrzymowi", bo poprzeczka była zawieszona bardzo wysoko. Tak się niestety nie stało. Więc przeżyłam lekkie rozczarowanie. Niemniej mam nadzieję, że na kolejną książkę Terry'ego Hayes'a nie będzie trzeba czekać kolejne 10 lat i spełni ona moje wygórowane oczekiwania.