„Cyberpunk. Odrodzenie” Andrzeja Ziemiańskiego to książka, którą zapowiadałam na blogu już w styczniu. Miała się ukazać 14 kwietnia. Plany te jednak pokrzyżowała epidemia. W końcu, 12 sierpnia książka miała swoją premierę. Czekałam na nią pół roku, moje oczekiwania wobec niej były więc ogromne. Czy im sprostała?
Pewnego dnia Lani Staller odwiedza pewne doskonale strzeżone laboratorium. Chwilę rozmawia z ochroniarzem, po czym z zimną krwią morduje kilkanaście osób i jakby nigdy nic wychodzi na zewnątrz, znów swobodnie gawędząc z tym samym człowiekiem. Alex Staller, siostra bliźniaczka Lani, zawodowa oszustka, pozwala się zaaresztować, aby dać siostrze więcej czasu na ucieczkę. Kiedy policja odkrywa swoją pomyłkę, Alex zostaje wypuszczona, a stróże prawa ruszają na poszukiwanie jej siostry morderczyni. Do tej sprawy zostaje wyznaczony były policjant, który od dłuższego czasu nie służy czynnie w policji, ponieważ cierpi na nieuleczalną marsjańską gorączkę. Razem z partnerem podążają śladem Alex, udoskonalonej dzięki wszczepionemu wojskowemu implantowi. Wiedzą, że dziewczyna doprowadzi ich do siostry. W międzyczasie dochodzi do kolejnych bardzo podobnych morderstw. Jest w tej sprawie coś dziwnego, bo zabójcy wydają się być chwilę później zupełnie innymi osobami. Śledztwo prowadzi Sheya Scotta i Lou Landona aż do Zakazanego Miasta, w którym rządzą gangi, a przestępczość, handel bronią, nowymi technologiami i ludzkim ciałem kwitnie w najlepsze. Czy mężczyznom uda się rozwikłać zagadkę zanim będzie za późno? O co w tym wszystkim chodzi i co wspólnego mają ze sprawą obie siostry?
Musicie sprawdzić. Koniecznie. Ta książka wymiata! „Cyberpunk. Odrodzenie” to idealne połączenie sci-fi i kryminału osadzone w klimatach cyberpunku z właściwą gatunkowi specyfiką. Rzecz dzieje się w Zakazanym Mieście, miejscu ogromnym, zdewastowanym, przeludnionym, w którym jednostka nie znaczy nic. W miejscu, w którym rządzi przemoc wspomagana przez nowoczesne technologie. Gdzie mimo ogromnego postępu technologicznego bieda aż piszczy, ludzie są pozbawieni nadziei i zdemoralizowani. Gdzie gmeranie w genach jest na porządku dziennym, a cybernetycznie zmodyfikowani ludzie nikogo nie dziwią. Tym światem przyszłości rządzą gangi i wielkie korporacje. Do takiego świata trafia najpierw Alex ze swoim nieodłącznym asystentem, a zaraz za nią policjanci. I chociaż Shey to człowiek trochę starej daty, w dodatku umierający, nie tylko świetnie się w tym świecie odnajduje, ale też wykazuje się niezwykłą odwagą, niezłomnością, sprytem, inteligencją i znajomością technologii, o których nam się nawet nie śniło. Pokochałam tego bohatera całym sercem i drżałam o niego za każdym razem, kiedy cokolwiek mu zagrażało. A trzeba przyznać, że Shey Scott lubi pakować się w kłopoty. Nie straszne są mu jadowite żmije, ani uzbrojeni po zęby gangsterzy. I co z tego, że facet ledwo zipie na coraz większej dawce leków. Co z tego, że może nie dożyć jutra. On jest jak Rambo, nieustraszony komandos o nadludzkich możliwościach. A przy tym to bardzo wrażliwy człowiek. Chociaż nie musi, troszczy się o Alex. Gdyby nie on, dziewczyna nie miałaby szansy przeżyć po tragicznym w skutkach postrzale. Gdyby nie on, nie miałaby szans na implant wart miliony, do tego cud techniki, mimo że sprzed siedemnastu lat. Gdyby nie on wreszcie, nie wyszłaby cało z kolejnej, zagrażającej jej życiu, opresji. Axel to również bohaterka, której nie sposób nie lubić. Zwariowana, żywiołowa, temperamentna. Silna, twarda, pewna siebie. Kompletny leń, jeśli chodzi o ćwiczenia fizyczne, czego nie omieszka co chwilę wypominać jej Kitty, implant z którym jest zmuszona dzielić życie. Genialne są rozmowy tej dwójki! Kitty, jak go pieszczotliwie nazywa Axel, to sztuczna inteligencja, której priorytetem jest ochrona dziewczyny, odkąd zamieszkał w jej głowie. Ale implant podchodzi do tematu inaczej niż spodziewała się kobieta. Nie tylko podpowiada jej w sytuacjach zagrożenia życia, ale mówi, co ma jeść, zabrania różnych rzeczy, wytyka brak kondycji. Prawdziwą przyjemnością było przysłuchiwać się ich interesującym i przezabawnym dyskusjom. Również rozmowy, w których brali udział Shey i Lou, a także Shey i Axel odbywały się na podobnym humorystycznie poziomie. Kitty, Shey i Alex to moi ulubieni bohaterowie powieści. Plus jeszcze trochę Landon, nieco zachowawczy na początku, ale rozkręcający się pod wpływem Scotta Hindus. Jednak postaci jest więcej, sporo więcej. I nie ma żadnego problemu, aby się z powodzeniem wśród nich odnaleźć. Wszystkie zawiłości stworzonego przez autora świata zostały dobrze wytłumaczone, a działanie nowych technologii wyłuszczył wręcz łopatologicznie, dlatego nie ma żadnego problemu, aby wszystko w lot zrozumieć i cieszyć się rewelacyjną lekturą. Nawet jeśli nie przepadacie za sci-fi, a cyberpunkowe klimaty są Wam obce.
Wątek kryminalny jest rewelacyjny. Intryga została świetnie skonstruowana. Jest szczegółowa, przemyślana od A do Z. I nieprzewidywalna. Od pierwszego akapitu trzyma w niesamowitym napięciu. Akcja jest bardzo dynamiczna, cały czas coś się dzieje. Jeśli nie Axel wpada w tarapaty, robią to Shey i Lu. Nie brak tej książce zaskoczeń, a zakończenie przynosi największe z nich. Tego się spodziewałam, znając już trochę prozę autora. Nie podejrzewałam jej jednak o wywołanie takich emocji, które udało jej się wywołać. I za to ogromny plus. Duży plus również za wspaniały klimat powieści. Jest tajemniczo i duszno, momentami wręcz klaustrofobicznie. Mroczną atmosferę podkręcają dodatkowo enigmatyczni bohaterowie, których oblicza odkrywamy stopniowo i z rosnącym zainteresowaniem. Wszystko jest w tym świecie dopracowane, idealne wręcz. Nie ma w książce dłużyzn, dialogi są żywne, naturalne, błyskotliwe i przezabawne.