„Wspomnienia, przepowiednie i fantazje,
przeszłość, przyszłość
i moment śmierci pomiędzy nimi
są jednością w krainie,
gdzie trwa niekończący się dzień.
Świadomość tego jest Wiedzą,
umiejętność wykorzystania – Sztuką”.
Pamiętnej nocy roku 1848 na górze nieopodal Everville, została otwarta brama do zupełnie innego wymiaru...do tzw. morza snów Quiddity. Korzystając z tej sposobności, bramę tą przekroczyło wiele stworzeń, jednak wszystkie zginęły z rąk swoich pobratymców. Przejście między dwoma światami nie zostało nigdy zamknięte. Teraz zbliża się czas zagłady. Zło, od wieków czyhające w niedostępnym człowiekowi świecie, chce przekroczyć granicę...
Dzieła Clive’a Barkera w latach osiemdziesiątych zbiły z tropu wielu pasjonatów gatunku. I o ile w filmie, splatterpunk już był, można rzec, zadomowiony, o tyle w literaturze dopiero raczkował. Niektórzy krytycy wręcz obłąkańczo łapali się za głowę, zarzucając Barkerowi brutalizowanie języka literackiego i sprowadzanie dzieła do rangi mięsa. Liverpoolczyk szedł jednak własną drogą, co niebawem miało się objawić najlepszymi utworami z gatunku dark fantasy w dorobku artystycznym Barkera. Sam pisarz został dostrzeżony przez innych twórców grozy, m.in. Stephena Kinga, który nazwał go przyszłością horroru. „Everville” jest sztandarowym (co nie znaczy najlepszym) przykładem pisarstwa liverpoolczyka.
Wydana w roku 1994 „Everville” to druga część tzw. trylogii sztuki i jednocześnie kontynuacja „Wielkiego sekretnego widowiska” autorstwa brytyjskiego mistrza grozy, Clive Barkera. Czytelnicy znający „Wielkie sekretne widowisko”, odnajdą tu kilka postaci z tej powieści. Mowa tu oczywiście o Tesli, Harrym D`Amour, Jo-Beth, Tommy’m Ray’u, Grillo oraz Howiem Katzu. Nie mogło tu również zabraknąć naczelnego schwarzcharaktera, okrutnego i przebiegłego Kissoona, który i tutaj będzie miał swoje pięć minut. „Everville” to utwór z gatunku dark fantasy, lecz w odróżnieniu od powieści otwierającej trylogię sztuki, znacznie więcej tu magii, czarów i klimatu niesamowitości. Momentami, autor aż nazbyt mocno zapuszcza się na tereny fantasy. Literackie wizje Cliva Barkera pewnie niejednemu odbiorcy spędzają sen z powiek. Plastyczne obrazy, pełne niesamowitych historii przeplatają się wzajemnie ze scenami śmiałego, by nie powiedzieć wyuzdanego seksu. Autor daje upust swej wyobraźni, malując przed oczami czytelnika obrazy pełne zbrodni, okrucieństwa i namiętności. Namiętność odgrywa tutaj zresztą kluczową rolę. Barker poświęcił jej cały duży wątek. Mam tu na myśli historię Joe’go i Phoebe, która świetnie to ilustruje. Sama opowieść o dziejach miasta Everville jest bardzo rozległa. Poznajemy jego początki, zmiany w nim zachodzące, by w końcu spoglądać na wiszące nad nim widmo zagłady. Historia Everville napisana jest z wyobraźnią i przede wszystkim rozmachem, którego chyba nie powstydziłaby się żadna epopeja. Powieść nie ustępuje wiele „Wielkiemu sekretnemu widowisku”, jednak odniosłem wrażenie, że troszkę za dużo tu fantasy w porównaniu do pierwszej części trylogii sztuki. Nie oznacza to, że „Everville” jest powieścią złą. Książka jest po prostu inna. Podejrzewam, że wielbiciele fantasy będą się lepiej bawić przy tej lekturze niż przy „Wielkim sekretnym widowisku”.
Po „Everville” warto sięgnąć z kilku powodów. Po pierwsze, to niemalże obowiązek, jeśli czytało się „Wielkie sekretne widowisko”. Po drugie, ze świecą szukać książki napisanej z tak ogromnym rozmachem. Po trzecie... to w końcu Barker, jedna z ikon współczesnego horroru literackiego. Teraz jedynie pozostaje nam czekać na ostatnią część trylogii sztuki, którą liverpoolczyk już od dawna obiecuje swoim czytelnikom.