Obawiam się, że nie jestem już w stanie czytać bezkrytycznych książek o kościele katolickim, nawet tych przeznaczonych dla dzieci. Piękne idee miłości bliźniego zostały tak okrutnie wypaczone w dziejach chrześcijaństwa i nadal są wykorzystywane jako narzędzia budujące nienawiść, że nie sposób pominąć ich milczeniem. Taka refleksja naszła mnie podczas lektury encyklopedii młodego katolika „Mój Bóg, moja wiara” – z jednej strony wspaniałej pomocy katechetycznej, która, z drugiej strony budzi mój wewnętrzny sprzeciw pomijaniem ciemnej strony historii chrześcijaństwa.
Książka jest podzielona na trzy części. Pierwsza z nich dotyczy Biblii i zawiera najważniejsze historie biblijne, poczynając od stworzenia świata, po życie i nauczanie Jezusa i jego Apostołów. Niektóre z nich zostały przedstawione w formie komiksu. Druga część opowiada historię chrześcijan i tej właśnie nie mogę przyjąć bezkrytycznie. Wszystkie rozdziały pokazują katolików jako miłujących pokój, szerzących przyjaźń, dobro i postęp, natomiast dobrze wiemy, jak wyglądały kwestie wypraw krzyżowych, wyniszczających wojen religijnych, misjonarstwo w Afryce i Amerykach oraz inkwizycja. Nie sposób też zapomnieć pozycji kościoła wobec odkryć naukowych kłócących się z prawdami wiary. Nie umniejszam przy tym dobrych przykładów, jak Matka Teresa z Kalkuty, której również poświęcono uwagę w książce.
Ostatnia, trzecia część omawia to, w co wierzą chrześcijanie i co to tak naprawdę znaczy – wierzyć. Pokazuje Boga jako kochającego ojca, do którego zawsze można się zwrócić ze swoimi problemami, mówi o Duchu Świętym, życiu wiecznym, grzechu, świętych, modlitwie, sakramentach oraz głównych wymaganiach, jakie stawia przed nami chrześcijaństwo: wybaczeniu, dzieleniu się, rozwoju duchowym. Wreszcie mszy i roku liturgicznym.
Książka jest pogodna, pięknie zilustrowana i bogata w informacje potrzebne młodemu katolikowi. Podobają mi się komiksy, które wykorzystano do wyjaśnienia niektórych zagadnień. Język jest przyjazny, zrozumiały i ciepły.
Nie mogę jednak myśleć o niej w oderwaniu od realizacji pięknych idei chrześcijańskich w historii chrześcijaństwa, budzącej ogromny dysonans w mojej głowie. Nawet w dziecięcej literaturze krytycyzm jest potrzebny.