Zabawna sytuacja. Chyba każdy z nas, kto miał do czynienia z bliźniętami jednojajowymi doskonale zdaje sobie sprawę z tego jak łatwo jest je pomylić. Podobieństwo fizyczne przytłacza nas, a je irytuje. W końcu jak długo można być porównywanym do brata czy siostry. Pomyłka z nazwaniem, czy też rozpoznaniem osobnika to małe błędy. Jednak czasem sytuacje komplikują się dużo bardziej. Tak też było w "Fantazjach w trójkącie".
Jenna żyła w związku, który stopniowo się rozpadał. Czuła się zaniedbywana przez swojego chłopaka, który zupełnie nieświadomie bardzo ją ranił. Kiedy pewnego dnia poszła na wesele, spotyka jego bliźniaka (o którym dotąd nic nie wiedziała) i myli go ze swoim wybrankiem. Mało tego! Zarówno Jenna jak i brat Ryana (jej ukochanego) nie mają bladego pojęcia z kim się właśnie spotykają. Po dwóch spotkaniach i zaręczynach z Ryanem prawda wychodzi na jaw. Teraz obydwaj mężczyźni walczą o kobietę swoich marzeń, a ona jest rozpalona do granic możliwości.
Fabuła wygląda na dość zawiłą, nieprawdaż? Jednak w książce wszystko jest jasno i klarownie przekazane. Akcja prowadzona jest z głową, ale również przewidywalnością. Już na początku wiedziałam jakie będzie zakończenie. Miałam do wyboru trzy opcje, ale to właśnie ta której byłam najbardziej pewna się spełniła. No cóż.. już sam tytuł zdradza dosłownie wszystko. Nie powiem jednak, że sceny były nudne. Autorka wszystko bardzo zgrabnie i ciekawie opisała.
Jedna rzecz mnie bardzo zastanawia. Jak dla mnie po prostu nierealne jest, żeby pomylić swojego wybranka, nawet z jego bratem bliźniakiem, o którego istnieniu nie miało się bladego pojęcia. W dodatku podczas tak intymnego zbliżenia. Przecież to oczywiste, że dojrzali ludzie, będący ze sobą przez długi okres czasu znają się doskonale, zarówno psychicznie jak i fizyczne. Rozumiem, że na samym początku można się pomylić, ale przecież już po chwili rozmowy da się rozpoznać z kim mamy do czynienia. To było bardzo irracjonalne.
Następną nieciekawą rzeczą było przedstawienie postaci. Typowo przedmiotowe i fizyczne skupienie się na charakteryzacji. Tak, wiem, że jest to literatura erotyczna. Jednak porównując go do na przykład "Dziennika nimfomanki", który pod tą całą seksualną otoczką, poruszał bardzo delikatny problem, to książka jest po prostu słaba. Mimo wszystko oczekiwałam tego, iż autorka skupi się nieco bardziej nad rozterkami Jenny co do tego, którego z mężczyzn ma wybrać. Tu jednak pozostawiała racjonale myślenie i uczucia na boku, a decyzje uzależniała od dzikiego, wręcz zwierzęcego popędu.
Oczywiście nieodzownym elementem tej książki, którego nie mogłabym pominąć są sceny erotyczne. To jasne, że jest ich pełno. Czyta się je bardzo dobrze, podejrzewam, że autorka wykorzystywała po części swoje własne doświadczenia. Mimo tego, nie można nie zauważyć, że schemat ciągle jest ten sam. Poza tym wulgaryzm, brutalność i bezpruderyjność była bardzo odrzucająca. Niektóre rzeczy były dla mnie zbyt obrzydliwe, żebym była w stanie je zaakceptować.
No i oczywiście zakończenie, które mnie skrajnie zmiażdżyło i zniesmaczyło. Nie chcę go zdradzać, ale postaram się wytłumaczyć dlaczego tak się stało. Nie mam tu na myśli wiary, która czegoś takiego zupełnie nie pochwala, ale jedynie kwestie moralne. Nie wyobrażam sobie, żeby kobieta, która szanuje samą siebie podjęła właśnie taką decyzję, opierając się jedynie na swoim "instynkcie". Jak widać, postacie są zniżone wręcz do zwierzęcego, bezmyślnego poziomu.
Ogromną zaletą tej książki jest to, iż wywołuje dwa skraje uczucia. Z jednej strony cały czas masz ochotę przestać ją czytać. W niektórych momentach już na prawdę nie wytrzymywałam. Natomiast z drugiej strony po prostu nie da się przerwać. Chcesz ją dokończyć. Musisz to zrobić, bo inaczej nie daje spokoju. Mimo tego, że zakończenie jest oczywiste, to Ty i tak koniecznie musisz je poznać. Dlaczego? Tu właśnie należą się ogromne brawa dla autorki, która mimo dennego tematu i powierzchowności, potrafiła w ten sposób zaczarować czytelnika.
Czy polecam? Raczej tak. Chociażby z czystej ciekawości. Może i wyda się Wam, że ocena odstrasza, ale jednak książę czyta się bardzo sympatycznie, a czasem właśnie czegoś takiego nam potrzeba. Jak dla mnie, może sięgnąć po nią każdy, kto mniej więcej zdaje sobie sprawę z tego, jak niektórzy zmieniają się pod wpływem silnych emocji. Mnie to niestety nieco przerosło, Nie chodzi o samą świadomość, którą posiadam, ale o ciągle towarzyszącą wulgarność.
5/10