Recenzja książki Co się stało z Mirandą Huff?

Autor: Javier Castillo

Nigdy nie miałam przyjemności przeczytać książki tego autora. Jak tylko dostaliśmy propozycję, żeby zrecenzować książkę od razu się na to zgodziliśmy. Czy było warto? Moim zdaniem tak.

W małżeństwie Ryana i Mirandy nie dzieje się za dobrze. Ciągłe kłótnie sprawiają, że oddalają się od siebie coraz bardziej. Już nie potrafią ze sobą normalnie rozmawiać, egzystować. Za namową małżeńskiego terapeuty wybierają się na kilka dni w odosobnione miejsce, żeby odpocząć. Gdy mężczyzna dojeżdża na miejsce znajduje samochód żony zaparkowany na podjeździe. Wchodzi do środka, ale jej nie ma. Za to w łazience są ślady krwi. Co przytrafiło się Mirandzie? Gdzie ona jest? Czy ta sprawa jest powiązana z czymś zupełnie innym?

Pomysł na książkę był bardzo ciekawy, ale co do wykonania to mam mieszane uczucia. Od pierwszego rozdziału z Mirandą wiedziałam co się z nią stało, ale nie wiedziałam dlaczego tak jest. Było to dla mnie oczywiste.

Bardzo spodobały mi się rozdziały z wcześniejszych lat jak to było na początku z Ryanem i Mirandą i rozdziały, w których Black był młody. Dawało mi to pogląd na całą sytuację i dodawało kilku faktów. Człowiek mógł wczuć się w to wszystko i sam na własną rękę doszukiwać się rozwiązania.

Zakończenie i wyjawienie całej tajemnicy kompletnie mnie zaskoczyło. Nie wiedziałam, że cała książka może się tak potoczyć. Moja głowa nigdy nie wymyśliłaby takiego scenariusza co bardzo mi się spodobało.

Od początku polubiłam Ryana, ale z rozdziału na rozdział zaczęłam coraz bardziej oddalać się od jego postaci. Zaczęłam mieć co do niego podejrzenia, było mi trudno zaakceptować niektóre wybory, które dla mnie były oczywiste. Obecność Blacka zmieniła go do tego stopnia, że zaczął mi jako bohater przeszkadzać. Poznanie prawdy o Blacku sprawiło, że poczułam niesmak do tego mężczyzny. To co zrobił było nienormalne. Nikt nie powinien tak postępować. Sława i chęć zrobienia filmu wszech czasów zniszczyło tego człowieka na dobre.

Całość wydawała mi się spójna, chociaż po przeczytaniu czegoś mi brakuje. Nie jestem w stanie wam dokładnie powiedzieć czego. Mam przeczucie, że coś nie zostało zawarte. Można coś było udoskonalić. Po raz pierwszy mam coś takiego. Niby ją przeczytałam, ale tak do końca czuję, że nie.

Brakowało mi jednego rozdziału, albo chociaż informacji odnośnie tego co stało się z Ryanem. Gdy już się wciągnęłam rozdziały mijały jeden za drugim. Nie nudziła się, a przyjemne pismo autora sprawiło, że dwa dni i było po książce.