Pamiętam, że Amelię Bedelię poznałam podczytując jej przygody bezpośrednio w księgarni i nie mogłam opanować śmiechu. Kiedy ukazało się kolekcjonerskie wydanie jej przygód pt. „Wszystkie przygody Amelii Bedelii” autorstwa Peggy Parish, natychmiast postanowiłam je zdobyć. Książka została wydana bardzo starannie, w twardej oprawie i z zabawnymi ilustracjami Fritza Siebela. Zastosowano też dużą czcionkę, co zdecydowanie ułatwia czytanie i sprawia, że naprawdę niewiele czasu potrzeba, by poznać wszystkie szalone przygody bohaterki.
Amelia Bedelia jest gosposią domową, zatrudnioną u Państwa Rogersów, która zawsze stara się dokładnie wypełnić zadania wyznaczone przez pracodawców. Traktuje polecenia bardzo poważnie i dosłownie, co prowadzi do szeregu komicznych nieporozumień. Wynika z tego szereg kłopotów. Niedowierzanie gospodarzy towarzyszy realizacji przez Amelię każdego polecenia, bo jak tu się nie zdziwić, kiedy poproszona o zmianę ręczników w łazience, wycina w nich dziury? A prośba o zdjęcie zasłon kończy się, z braku aparatu fotograficznego, ich narysowaniem? W takiej sytuacji nietrudno domyślić się, jak skończy się przyjęcie mające na celu oblewanie zaręczyn.
Komizm nieporozumień pomiędzy Amelią Bedelią a gospodarzami bierze się za każdym razem właśnie z tak dosłownego traktowania wszystkiego, co usłyszy gosposia. Błędne odbieranie potocznych powiedzeń i związków frazeologicznych prowadzi do zaskakujących reakcji. Państwo Rogers muszą wykazywać się niezwykłą cierpliwością, by znosić coraz to bardziej katastrofalne w skutkach wybryki swojej gosposi. Wynagradza im to rozpieszczając ich podniebienia przepysznymi wypiekami.
Myślę, że książka oparta na frazeologicznych niuansach musiała być trudna do tłumaczenia, tym bardziej doceniam pracę Wojciecha Manna, który dokonał przekładu i nie stracił nic z komizmu tych opowieści. Samo wymyślenie tych historii również wymagało nieprzeciętnej kreatywności. Jedno i drugie sprawiają, że książka rozbawi nie tylko dzieci, ale i dorosłych.