Eva jest Żydówką. Wyjechała z rodzicami z Polski do Francji w poszukiwaniu lepszego życia. Nie na długo. Druga wojna światowa jest niestety światowa. Dociera wszędzie. Kiedy w Paryżu rozpoczyna się wielka nagonka na Żydów, Eva ucieka z mamą (ojciec już niestety zabrany do obozu) na prowincję. Tam zostaje wciągnięta bardzo szybko do siatki konspiracyjnej fałszerzy, podrabiających papiery dla niewinnych ludzi, w szczególności tych najmłodszych, którzy jeszcze zupełnie nikomu nie zawinili. Ratują życia nadając nową tożsamość. Żeby była jasność- tych dokumentów są tysiące.
Niemcy doskonale wyszkoleni w wyłapywaniu fałszywek zmieniają kody, papier, zasady. Sprawdzają, czy taki człowiek rzeczywiście istnieje. Aby uratować jedno istnienie nie wystarczy wypełnić dobrym pismem formularz. Trzeba dużo więcej: podrobić pieczęcie, znaki i poszukać czy taki ktoś istnieje, czy jeszcze żyje i czy nikt się nie połapie, kiedy zduplikuje się jego tożsamość. Bo pomyłka to śmierć.
Eva angażuje się całą sobą. Pracuje dzień i noc w towarzystwie innych fałszerzy zrzeszonych wokół księdza Clementa. Pracuje w kryjówce, za każdym razem ponosząc ryzyku, że już jej nie opuści. I jest cholernie dobra, w tym, co robi.
W pewnym momencie dochodzi do wniosku, że nadając nową tożsamość dzieciom, zabiera im starą, Że te dzieciaczki nigdy już nie dowiedzą się, jak naprawdę się nazywały. Nie znajdą swoich bliskich. Bo jak? Bo skąd? Postanawia więc, że w wielkiej religijnej księdze zaszyfruje imiona i nazwiska dzieci. Szyfr zna ona i jej towarzysz- fałszerz. Dzięki tej księdze uda się ocalić prawdziwe imiona i nazwiska dzieci. Te potencjalnie utracone na zawsze jednak będą do odtworzenia.
A teraz wyobraźmy sobie, że to się działo naprawdę. To też była walka z okupantem. I co z tego, że nie na polu walki militarnej. To też było pole walki. To było to zaplecze, dzięki któremu tysiące dzieci przedostało się do Szwajcarii. Ocalało.
Książka o II wojnie światowej pokazująca wojnę z innej strony. Tej mniej znanej. Dużo tutaj opisów metod, jakie musieli wymyślać fałszerze, żeby doścignąć to, co na pozór nie było do doścignięcia. Ale w tej historii przebija też ogromna odwaga ludzi, którzy z jednej strony mimo obaw robią to, co robią, z drugiej walczą o miłość, rodzinę. O podstawy. Wiedząc, że za chwilę może ich nie być.
To druga moja książka pani Harmel. Pierwsza: „Żona winiarza” jest w swoim wydźwięku podobna do tej. Obie polecam tym, którzy chcą wiedzieć więcej, ale nie potrzebują kroniki i suchych faktów oraz opisów walki wprost. Ta na zapleczu też byłą bardzo potrzebna.