Zbliżają się dziesiąte Głodowe Igrzyska, w tym roku zostają wprowadzone nowe zmiany. Trybuci otrzymają swoich mentorów, którzy będą mogli ich jakoś naprowadzić lub podpowiedzieć jak wygrać. Osiemnastoletni Snow otrzymuje pod swoje skrzydła dziewczynę z dwunastego dystryktu. Ich relacja zaczyna być inna niż innych, a on chce zrobić wszystko, by to właśnie ona zwyciężyła. Nie cofnie się przed niczym. To co może uzyskać jest ważniejsze od wszystkiego. Tylko co będzie w stanie poświęcić? Do czego będzie w stanie się posunąć? Czy jego trybutka wygra? Co stanie się z nim po igrzyskach?
Igrzyska śmierci były jedno z pierwszych książkowych serii, z którymi się zapoznałam. Mam do nich sentyment, dlatego byłam tej książki bardzo ciekawa. Obawiałam się jednak, że może ona popsuć moje postrzegania i wspomnienia na gorsze. Jednak gdy już ją skończyłam, zaczęłam myśleć o tej trylogii zupełnie w innym kontekście i specjalnie obejrzałam ekranizacje, by zobaczyć nawiązania z tej powieści do głównej historii. Byłam w wielkim szoku jak to bardzo okazało się spójne i się wzajemnie uzupełniało!
Jak można się domyślić to Snow jest głównym bohaterem, który dopiero poznaje, jak działa Kapitol od środka, zauważa jego wady i zastanawia się jak można to ulepszyć, jak ta "śmietanka" najważniejszych ludzi dyryguje wszystkimi, wykorzystuje ich i traktuje nieludzko i okrutnie. Ma dużo dylematów czy takie postępowanie jest dobre i potrzebne. Autorka świetnie oddała te rozmyślenia i rozterki, jednak czasami tych monologów było aż za dużo. Ogólnie Snow jako postać jest bardzo złożona, bo młoda osoba nie wie co chce robić w przyszłości, nie wszystko rozumie i chciałby, by było lepiej niż obecnie. Czasami zachowywał się irracjonalnie i robił kompletnie co innego niż miał w planach. Swoich najbliższych nie zawsze traktował tak, jak powinien. Momentami irytował i drażnił. Bardzo za to utożsamiałam się z Sejmusem. Kompletnie rozumiałam jego zachowanie i postępowanie. To była osoba, która miała swoje chwile słabości, a jednak mimo tego chciała zachowywać się jak należy i nie pozwolić na dyskryminacje ludzi. To tragiczna postać, ale podejrzewam, że wiele osób będzie się z nią utożsamiać.
Książkę pomimo objętości, białych stron i dużej ilości monologów Snowa czyta się bardzo szybko. Autorka jakoś sprawiła, że idzie się przez nią jak burza i nie wiadomo kiedy minęło kolejne kilkanaście stron. Historia głównej postaci jest ciekawa, chociaż znając Igrzyska wiadomo jak musi się skończyć. Jednak to nie przeszkadza i jeszcze bardziej zachęca do kontynuowania czytania!
Podsumowując Ballada ptaków i węży to niesamowicie ciekawa historia. Jak ja sama nie lubię zbytnio tego typu "dodatków", tak tutaj jestem szczęśliwa, że się z nią zapoznałam. Teraz ponownie oglądam ekranizacje i bardziej rozumiem pojedyncze nawiązania, które zostały przedstawione właśnie w tej pozycji. Dowiadujemy się dlaczego Snow nie lubi Dystryktu 12, skąd tyle o nim wie. Skąd jest jego zamiłowanie do róż no i skąd się wzięły pewne "atrakcje" podczas każdych kolejnych igrzysk. Jeżeli jesteście fanami tej historii, to zdecydowanie powinniście zapoznać się z tą pozycją!