Proszę Państwa, oto Klara, a jej pseudonim „losu ofiara”.
Klara to jedna z najbardziej pokręconych bohaterek, jakie w życiu poznałam. To kobieta, której wszystko „wali się” na głowę. Najpierw utrata pracy, potem zdrada ze strony podłego Mirka, a jeszcze później problemy z lokum mieszkalnym. Ta dziewczyna to po prostu chodzące nieszczęście. To jej perypetie możecie śledzić na kartach debiutanckiej powieści Izabelli Frączyk pt.: „Pokręcone losy Klary”.
Skoro ta książka jest debiutem Izabelli Frączyk, to chyba warto napisać o autorce kilka słów. O jej twórczości mówi się ostatnimi czasy bardzo często, choć do tej pory napisała dwie książki: "Pokręcone losy Klary" i "Kobiety z odzysku". Powoli trafia jednak do grona najbardziej rozpoznawalnych polskich autorek. Jej charakterystyczny styl pisarski powoduje, że nie sposób jej pomylić z innymi pisarkami literatury kobiecej. Izabella Frączyk jest trochę taka, jak jej bohaterki. Interesuje się jak na stuprocentową kobietę przystało mechaniką samochodową i motocyklami. Przepada za terenową jazdą na quadach. Przy tym, jak sama się określa jest: „[…]kurą domową, klasyczną żoną i kultywującą słowiańskie tradycje blondynką[…]”*. Czy to już wszystko? Dodajmy może jeszcze, że z wykształcenia jest ekonomistką. Teraz dopiero mamy misz-masz. Skoro autorka ma tak barwne życie, to domyślacie się już chyba, jakie są jej bohaterki.
Więc powróćmy do Klary, bo to o niej jest ta książka. Poznajemy ją już na początku powieści. To wtedy dopadają ją wszystkie wymienione wyżej perypetie. Oczywiście w te nieszczęścia musi być zamieszany mężczyzna. Sylwetka Mireczka, Casanovy „za dychę” znakomicie wykreowana przez autorkę, budzi w czytelniku salwy śmiechu. Można powiedzieć, że Frączyk tworzy świetne postaci męskie. Będzie jeszcze kilku mężczyzn, którzy odegrają w życiu Klary ważne role. Ale wracając do samej zainteresowanej. Po kilku stronach książki współczujemy bohaterce, jak naszej najlepszej przyjaciółce. Chociaż denerwuje nas trochę jej naiwność i bezradność, nie możemy „odwrócić się do niej plecami”. Po prostu całym sercem chcielibyśmy jej pomóc. Ale ktoś nas ubiega. Kto taki? To Zośka! Najlepsza przyjaciółka Klary, która pojawia się zawsze we właściwym momencie. Zośka – zaprzeczenie Klary. Zorganizowana mężatka, matka dwójki dzieci, typowa „szyja” domu. To ona bierze naszą bohaterkę „w obroty”. Gdyby nie ona, Klara pewnie tygodniami płakałaby w poduszkę. Ale Zośka ma już na nią sposób! Najpierw proponuje Klarze odpoczynek z dala od miasta. Punktem relaksacyjnym stają się CAPIE ROGI, które mąż Zośki nazywa przekornie KOZIMI DUPKAMI. Klara jedzie tam z myślą pełnego relaksu na łonie natury. A tu co? Ani chwili spokoju. Bo jak nie gęsi gęgające pod oknem, to osły, a jak nie osły to pawie i cały ten zwierzęcy inwentarz. Po kilku dniach Klara ma dość swojego urlopu. Wtedy znów z odsieczą przychodzi Zośka. To ona umila jej ostatnie dni w Capich Rogach.
Po powrocie do codziennej rzeczywistości to Zośka organizuje Klarze życie na nowo. Bohaterka znajduje interesującą pracę, a dzięki przyjaciółce, wprowadza się do domu odziedziczonego po babci. To wraz z Zośką, Klara przeprowadza gruntowny remont tej „starej rudery”. Później staje się bogata ale pozwólcie, że nie zdradzę, na czym zbija majątek. Pewne rzeczy są ciekawsze, kiedy odkrywa się je samemu.
Klara z każdą kolejną kartką radzi sobie coraz lepiej. Aż tu nagle... nawiązuje bliskie kontakty z mężczyzną! A właściwie z dwoma mężczyznami. Pierwszy z nich to rozwiedziony Damian – sąsiad z naprzeciwka, ojciec dwójki dorosłych synów. Troskliwy i uroczy, czego chcieć więcej? Nie czego, tylko kogo? Jego przyjaciela! Gabriel to zniewalająco przystojny Włoch, który swoim urokiem osobistym od pierwszej chwili absorbuje uwagę Klary. Co na to Damian? Z pewnością nie jest zadowolony z faktu, że przyjaciel „sprzątnął mu sprzed nosa” potencjalny obiekt westchnień. Czy to już pora na happy end? Czy Klara i Gabriel będą żyli długo i szczęśliwie? Drodzy czytelnicy, chyba najwyższa pora przerwać ten łańcuch opowieści o Klarze. Resztę jej przygód znajdziecie w książce Izabelli Frączyk.
Przejdźmy teraz do tego, czym urzec mogą czytelnika „Pokręcone losy Klary”. Na pewno specyficznym stylem pisarskim autorki, który rzuca się w oczy od pierwszej strony jej książki. Frączyk swobodnie posługuje się współczesną polszczyzną, nie wyłączając z niej ironicznych powiedzonek czy slangowych określeń. Dzięki takiemu zabiegowi, brniemy przez kolejne strony w zastraszająco szybkim tempie. Co poza tym? Autorka tworzy znakomitą grupę bohaterów. Ich charaktery to niesamowita mieszanka wybuchowa, w której każdy znajdzie swoją ulubioną postać. Dodatkową zaletą „Pokręconych losów Klary” jest fakt, że fabuła nie nudzi nawet największych przeciwników literatury kobiecej. Zawsze, kiedy wydaje nam się, że możemy przewidzieć dalszy ciąg wydarzeń, dostajemy od pisarki „pstryczek w nos”. No może z wyjątkiem zakończenia, które chyba każda z pań potrafi przewidzieć. Ale nic to! Nie rezygnujcie z przeczytania tej książki ani ze względu na nieciekawą okładkę, ani ze względu na zakończenie. Wszystko inne jest w tej powieści najwyższych lotów! Weźcie więc do ręki „Pokręcone losy Klary” i spędźcie z tytułową bohaterką kilka chwil, a gwarantuję wam, że podczas lektury uśmiejecie się za wszystkie czasy!
*Informacja zaczerpnięta z okładki książki. I. Frączyk: Pokręcone losy Klary. Brzezia Łąka 2010.