” Czasem mam wrażenie, ze blogów o literaturze jest więcej niż wydawanych książek „
Bardzo długo zastanawiałam się nad recenzją ostatniej a w zasadzie pierwszej części „ Róży Krull na tropie „. Dlaczego? Bo o ile poprzednio podobał mi się styl autora i bawiły mnie jego żarty oraz wnikliwość jego obserwacji to tym razem coś nie zagrało. Nawet jestem zadowolona, że czytałam od końca, bo po tej książce chyba raczej nie sięgnęłabym po następne.
„ Do trzech razy śmierć „ jest niestety najsłabszą z całej serii i nie podobała mi się tak bardzo jak późniejsze przygody Róży. Nie znalazłam tego wszystkiego, za co chwaliłam autora. Owszem sposób narracji i język podobny jak w dwóch pozostałych na luzie i z humorem, ale tym razem na granicy dobrego smaku. Być może autor jest wnikliwym obserwatorem ludzkiej natury i potrafi te obserwacje przelać na papier, ale przedstawienie środowiska pisarek w tak karykaturalny i przerysowany sposób sprawił, że momentami wyszło wręcz żałośnie, żeby nie rzec prostacko.
Zdaję sobie sprawę, że żadne środowisko także i literackie nie jest wolne od zawiści, że nie wszyscy się kochają, zazdroszczą przy tym innym sukcesów i obsmarowują sobie wzajemnie tyłki. Jest to zapewne dobry powód do żartów i można by sądzić, że autor ma dystans do ludzi ze swojego kręgu jak i blogerów, ale jakoś mam dziwne przeczucie, że poużywał sobie na koleżankach po fachu. Ale być może nie wiele wiem o układach i układzikach jestem w końcu zwykłą zjadaczką chleba i nie znam się na tego typu żartach i nie umiem określić czy poczytać to, jako luz i dystans czy też złośliwość. Skoro koleżanki Alka Rogozińskiego są tym zachwycone to mnie nic do tego. To tak na marginesie taka moja mała dygresja.
A wracając do książki i jej fabuły akcja rozwija się dość szybko i równie szybko się książkę czyta i jak sądzę tak samo szybko zapomina. Intryga kryminalna nie jest specjalnie zawiła już w połowie powieści domyśliłam się, kto jest sprawcą. Z postaciami jakoś szczególnie się nie zaprzyjaźniłam i jak dla mnie to całe towarzystwo mogło się wzajemnie wymordować i fakt ten nie zrobiłby na mnie specjalnie wrażenia. Myślę, że wzięło to się z stąd, że akcja tak pędzi do przodu, że nie miałam czasu, aby wkręcić w intrygę i zżyć się z którymś z bohaterów.
Róża Krull autorka kryminałów i tłum jej koleżanek piszących książki zrobiły sobie „ zlot czarownic „ w bliżej nieokreślonym zamku w miejscu gdzie psy pewną częścią ciała szczekają. Większość z nich nie pałała do siebie miłością ba nawet sympatią, więc gdy pada pierwszy trup każda z nich mogła mieć motyw a całe towarzystwo zamiast wziąć nogi za pas siedzi i czeka aż zamordują kogoś następnego. Styl pisania autora jest bardzo lekki natomiast fabuła mało realna naszpikowana dziwnymi zbiegami okoliczności, o których prawdziwi mordercy czy śledczy mogliby tylko pomarzyć.
„ Do trzech razy śmierć „ zapewne rozbawiła i rozbawi niejedną osobę, ale ja nie popłakałam się ze śmiechu, bo humor był niestety trochę wymuszony i zamiast śmieszyć wywoływał momentami irytację i zażenowanie.
„ Czy wszyscy pisarze są pierdolnięci ?! (...) Zdecydowanie większość, a pozostali po prostu się dobrze kamuflują „ A do którego grona należy autor ?