Wiele osób uważa rodzinę za najwyższą wartość w życiu. Może nie ubiera tego dosłownie w takie słowa, jednak wielokrotnie słyszy się, że ktoś byłby gotowy umrzeć za swoje dzieci, partnera, rodziców czy rodzeństwo. Oczywiście jak w każdym przypadku jest to mocne uproszczenie sytuacji, ponieważ w życiu dzieją się różne rzeczy i niektóre są dobre, niektóre złe, a niektóre neutralne. Na szczęście nie żyjemy w świecie zero-jedynkowym. W końcu pojawia się też to sławne powiedzenie "z rodziną najlepiej wygląda się na zdjęciu". Myślę, że to również jest pewien fakt. Kolejnym jest też stwierdzenie, kim dla nas jest rodzina. Czy chodzi dosłownie o więzy krwi? Czy może o bliskość? Jedno jest dla mnie pewne – nasze życie jest pełniejsze, gdy mamy przy sobie swoich bliskich.
Rose musiała najpierw pożegnać się ze swoją matką, a następnie los odebrał jej ojca. Trafiła pod opiekę swoich ciotek, które nieświadomie pogłębiały rozpacz dziewczynki i jej złe samopoczucie. Uratował ją powrót brata ojca, czyli jej prawnego opiekuna. Wuj Alec okazał się mężczyzną otwartym, pełnym sympatii do świata i z olbrzymim poczuciem humoru. Postanowił zadbać o swoją bratanicę, dając jej dogłębną miłość i... siedmiu szalonych kuzynów. Dotychczas Rose nie miała okazji ich poznać, teraz musi zmierzyć się z wesołym i energicznym Klanem. Czy przystoi młodej pannie tak blisko przyjaźnić się ze sforą nieznośnych chłopaków? Czy elegancja i dystyngowanie są domeną dziewczyny? I przede wszystkim czy znajdzie ona szczęście wśród dotychczas nieznanych sobie członków rodziny?
Louisa May Alcott zdobyła moje serce ciepłem cyklu "Małe Kobietki". Do dzisiaj mam w głowie wspomnienie, gdy na początku uważałam tę serię za przesadnie moralizujące dzieło. Wtedy nie zdawałam sobie sprawy, że za kilkadziesiąt stron będę wiernym czytelnikiem i pozostanę całkowicie zauroczona w siostrach March. Dlatego bez najmniejszego zawahania sięgnęłam po "Ośmioro kuzynów". Miałam niepodważalną pewność, że pisarka mnie nie zawiedzie.
Styl, którym posługiwała się pisarka, niesie ze sobą tak cenione przeze mnie połączenie cudownej prostoty z pewnego rodzaju wyrafinowaniem i inteligencją. Wszystkie wydarzenia są przez nią opisywane w sposób barwny, miejscami wręcz kunsztowny, ale zarazem emocjonalny. Gdzieniegdzie można zaobserwować dyskretne zwroty do czytelnika, co sprawiło, że miałam wrażenie, że powieść została napisana specjalnie z myślą o mnie. Poczułam się wyjątkowa i wyróżniona, co dało mi motywację, by czytać w jeszcze większym skupieniu i zaangażowaniu.
Natomiast sama historia niesie ze sobą niepowtarzalne ciepło, które rozczula i sprawia, że czytelnik nagle widzi świat w różowych okularach – jest on pełen dobroci, serdeczności i życzliwości, a jeśli stanie się coś złego, to pełen wsparcia. Bez wątpienia jest to wizja wyidealizowana i niekiedy absurdalnie nierzeczywista. Jednak jestem zdania, że czasami dokładnie tego typu obrazów potrzebujemy. Potrzebujemy wierzyć, że gdzieś istnieje ten sielankowy obraz. Niemniej najbardziej doceniam w fabule przedstawienie codzienności. "Ośmioro kuzynów" nie przedstawia niesamowicie szczęśliwych wydarzeń, które nas oczarowują. To zwykła codzienność olśniewa i daje nadzieję na jutro. Louisa May Alcott w sposób wybitny podkreśla, że to najzwyklejsze zdarzenie może być pełne skrajnych emocji i dawać satysfakcję z życia lub daje impuls, by coś w nim zmienić.
Choć tak jak wspomniałam na początku, powieści pisarki mają wydźwięk moralizujący, co dla niektórych czytelników może okazać się mocno frustrujące. Tym bardziej że to były jednak inne czasy i wiele przedstawionych treści we współczesności nie ma i nie powinno mieć miejsca bytu. Tutaj trzeba potrafić odróżnić specyfikę ówczesnych czasów z wartościowymi treściami. Autorka ukazuje wagę relacji międzyludzkich i wzajemnego wsparcia. Wydźwięk jest wystarczający – należy dbać i szanować bliskie sobie osoby. Zgadzam się z tym i być może dlatego książka nabrała dla mnie tak wielkiego znaczenia. Tutaj odnosi się to w szczególności do rodziny, lecz jestem pewna, że można to przełożyć na przyjaciół. W "Ośmiorgu kuzynów" wybrzmiewa również motyw podążania za samym sobą wbrew opinii innych. W tym przypadku to bez wątpienia treść uniwersalna, gdyż niezależnie od czasów zawsze są ludzie, którzy chcą podążać wbrew standardom i schematom, a są blokowani w imię stereotypów. Czy tego naprawdę potrzebujemy?
Sama postać Rose jest niesamowicie ciekawie wykreowana, gdyż nie jest to postać, która od pierwszych stron wzbudza sympatię. Rose ma wiele wspaniałych zalet i wiele irytujących wad. Wraz z opowieścią coraz lepiej poznajemy dziewczynkę w momencie jej wewnętrznej przemiany. Dostajemy rachunek jej poczynań w kontekście najróżniejszych zdarzeń i wtedy możemy samodzielnie zdecydować, czy polubimy tę małą kobietkę. Zawiodłam się trochę na kreacji kuzynów. Byłam przekonana, że dostanę całą gamę rozbudowanych osobowości, tymczasem każdy z kuzynów to wyłącznie kuzyn i poza jakąś jedną charakterystyczną cechą jego kreacja nie istnieje.
"Ośmioro kuzynów" to wspaniała powieść, która bazuje na cieple i serdeczności. Daje poczucie, że życie jest piękne, a problemy i przeciwności losu przy odpowiedniej motywacji da się pokonać. Wiele aspektów nie można przyrównać do rzeczywistości, lecz taka wiara w lepsze jutro i naturalne szczęście jest nam potrzebna.