Nastoletnia Renée w swoje szesnaste urodziny otrzymuje od losu brutalną szkołę życia. Wracając z wycieczki wraz ze swoją przyjaciółką, Annie, kierowana niewyjaśnionym instynktem znajduje w lesie ciała zamordowanych rodziców. Nie wierzy w wyjaśnienia policji, że dwoje zdrowych ludzi zmarło na zawał serca w tej samej chwili. Zdesperowana dziewczyna postanawia poznać prawdę na własną rękę. Trafia pod opiekę dziadka, ostatniego żyjącego krewnego i za jego namową rozpoczyna naukę w tajemniczej, oddalonej od cywilizacji Akademii Gottfrieda. W szkole, w której uczniowie mówią biegle po łacinie, w której po zmroku nie można zapalać świateł, w której niektórzy uczniowie znikają, a inni umierają. W miejscu, w którym pozna kogoś niezwykłego i mrocznego. Kogoś kto może okazać się śmiertelnie niebezpieczny.
"Czasem trzeba obejrzeć się za siebie, by zrozumieć to, co niesie przyszłość."
Yvonne Woon, studentka Uniwersytetu Columbia, zadebiutowała nietrafnie przetłumaczoną na język polski książką "Dead Beautiful" w 2011 roku. Niestety początki pisarskie widoczne są zarówno w stylu autorki, jak i jakości powieści. Pomijając błędy stylistyczne za które odpowiada wydawnictwo, w książce nie brakuje błędów logicznych. Niejednokrotnie np. Renée wstaje, żeby za chwilę znowu wstać, mimo, że w między czasie wcale nie siadała. Może nie były to rażące zaniedbania, jednak w znacznej mierze wpływały na odbiór całości, a można było ich łatwo uniknąć. Również styl autorki pozostawia wiele do życzenia. Z jednej strony jest prosty i przystępny, ale z drugiej ubogi i nieco infantylny. Brak doświadczenia autorki przerosło całkiem niezłą koncepcje książki.
Największym zarzut kieruje w stronę wydawnictwa Amber: jak można na pierwszej stronie książki oraz w opisie umieścić informację, którą czytelnik odkrywa na kilkanaście stron przed końcem? Spoiler, który miał zachęcić do sięgnięcia po książkę, spełnia zupełnie odwrotny skutek. Wiele do życzenia pozostawia również okładka, która do najpiękniejszych nie należy. Mdła i nieciekawa bez problemu utonie w morzu innych, o wiele ciekawszych pozycji.
"Nigdy istnieje tylko w twojej głowie. Wszystko jest możliwe."
Początki z "Pięknymi i martwymi" nie były łatwe. Główna bohaterka irytowała mnie, a jej zachowanie było zupełnie niezrozumiałe i nieadekwatne do sytuacji. Np. znajdując ciała rodziców nie wpada w furię, nie krzyczy, nie płaczę, tylko ze stoickim spokojem analizuje układ zwłok, a na koniec przytula się do nich i cierpliwie czeka. Na co? Możliwe, że na zmartwychwstanie, które niestety nie nastaje. Nieraz otrzymuje gotowe wyjaśnienia, których nie przyswaja lub nie zadaje pytań, które powinna. Na szczęście fabuła dosyć szybko nabiera tempa, dzięki czemu książkę pochłania się jednym tchem. Autorka co kilka stron podrzuca nowy wątek, nową tajemnicę albo inną zagwostkę, na bieżąco wyjaśniając stare.
Kreacje bohaterów można określić jako znośną. Nie są wyjątkowo irytujący, jednak nie zachwycają. Główna bohaterka Renée jest z pozoru zwyczajną nastolatką, ale o niezwykłych zdolnościach. Szkoda tylko, że o tak nudnej osobowości. Nie jest ani jakoś szczególnie inteligenta, ani zabawna. Jedyną postacią zasługującą na jakiekolwiek uznanie jest Dante, nasz mroczny i tajemniczy przystojniak. Niestety na nazwisko otrzymał Berlin, co nieco odbiera jego urokowi. Za każdym razem kiedy czytałam jak nasza Reni zachwyca się nad Dante Berlinem, zastanawiałam się: dlaczego? Nawet oklepany Smith okazałby się o niebo lepszy!
"Piękni i martwi" to jedna z tych książek, które jeśli nie zrażą idiotycznym tytułem i mdłą okładką mogą umilić nie jeden wieczór. Autorka wysiliła się i odeszła od tematyki wampirów, wilkołaków i aniołów, serwując nam ciekawą, choć nieco schematyczną historię. Czyta się ją błyskawicznie i wprawdzie niektóre rzeczy już na pierwszy rzut oka wydają się oczywiste, finał i zakończenie jest zaskakujące. Debiutancka książka przerosła możliwości Yvonne Woon, jednak seria ma potencjał, a historia jest na tyle ciekawa, że chętnie sięgnę po kontynuację. ~ hybrisa