Świat w którym żyjemy przetrwał już kilka zapowiadanych końców. Nie uległ jednak zagładzie, mimo schyłków wieków lub nowego tysiąclecia. Według niektórych to właśnie za kilka dni ma się skończyć świat. Nie chcę jednak wnikać w to kto w tą zapowiedź wierzy a kto nie. Chciałbym natomiast przedstawić powieść, która nawiązuje do tego krótkiego wstępu. "Dzień Tryfidów" napisany w 1951 roku przez Johna Wyndhama zalicza się do gatunku fantastyki postapokaliptycznej i przedstawia ciekawą wizję apokalipsy.
Tytułowe tryfidy to rośliny, jednak zdecydowanie wyróżniające się wśród innych gatunków. Nikt nie wie skąd się wzięły, jednak gdy okazało się, że mogą mieć duży wpływ na przemysł i produkcję oleju, zaczęto je hodować. Miały one jeszcze kilka dodatkowych zdolności, potrafiły prymitywnie przemieszczać się, czy też atakować, można było jednak temu zapobiec. Wkrótce tworzono szkółki tych roślin, były one w każdym ogródku a człowiek miał nad nimi jedną wielką przewagę: zmysł wzroku.
Jest tak do dnia, w którym na niebie można było zobaczyć dużą ilość spadających gwiazd czy też odłamków komety w mocnej zielonej poświacie. Okazuje się bowiem, że każdy kto tego wieczora patrzył w niebo, stracił bezcenny zmysł jakim jest wzrok. Zachowali go tylko nieliczni, którzy z różnych, niekiedy banalnych powodów nie mogli oglądać tego ostatniego przedstawienia. Od tej chwili będą oni odgrywać dużą rolę w walce o przetrwanie wielu ludzi.Wraz z dwójką widzących bohaterów, Williamem Masenem i Josellą Playton przemieszczamy się ulicami pełnego śmierci Londynu i innych miast.
Większą i ważniejszą częścią książki jest właśnie nieudolne życie ludzi po tym jak stracili zdolność widzenia. Setki tysięcy ślepych ludzi wychodzi na ulicę próbując w jakiś sposób zdobyć jedzenie i szukać pomocy. Tworzone są grupy ludzi widzących o różnych poglądach, sposobach przetrwania i pomysłach na zapewnienie ciągłości gatunku ludzkiego. Książka często zaskakuje i szokuje, upadłe społeczeństwo jest skłonne zrobić wiele niezawsze dobrych rzeczy by utrzymać się przy życiu. Już w tym momencie panuje istny chaos, okazuje się jednak,że to nie wszystko.Po jakimś czasie przychodzi prawdziwy horror jakim są tryfidy nad którymi nikt nie może zapanować. Potrafią zabijać i robią to, często działając w grupach i przypominając,mimo że to tylko rośliny, istoty inteligentne.
Po raz kolejny przekonuje się, że wiek książki nie świadczy o jej jakości. Książki starsze mają często do zaoferowania czytelnikowi wiele więcej niż dzisiejsze nowości i bestsellery. "Dzień Tryfidów" to bardzo dobra, zdecydowanie godna uwagi opowieść. Udowadnia, że nie trzeba wybuchów wulkanów, meteorytów, trzęsień ziemi czy huraganów by znany nam świat uległ zagładzie. Gorąco polecam wszystkim miłośnikom gatunku i nie tylko.