Dobra okładka to połowa sukcesu, więc od razu, gdy zobaczyłam front książki „Anioł z rubinowym sercem”, od razu mnie zachwyciła. Do tego niezwykle intrygująco brzmiał opis redakcyjny, więc liczyłam na niesamowitą opowieść, która pozostanie ze mną na dłużej. Nie do końca tak się stało, gdyż historia przedstawiona przez autorkę była trochę zagmatwana. Zanim dochodzi do spotkania, o którym mowa w zapowiedzi, pojawia się jeszcze szereg zdarzeń, które biegną swoim niespiesznym rytmem.
Zaczyna się trochę, jak powieść fantasy i to wrażenie przeplata się przyziemnymi wątkami, które są związane z realnymi postaciami biorącymi udział w tej opowieści. Przez cały czas odnosiłam wrażenie czegoś nieziemskiego, mistycznego i eterycznego, co za chwilę zaistnieje i wpłynie na przebieg wydarzeń oraz decyzję poszczególnych osób.
Książka nie należy do tych, które czyta się szybko, gdyż jej tempo jest raczej powolne, a wątki rozciągnięte. Ogromnym plusem jest język pisarski, który niezwykle barwnie i plastycznie posługuje się autorka. Używając pięknych słów, niemal poetyckich określeń, metafor, porównań, oryginalnych opisów oddaje atmosferę chwili, otacza słonecznym blaskiem, klangor żurawi, uwodzi zapachem lasu, otula poranną rosą tak, że niemal czujemy jej dotyk na swojej skórze.
Pośród tego leśnego krajobrazu porusza się na białym rowerze tajemniczy Rowerzysta w kapeluszu w typie fedora. Jego drogę śledzimy wraz ze ścieżkami innych postaci, wśród których jest Fabian, jego żona Klara i córka Kasia. Wszyscy docierają do Plewek, gdzie mieszka matka Fabiana – Katarzyna, z którą Fabian nie rozmawiał od wielu lat. Teraz wyrusza do niej razem z Kasią, gdyż Katarzyna złamała nogę i potrzebuje pomocy. Zanim jednak tam dotrą, czeka ich droga, która pokaże im, ile dla siebie znaczą i jakimi wartościowymi ludźmi są. W trakcie pewnych zdarzeń dołączają do nich niemieccy turyści Johann i Walburga, przyjaciel rodziny Aleksiej i wiele innych.
Książkę „Anioł z rubinowym sercem” można zaliczyć do powieści drogi, gdyż każdy z bohaterów wyrusza w podróż zmierzając do jednego celu, a w czasie jej przebiegu odkrywają siebie na nowo. Trudno napisać o niej w kilku czy kilkunastu zdaniach, gdyż jej fabuła obfituje w różne wątki mające znamiona obyczajowe obyczajowe, pokazujące różne relacje międzyludzkie, nie tylko w obrębie rodziny, ale też międzynarodowych, ale też refleksyjne, filozoficzne i magiczne.
Czytając miałam wrażenie, że jej akcja nie dzieje się współcześnie, ale nie jest dokładnie określony czas wydarzeń. Autorka pozostawiła to do rozstrzygnięcia czytelnikom. Wywnioskowałam, że ta opowieść ma miejsce krótko po wejściu Polski do Unii Europejskiej i jest rok 2004. Taki wniosek nasuwa się, gdy w pewnym momencie jest podana informacja, że córka Fabiana, Kasia, urodziła się 23.06.1988 roku, a obecnie już za kilka dni skończy szesnaście lat, więc wniosek nasuwa się sam.
To udany debiut pani Joanny Szelągowskiej, która porusza w swojej książce wiele ważnych zagadnień, ale też zabiera w podróż przez ścieżki i drogi polskich miast, miasteczek i wsi. Opowiada o losach kilku pokoleń naznaczonych powstaniem styczniowym, wojnami, dramatami, wyrzeczeniami, przemianami gospodarczymi i politycznymi. Owiewa zapachami, szumem wiatru, ale też zabiera w podróż przez miejsca odwiedzane przez podróżników. Mieszają się w niej nie tylko gatunki literackie, ale też różne charaktery, zwyczaje, problemy i narodowości. To zatem opowieść o ludzkich losach, ale też historie zabytków, dzieje miejsc, mijanych zakątków i życiu którego udziałem jesteśmy my osobiście.
Książkę otrzymałam z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl
Moje wołanie niech do ciebie przyjdzie... Gdy ciszę mglistego poranka przerywa klangor żurawi, w podróż nad wschodnią granicę z drugiego końca kraju wyrusza Kazik, rowerzysta w zawadiackim kapelus...
Moje wołanie niech do ciebie przyjdzie... Gdy ciszę mglistego poranka przerywa klangor żurawi, w podróż nad wschodnią granicę z drugiego końca kraju wyrusza Kazik, rowerzysta w zawadiackim kapelus...
Wiele osób mogłoby stwierdzić, iż rodzina jest najważniejsza i każdy powinien o nią dbać, a także starać się dochodzić do porozumienia w przypadku konfliktów. Rzeczywistość niestety jest inna, gdyż c...
@Grzechuczyta
Pozostałe recenzje @Mirka
Życie na ulicy
@Obrazek „Gdy jest się bezrobotnym, bezdomnym i zdanym tylko na siebie w dużym mieście, trzeba wiedzieć rzeczy, na które ludzie zwykle nie zwracają uwagi.” Ludzi...
@Obrazek „W święta możemy poczuć się jak dzieci.” Pięć dni to niewiele, by zdarzyło się coś wielkiego, zwłaszcza w sytuacji, gdy są one tuż przed świętami, i niemal...