Tym razem wyjątkowo zacznę od okładki, która, jak dla mnie jest idealna, nie tylko z wyglądu, ale także z samej formy. Jest na tyle sztywna, by łatwo się nie zniszczyć i na tyle miękka, by nie przeszkadzać w czytaniu. Naprawdę zachęca, by książkę wziąć do ręki, nie to co przy okazji niektórych innych książek, gdzie nieciekawe okładki psują zazwyczaj ogólny wizerunek, często interesującej treści. Również czcionka i papier są godne uwagi i sprawiają, że czytanie staje się jeszcze większą przyjemnością. Przepraszam, że się tak rozwodzę nad mniej istotnymi sprawami, ale nie mogłam się powstrzymać. Teraz przejdźmy do treści, która w najmniejszym stopniu nie ustępuje poziomem oprawie.
Gwendolyn ma szesnaście lat, dwoje rodzeństwa, oddaną przyjaciółkę w klasie i lekko dziwaczną rodzinę. Z dnia na dzień dowiaduje się, że jest obdarzona genem podróży w czasie. Drugim podróżnikiem jest niejaki Gideon - bezczelny, arogancki, choć bosko przystojny młodzian, który tajną misję najchętniej zachowałby wyłącznie dla siebie. Ale bez Gwendolyn nie uda mu się misji wypełnić...
Brzmi znajomo? Możliwe, właściwie jedynym minusem tej historii, jaki zauważyłam, są schematy. Niby zwyczajna dziewczyna dowiaduje się nagle o swoich niezwykłych zdolnościach, poznaje aroganckiego przystojniaka, w którym powoli się zakochuje i w końcu okazuje się, że losy misji lub często całego świata, zależą tylko od niej. Jednak rzadko spotyka się schemat tak dobrze wykorzystany jak w książce pani Kerstin Gier
- Jest w nim zakochana.
- Nie, nie jest.
- Ależ tak, jest. Tylko jeszcze o tym nie wie.*
Od razu przestrzegam osoby, którzy wolą bardziej wymagające powieści, nie macie czego tu szukać, jednak dla tych, którzy lubią książki do połknięcia w jeden wieczór z uśmiechem na ustach, Czerwień rubinu będzie idealnym wyborem. Czyta się ją szybko, nawet za szybko i dla mnie jest to także wada, bo nie zdążyłam się na dobre wciągnąć, a już dotarłam do ostatniej strony. Na szczęście przede mną jeszcze dwa tomy, bo nie wybaczyłabym autorce tak szybkiego zakończenia.
- Dziękuję - powiedział Gideon.
Odwróciłam się w jego stronę.
- Za co?
- Być może... być może rzeczywiście już długo bym nie wytrzymał. - Krzywy grymas przemknął mu przez twarz. - Myślę, że faktycznie uratowałaś moje zasrane życie.*
Główni bohaterowie, jak już wspomniałam, nie są zbyt orygnalni. Mamy szarą myszkę, która nagle się dowiaduje, że to ona, a nie jej kuzynka odziedziczyła gen podróży w czasie i bez żadnego przygotowania musi sprostać zadaniu, które przed nią postawiono. Poznajemy też Gideona, zabójczo przystojnego, aroganckiego, partnera Gwendolyn, który razem z nią podróżuje w czasie i w którym nasza myszka powoli się zakochuje. Podróże w czasie też przestały już być nowością w świecie literatury i na półkach w księgarniach leży kilka pozycji o tej tematyce (choć zawsze to już lepiej niż wampiry lub wilkołaki).
Oryginalność - odpada. Co w takim razie zainteresuje czytelknika w tej pozycji? Trudne pytanie, na które, wybaczcie mi, nie znam odpowiedzi. Nie wiem jak to się stało, że gdy wzięłam Czerwień rubinu w ręce nie mogłam jej odłożyć, dopóki nie przeczytałam wszystkich 341 stron. Nie wiem dlaczego, po raz pierwszy, tak bardzo polubiłam i utorzsamiłam się z główną bohaterką. Nie wiem również dlaczego Gideon, ze wszystkich tego typu bohaterów, zyskał moją największą sympatię. Nie wiem... i nie chcę wiedzieć. Dobrze się bawiłam podczas tych kilku godzin i to mi wystarczy, by polecić tą książkę wszystkim, którzy chcą miło spędzić czas z lekką, niezobowiązującą książką w dłoni. Jest to powieść typowo młodzieżowa, więc zdaję sobie sprawę, że starszych czytelników może zupełnie nie zainteresować, ale wydaje mi się, że warto zaryzykować.
- To było strasznie lekkomyślne i ogromnie... niebezpieczne, i...
Przełknął ślinę i wlepił we mnie wzrok.
- I, do wszystkich diabłów, dość odważne.*
Już nie mogę się doczekać, gdy w moje ręce trafi kolejna część Trylogii czasu. Mam nadzieję, że nie zawiedzie ona moich oczekiwań i będę miała tak samo pozytywne wrażenia, jak po lekturze pierwszej części.
*Cytaty pochodzą z powieści Kerstin Gier "Czerwień rubinu".