Motyw obozowy stał się ostatnio niezwykle popularny. Z jeden strony to dobrze, bo przecież o historii, nawet bolesnej, należy mówić. Z drugiej, powieści coraz bardziej skręcają w stronę romantycznej fikcji, ubierając brutalne fakty w śliczne banały. Którą drogą postanowiła pójść Nina Majewska - Brown „Dwie twarze. Życie prywatne morderców z Auschwitz”?
Ann jest narzeczoną, a zaraz potem żoną esesmana. Jej wizję romantycznej miłości pięknie uzupełnia ideologia o rasie panów. Czuje się lepsza od innych, jakby Hans wprowadził ją w świat elit. Nie ma jednak bladego pojęcia, co dzieje się za ścianami obozu. W przeciwieństwie do Magdaleny, która na co dzień zajmuje się jej domem, ogrodem, sprząta, gotuje i spełnia wszelkie zachcianki. Światy tych kobiet są zupełnie inny, a dzieli je tylko mur.
Mam do tej historii mieszane uczucia. Pierwsze wrażenie było bardzo pozytywne, opowieść snuła się wartko i lekko. Aż nieprzyzwoicie lekko jak na opisywaną tematykę. Pierwszy rozdział to mrzonki głupiutkiej dziewczynki z bogatego domu, która wszystko „łyka” bez mrugnięcia okiem i marzy tylko o urodzeniu jak największej liczby dzieci.
Potem otrzymujemy dość dziwną wstawkę historyczną, streszczającą nam tematykę obozu, Hitlera i trochę samej propagandy. Nie jestem jakąś wielką pasjonatką tematu, dlatego część z tych informacji było dla mnie nowością. Mogę więc powiedzieć, że ta wstawka była przydatna. Jednak konstrukcyjnie zupełnie mi nie grał. Była dość długa, na początku zastanawiałam się, czy w ogóle wrócimy do fabuły. Co więcej, w tej formie występował tylko raz, po pierwszym rozdziale. Po każdym następnym mamy tylko serię przypisów, które podpierają fabułę prawdą historyczną. One wyglądają o wiele lepiej, bardziej pasują mi do konstrukcji książki. Pod tym względem naprawdę doceniam ogrom pracy, którą autorka włożyła w pozyskanie informacji. Widzę też, że za wszelką cenę starała się uniknąć sytuacji, jaka dotknęła niesławnego „Tatuażystę…”. Cóż, z pewnością cel został osiągnięty. Nie wydaje mi się, żeby autorka przy takiej liczbie danych mogła popełnić merytoryczny błąd.
Z drugiej, sama fabuła nie budzi już takich emocji. Owszem, nadal przekaz jest dość silny, jednak fabuła i konstrukcja postaci są proste jak konstrukcja cepa. Brak w nich głębi, punktów zwrotnych, meandrów akcji. Bohaterowie nie zmieniają się praktycznie przez całą opowieść. Owszem, może Ann odrobinę się starze, ale do samego końca pozostaje pusta i naiwna. Nie zadaje pytań, nie zastanawia się, niewiele wątpi czy kwestionuje. Naprawę liczyłam na jakiś przełom. Niestety nie było go, a sama opowieść zakończyła się bez przytupu. Tym razem akcent został położony na fabularyzowanie historii, nawet za cenę jakości opowieści.
Wracając jednak do kwestii edukacyjnych, materiałów do dokształcania się jest tu naprawdę sporo. Obok obszernego zamknięcia pierwszego rozdziałów i licznych, długich przypisów po każdym, w historie wplecione są też zdjęcia, czy dokumenty ilustrujące przytaczane fakty. Całość zaś dopełniają zamieszczone na końcu liczne relacje, będące bez wątpienia inspiracją dla fabuły.
Dla kogo jest to książka? Z pewnością nie przypadnie go gustu osobom za pan brat z tematyką obozową, które na ten temat wiedzą wiele i nie razy czytały źródła historyczna. Jest to raczej propozycja dla tych, którzy chcą poznać temat, nie naciąć się na błędy, ale jednocześnie nie czytać o okrucieństwie, przynajmniej nie w szczegółowy sposób. Nawet lekka historia może dać do myślenia, pomimo tego, że jest dość prosta, to jej przekaz jest mocny i dający do myślenia. Książkę przeczytałam jednym tchem, na początku zrobiła na mnie dobre wrażenie, potem doszłam do przemyśleń, które wskazałam powyżej, ale ostatecznie i tak uważam, że warto było.
Książkę otrzymałem/otrzymałam z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl.