Gdy podchodziłam do tej książki po raz pierwszy, w mojej głowie była cały czas jedna myśl: mamy kolejną powieść z północy osadzoną w klimacie śmierci i trudu radzenia sobie z własną egzystencją. Nie powiem, żeby to było to dla mnie zaskoczeniem. Często odnoszę wrażenie, że literatura nordycka taka właśnie jest — przyziemna, chłodna, podejmująca trudne bądź co bądź tematy. I mówiąc krótko, nie pomyliłam się.
„Blizna” Auður Ava Ólafsdóttir w przekładzie Jacka Godka opowiada historię człowieka, który nie chce więcej żyć. Główny bohater Jonas Ebeneser nieuchronnie zbliża się do pięćdziesiątki. Jest rozwodnikiem, życie ewidentnie nie idzie po jego myśli. Postanawia więc zaplanować swoją śmierć. W tym celu wyjeżdża on do kraju jeszcze niedawno ogarniętego wojną, by zrealizować swój plan.
Jestem gęstym lasem i mroczną nocą ciemnych drzew;
ten, kto nie boi się mojej ciemności,
poczuje pod nogami dywan z róż
Pierwszą rzeczą, na którą zwróciłam uwagę czytając lekturę, było to, iż sam koncept powieści — może bez wątku opuszczania własnej ojczyzny — bardzo mi przypominał historię ukazaną w filmie „Mężczyzna imieniem Ove” autorstwa Fredrika Backmana. Książki, na podstawie której powstał film niestety nie czytałam, więc ciężko mi przyrównać obie powieści. Mogę tu bazować jedynie na filmie, w którym sam koncept śmierci wydawał mi się ukazany w podobny sposób. Po przeczytaniu powieści jednak wiem, że mimo początkowego założenia, myliłam się. Bohaterem „Blizny” jest zbliżający się do pięćdziesiątki mężczyzna. Choć postać ta na początku nie wzbudziła mojej sympatii przez dość obcesowy stosunek do otoczenia, później niejako przyzwyczaiłam się do niej. Jednak czy z nią sympatyzuję do tej pory? Niekoniecznie. Sam pomysł emigracji w celu popełnienia samobójstwa był dla mnie interesujący. Widzimy tu mężczyznę, który pakuje do walizki wiertarkę. Po co? Choć możemy się domyślać, kierunek, w którym podąża ten wątek jest tak zmienny, jak ostatnimi dniami pogoda. Nie jest tu wyjaśnione również dokąd konkretnie Jonas się wybiera. Autor ogranicza nam dostęp do niektórych informacji, by wzbudzić w nas większą ciekawość i uruchomić naszą wyobraźnię. Również poprzez zmianę nastawienia do całej historii zmienia się jej tutaj przebieg o 180 stopni, zadając zarówno sobie, jak i czytelnikowi bardzo egzystencjalne pytania. Czy ktoś zatęskni? Czy świat da sobie radę beze mnie? Czy świat będzie beze mnie uboższy? Dotyczy to i nas, jak i bohaterów, z którymi obcuje główny bohater „Blizny”.
Kiedy jestem z tobą, chciałbym zostać bohaterem,
o którym marzyłem, kiedy miałem siedem lat;
doskonałym człowiekiem, który zabija
Choć chciałabym móc więcej powiedzieć o samej książce, niezmiernie ciężko mi to zrobić bez ujawniania szczegółów fabuły. Jest to według mnie książka trudna, zarówno by o niej opowiedzieć, jak i by ją całkowicie zrozumieć. Ja odnoszę wrażenie, że nie zrozumiałam jej w pełni, ale nie wiem, czy to skłoni mnie do sięgnięcia po nią kolejny raz. Po pierwszym przeczytaniu byłam nią zachwycona. Od tamtej pory minęły trzy miesiące i nie jestem przekonana, czy ta ocena była słuszna. Jednak, żeby wyjaśnić to w prosty sposób. Konstrukcyjnie, stylistycznie nie mam jej nic do zarzucenia. Przeczytałam ją praktycznie jednego dnia. Mimo wszystko analizując ją po takim czasie, fabularnie nie zachwyca mnie tak jak na początku. Być może chodzi o to, że uważam, iż nie zrozumiałam jej do końca. Z drugiej jednak strony może być to kwestia poruszonego tematu. Książki rynku nordyckiego mają to do siebie, że często podejmowane są tam bardzo przyziemne tematy, jednak dla mnie jest ich chyba za dużo. Nie mogę powiedzieć, żeby mnie zanudziła, że była źle napisana. Nic z tych rzeczy. Mimo wszystko uważam, że jest warta sięgnięcia po nią, dlatego oceniam ją wysoko.