Każdy chyba zna nazwisko słynnej Joanny Chmielewskiej, polskiej autorki kryminałów. Pisarka ma na swoim koncie niezliczoną ilość książek, nie tylko powieści kryminalnych z tak charakterystycznym dla niej humorem, ale również autobiografii i poradników. Ja sama jestem jej fanką, zwłaszcza jej pierwszych książek, przy których nierzadko płakałam ze śmiechu. Niedawno wpadła w moje ręce jedna z jej nowszych powieści, pt. „Dwie głowy i jedna noga”. Jakie wrażenie zrobiła na mnie ta książka, o tym za chwilę.
Pozwólcie, że po raz pierwszy zacytuję fragment książki z okładki, uważam bowiem, że nic tak doskonale nie opisuje fabuły, jak ten właśnie fragment, który spowodował między innymi to, że po tę książkę w ogóle miałam ochotę sięgnąć:
„Na myśl, że jadę na spotkanie z mężczyzną życia z ludzką głową w bagażniku, coś mi się zrobiło. Dostałam histerycznego ataku śmiechu. Przechyliłam się, wepchnęłam twarz w fotel pasażera, wyłam, piałam, płakałam i nie mogłam się uspokoić. Podkręciłam szybę, żeby mnie nie było słychać, ale i tak jakiś człowiek przyglądał mi się z zainteresowaniem z odległości kilkunastu metrów. Nie mógł chyba odgadnąć, że tak reaguję na kawałek trupa…?
Przeszło mi wreszcie, usiadłam normalnie. Zdołałam się skupić.
Rozwiązanie najprostsze: wyjąc torbę i wrzucić do kosza na śmieci. Nie tu, tu zostałam zauważona. W następnej stacji, na następnym parkingu, gdzie spróbuję się niczym nie wyróżnić.
Znajdą tę głowę i co będzie dalej?”
Który miłośnik Joanny Chmielewskiej po takim opisie nie sięgnąłby po tę książkę? Podejrzewam, że niewiele by było takich osób. I jak najbardziej samo nazwisko autorki już jest dla niej reklamą, nic specjalnego w tym kierunku nie musi robić. Ale czy słusznie?
Jak po przeczytaniu wielu powieści Chmielewskiej, jej pierwszych powieści, śmiałam się do łez i pochłaniałam te książki praktycznie od razu w całości, tak jej nowsze kryminały jakoś mi nie idą. Czyżby autorka się wypaliła? Uwielbiam Chmielewską, przede wszystkim za humor, za to, że jej książki zawsze poprawiają mi samopoczucie, ale tym razem albo mi się już „przejadło”, albo nie wiem. Może brak nowych pomysłów? Bo nic w „Dwóch głowach i jednej nodze” nie ma, czego już bym nie znała, jest podróż po Europie, która powtarzała się nie raz, jest specyficzne podejście do policji i ich działań, są nawet dwie Chmielewskie, które w którejś z powieści też już się pojawiły… Jest jednak coś, czego nie było: trochę nudnawa akcja i jakaś zawiła intryga, która tylko miesza czytelnikowi w głowie. I humor też już jakby nie ten sam. Urozmaiceniem jest postać Grzegorza, czyli wspomnianego mężczyzny życia, ale wątek też jakby nie w pełni rozwinięty, a szkoda… No brakuje ewidentnie czegoś w tej powieści, jeśli porównamy ją do wcześniejszych książek autorki.
Nie mówię oczywiście, że jest zła. Nie jest, ale dobra też nie. Akcja się trochę wlecze, bo ileż można czytać, jak bohaterka, swoją drogą sama Joanna Chmielewska (co też się pojawia wcześniej) wozi ze sobą po Europie w bagażniku ludzką głowę i zastanawia się, co z nią zrobić, radzi się Grzegorza, w końcu oboje zaczynają debatować nad tematem, wywlekają stare znajomości ze szkoły i studiów… Taki miszmasz, który nie wiadomo do czego prowadzi. Czytało mi się tę książkę tak sobie, nie pomyślałam co prawda ani razu o tym, żeby ją odłożyć i dać sobie spokój, ale jednak… co się stało z dawną Chmielewską, nie wiem – faktem jest, że wolę zdecydowanie wcześniejsze, starsze jej książki.
„Dwie głowy i jedna noga” jest raczej powieścią dla fanów autorki, dla weteranów, zaznajomionych już z jej twórczością. Tym polecam jak najbardziej. Nie polecam jednak komuś, kto nie zna jeszcze jej powieści, bo tylko się zrazi. Ci niech poszukają pierwszych jej książek, np. „Romans wszech czasów”, „Krokodyl z kraju Karoliny” czy „Wszystko czerwone” – są genialne i na pewno poprawią Wam humor. A potem dopiero sięgnijcie po „Dwie głowy…” i ewentualnie porównajcie.
[
http://mojeczytadla.blogspot.com/2012/10/dwie-gowy-i-jedna-noga.html]