Staś Pętelka. Ferie w lesie recenzja

OK, miało być inaczej. Rodzice Stasia i Jadzi Pętelki tak naprawdę planowali zimowy urlop w górach, ale okazało się, że wszystkie lepsze miejsca noclegowe są już zajęte... W myśl zasady, że nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło - zapada decyzja o zmianie planów i... kierunku: Białowieża.

Co się działo na miejscu? Czy Staś miał okazję stanąć oko w oko z żubrem, czyli "włochatą krową"? A może udało mu się zobaczyć jakieś inne leśne zwierzęta? Czy kulig z ogniskiem może być świetną przygodą (nawet mimo znienawidzonego bigosu z kociołka serwowanego w ramach rozgrzewającego posiłku?) To tylko niektóre z pytań, na które odpowiedzi znajdziemy w Feriach w lesie...

Zgodnie z oznaczeniem kategorii wiekowej dla odbiorców książki określonym przez wydawnictwo - to propozycja dla czterolatków oraz nieco starszych maluchów. Piękne ilustracje, których autorką jest Agata Łuksza - sprawiają, że jeszcze łatwiej poczuć jest klimat opowieści, podlaskiej agroturystyki i białowieskiej zimy (faktycznie brak śniegu w Warszawie nie oznacza, że w Białowieży też go nie ma...) Można się jednak rozczarować chcąc jak rodzice Pętelkowie znaleźć przyjemne miejsce noclegowe w ostatniej chwili (wbrew pozorom, tam też często najfajniejsze miejsca bywają zajęte).

Ogromny plus za poczucie humoru. Przyznaję, że sposób babci Stasia na pokonanie lęków przed nocnymi potworami, żubrem lub innymi budzącymi obawę postaciami - zanotowałam sobie w swojej Prywatnej Wielkiej Księdze Cytatów. Chodzi o to, by potwora, którego się boimy - spróbować wyobrazić sobie w czepku kąpielowym. Ponieważ: "W czepku pływackim wszystko wydaje się bardziej śmieszne niż straszne"...