Krwiopijcy, pijawy, nosferatu, strzygi. Wampiry można spotkać wszędzie, mimo wszystko najczęściej w literaturze młodzieżowej, odkąd „Zmierzch” znalazł się na polskich półkach. Trzeba przyznać, że książki z tymi nadnaturalnymi postaciami są często dość schematyczne. W końcu ile można czytać o zakochanych krwiopijcach. Jednak „Cena krwi” ma w sobie coś całkowicie innego. To mieszanka kryminału i wampirów. Coś na tyle oryginalnego by chapsnąć ten kąsek.
Autorka Tanya Huff jest urodzoną w 1956 roku, kanadyjską pisarką. Największą sławę zdobyła jej seria z Vicki Nelson, którą zapoczątkowała właśnie „Cena krwi”, o której za chwilę mowa. Na podstawie książek powstał serial pod tytułem „Więzy krwi”, nie miałam jeszcze okazji na niego zerknąć i myślę, że nadrobię stracony czas. Szczególnie, że lubię obejrzeć ekranizację, gdy książkę mam za sobą.
„Cena krwi” opowiada o prywatnej detektyw Vicki Nelson, niegdyś policjantce. Niestety przez pogarszający się wzrok, musiała opuścić stanowisko i rozpoczęła własny biznes. Jej życie toczyło się, jak się toczyło, ale pewnego dnia kobieta znalazła się na miejscu okrutnej zbrodni. Okazuje się, że po mieście grasuje seryjny morderca. Vicki otrzymuje zadanie od dziewczyny jednej z ofriar. Od tamtej pory młoda detektyw zaczęła interesować się bardziej tą sprawą, przez co trafiła w sam środek nadnaturalnych problemów. Została „zmuszona” do współpracowania z wampirem Henrym Fitzroyem, który jest bardziej ludzki, niż może się wydawać. Vicki powoli odkrywa całkowicie inny świat, pełen rzeczy, o jakich można śnić w najgorszych koszmarach. Jak ułoży się jej życie?
Fabuła jest wciągająca, ale nie wystarczająco. Czasem mi czegoś brakowało, ale Tanya Huff wywołała u mnie emocje, które wynagrodziły ten mały minus. Podczas czytania towarzyszyła mi ta specjalna atmosfera, która trzyma w napięciu i nie chce puścić. Starałam się rozwiązać zagadkę wraz z główną bohaterką, którą o dziwo polubiłam. Była odważna, dojrzała i naprawdę sympatyczna. Mogę powiedzieć, że chciałabym ją za przyjaciółkę. Najczęściej spotykam się z głupkowatymi postaciami, które umysłem przypominają dość niedojrzałą bandę, szczególnie jeśli chodzi o wampiryczne powieści. Jednak Tanya Huff skonstruowała przemyślanych bohaterów i każdy z nich ma w sobie coś specjalnego. Nie spotkałam się z jakąkolwiek postacią, której bym nie darzyła sympatią. Dodatkowo muszę pochwalić autorkę za niezłe poczucie humoru. Vicki Nelson cięła ripostami jak ostrym mieczem i nie tylko ona. Kilka razy uśmiechałam się jak głupia do książki, a u mnie to naprawdę rzadko występujące zjawisko.
„Cenę krwi” muszę uznać za początek dość oryginalnej serii. Wampiry, detektywi i zbrodnie. Ta mieszanka spodobała mi się. Szczególnie wątek związany z policją i redakcją był ciekawy. Tanya Huff genialnie opisała reakcje ludzi na niebezpieczeństwo i zazdrość jaką wywołuje sukces innych. Wywołała u mnie obrzydzenie, tak jak Suzanne Collins opisem mieszkańców Panem w trylogii „Igrzysk Śmierci”.
Język jest prosty, książkę czyta się naprawdę szybko. Nawet nie wiem kiedy zaczęłam wertować ostatnie strony lektury. „Cena krwi” jest podzielona na rozdziały. W każdym z nich możemy spotkać się z innym bohaterem. Nieszczególnie lubię tego typu fragmentację, jednak w tym przypadku było to bardzo pomocne. Możemy podpatrzeć kolejne ruchu zabójcy, wampira i oczywiście naszej głównej bohaterki. Minusem jest to, że nie wołałam po zakończeniu książki „jeszcze”. Nie ciągnie mnie specjalnie do kolejnych części mimo, że chętnie je przeczytam. Wydaje mi się, że muszę jeszcze przetrawić tę lekturę, zakończenie powinno zachęcać do sięgnięcia po kontynuacje. Jednak „Cena krwi” tak jakby zamknęła rozdział i nie podpisała „to be continued”.
Oczywiście muszę zwrócić uwagę na okładkę, która mnie urzekła. W szczególności czarne oczyska wampira. Przyciąga wzrok, nieprawdaż? Muszę przyznać, że przypadła mi do gustu bardziej oprawa z drugiego wydania. Aż kipi z niej tajemniczość, która jest naprawdę pociągająca w literaturze.
Podsumowując, mimo kilku minusików mogę polecić tę książkę. Szczególnie wszystkim fanom zagadek, bądź wampirów. „Cena krwi” to pozycja, na którą warto zwrócić uwagę, ponieważ można przy niej nieźle spędzić czas. No i musicie poznać Vicki Nelson, może ktoś znajdzie w niej wzór do naśladowania?
Ocena: 8/10