Wychowany na Marymoncie recenzja

Gangsta's Paradise po warszawsku...

Autor: @spirit ·4 minuty
2024-05-11
3 komentarze
9 Polubień
To może być albo śmieszne, albo żałosne... ale w pewnym momencie czytając "Wychowany na Marymoncie" musiałam otworzyć sobie butelkę wina, by co chwilę kosztując ten smaczny trunek, bardziej wczuwać się w... specyficzny klimat lektury, bo przyznam szczerze, że na trzeźwo to ja pewnie nie przetrawiłabym tej książki....

Oczywiście, nie spodziewałam się jakiejś wielce kunsztownej czy ambitnej literatury, bo autor wielokrotnie ostrzegał swych czytelników, zarówno już na samej okładce rzucając hasłem: "Patologia? nie. Marymont" jak i wielokrotnie później w samej treści powtarzająco to hasło, dosłownie przy każdej przytaczanej anegdotce i historii, jaka wydawała się nieco szalona, nienormalna i patologiczna... to kończyło się też tym hasłem, że to nie patologia. To Marymont. Było to niestety irytujące i w pewnym momencie zaczęłam żałować tego, że nie postanowiłam liczyć już ile razy się to hasło powtórzyło... aż po samo zastanowienie, czy naprawdę ten Marymont to taka diabelska kraina jest czy autor trochę przegina i przesadza, że przedstawia to w takim jasnym świetle, jakby cały Marymont był winny patologii świata, a nawet więcej. Zdurniałam, ale brnęłam w to dalej.

Ja z Warszawy nie jestem. Marymont jest mi tak obcy jak dżungla w Amazonii. Nie wiem jak tam wygląda patologia. Wydawało mi się, że wszędzie może wyglądać tak samo, a nawet czasami w mniejszej mieścinie może mieć większe wymiary niż w wielkim mieście, ale pozwoliłam autorowi mnie przekonać, że w tym miejscu o którym wspomniał działy się takie rzeczy, jakie nie działy się nawet na końcu świata.
Na pewno dla kogoś, kto zna Warszawę choć trochę (nie mówiąc, że bardziej) to będzie zajawka. Bardzo szczegółowo autor szwenda się po ulicach i dzielnicach stolicy, pokazując jak zmieniały się na przełomie lat i jakie to działy się tam "atrakcje", a także gdzie bardziej lub mniej czaiło się zło oraz gdzie mniej lub bardziej należało na to zło uważać. Czułam się trochę jak zagubiona turystka, która idzie za przewodnikiem i go słucha, ale sama nie może powiedzieć "znam z autopsji" więc zostaje ślepa ufność, że to co jest mi wmawiane jest krystaliczną prawdą. Ok, niech tak będzie.

Głównym bohaterem książki jest Artur. Chłopak, który może nie chce żyć całkiem po bożemu, bo to Marymont więc tak by się nie dało... ale chociaż bardziej przyzwoicie niż większość skazanych na życie w tym miejscu.
I tak; teraźniejsze sprawy i wydarzenia z życia Artura mieszają się z jego wspomnieniami, kiedy kształtował się jako człowiek. Zostały nam więc przedstawione sceny i opowieści z szalonych lat szkolnych, opisywanie tamtejszych kumpli, osiedlowych zasad, pierwszych problemów z prawem czy miłosnych ekscesów.
Im dalej tym... nie tyle gorzej, co ostrzej i pikantnej. Brutalniej. Jak to na Marymont przystało- rzekłby autor.

Przeszkadzały mi te przeskoki z przeszłości do teraźniejszości i odwrotnie. Przykładem może być opisywanie jakiejś grubszej akcji między bandziorami, a nagle zaraz przenosimy się do rozważania jaką to można czerpać przyjemność z żarcia frytek i jakie to są frykasy.
W ogóle to zaczynało się dość niewinnie, a to co dzieciaki wyprawiały z Arturem na czele, to wyprawiali wszyscy wszędzie. Wspinanie się na cudze czereśnie wrażenia na mnie nie robiło... aż do większych libacji i kopulacji w późniejszych rozdziałach książki to tak.... zaczynało się robić ostro i bardziej patologicznie. Coraz mocniejsze powiewy sensacji i brutalności czy szemranego towarzystwa nie wróżyło krystalicznego życia, które Artur niewątpliwie pragnął. Nawet ten wątek romantyczny i miłosny z Natalką w roli głównej (tak, NATALKĄ) został według mnie rozdeptany jak mrówka. Gadanie cały czas do kobiety: Natalko, Niuniu, Natalko i jednocześnie robienie jej w konia po wcześniejszym już zrobieniu w konia to nie patologia tylko dno dna. Facet nie umie oprzeć się jakiejś innej lasce i korzysta z urodzajnego dobrodziejstwa jej wdzięków, ale wmawia sobie, że jednak to tamta jest jedyną "Natalką" i finisz jak w bajeczce o Kopciuszku. (Co to w ogóle ma być? Zwalanie winy, że Marymont? Takie zakłamanie? Patologia? Gdzie ja żyje? Gdzie my żyjemy?)

Może to i dobrze, że nie podobała mi się ta książka. Myślałam, że ten świat będzie fascynujący, a ci źli i niegrzeczni chłopcy zrobią na mnie jakieś wrażenie twardzieli, a może i mniejszego nawrócenia czy refleksji nad życiem, a tu refleksja rodem z kiepskiego serialu komediowego produkcji polskiej... liczyłam, że będą umieli wyjść na ludzi nie tylko przez swe chęci, ale i czyny.... Nie jestem przekonana, że to się może udać, po różnych akcjach. Patologia to patologia, a czym skorupka za młodu nasiąknie tym na starość zgnije. Ta libacja i kopulacja razy x, dodając do tego czyny i podnosząc do kwadratu tworzy skomplikowane równanie, którego nie jest w stanie rozwiązać największy kujon. Ha, to niesamowite, że życie tak bardzo przypomina matematykę. Skomplikowane równania nie do rozwiązania. Jak rodzi się patologia? Niewinnie... i (nie)zależnie od nas. Wykreślcie co uważacie za stosowne.

Sporo tu o bandziorach, brutalach i tępych laskach, które nawet za darmo są gotowe oddać siebie w imię... w imię niczego, bo nawet wdzięczności za to oddanie nie dostaną od patologicznych chłopców. Nie wliczając w to Natalki, która z godnością została wyrolowana nie wiedzący o tym. Jedna wielka paranoja, patologia i dno. Nie powiem, że Marymonckie. Powiem, że światowe.
Czy polecam? Jak komuś mało syfu w tym świecie to jak najbardziej. A ja, naiwna mam ostatnio chyba przesyt...

Książka z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl.

Moja ocena:

Data przeczytania: 2024-05-11
× 9 Polub, jeżeli recenzja Ci się spodobała!

Gdzie kupić

Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki
Wychowany na Marymoncie
Wychowany na Marymoncie
Marcin Hawryszko
7.7/10

Brutalny świat, który znają nieliczni Artur od małolata mieszka na Marymoncie. W murach podstawówki nr 53, na osiedlowych ławkach, a także od lokalnej społeczności chuliganów otrzymuje prawdziwą szk...

Komentarze
@Betsy59
@Betsy59 · 6 miesięcy temu
Ja 20 lat mieszkałam na Marymoncie. Właśnie w latach 80-tych i 90-tych. Wychowałam tam troje dzieci. Wszystkie skończyły podstawówkę nr 53 i nie muszę chyba dodawać, że żadne z nich nie zostało gangsterem. Wszystkie skończyły studia i uczciwie pracują, podobnie, jak większość ich kolegów i koleżanek ze szkoły. Nikt nas nigdy nie napadł, choć głośne imprezy w blokach było nieraz słychać. Osiedle Ruda było raczej inteligenckie, postawiła je przecież Nauczycielska Spółdzielnia Budowlano- Mieszkaniowa. Owszem, na początku lat 90-tych pod klatką bloku obok zastrzelono brata "Dziada", ale on przecież pochodził z Marek... Będę musiała chyba przeczytać tę książkę, bo wygląda na to, ze mieszkałam na zupełnie innym osiedlu... Chociaż opisy brutalnego seksu raczej mnie odstręczają.
× 3
@Renax
@Renax · 6 miesięcy temu
Tak, mama jak jeździła tam do chrzestnej, zawsze mówiła, że tam jest spokojnie. Mi się też tam podobało. Jedyne co zauważyła, gdy była niedługo przed śmiercią, w 2019, to to, że w porównaniu z jej wcześniejszymi wizytami jest o wiele mniej ludzi spacerujących wieczorami. Ale kładła to na karb cyfryzacji, gdyż nikt z pałą za nią nie pęedził, gdy szła na dymka.
× 3
@spirit
@spirit · 6 miesięcy temu
@Betsy59 No i właśnie tu jest sedno sprawy. Jako osoba, która osobiście znała tamtejszy "klimat" możesz mieć wyrobione zdanie i przede wszystkim z własnego doświadczenia znać prawdę. Dziękuję za ten komentarz i podzielenie się opowieścią. Ja nie znam tego miejsca, ale czytając tę książkę czułam, że gdybym tam mieszkała to byłabym wkurzona i obrażona. To, że gdzieś zdarzają się jakieś podejrzane bandy i złe towarzystwo to nie powód, żeby podpinać pod to wyłącznie jedno konkretne miejsce, jakby było winne wszystkiemu i wszystkim miało kojarzyć się z najgorszym.
Po samym opisie, gdzie lokalna społeczność przedstawiona jest jako chuligani, których strach się bać, można spokojnie powiedzieć, że to uogólnienie i wrzucenie wszystkich do jednego wora, z którego jeszcze ciężko wyjść, bo korzenie trzymają zbyt mocno. A przecież wiadomo że w każdym innym miejscu gdzieś, ktoś, kogoś może zastrzelić, zadźgać czy zrobić inną krzywdę i nigdzie nie da się czuć w pełni bezpiecznie... A tu jest jeden winowajca. Marymont właśnie. To mi się nie podobało, takie wielokrotnie zaznaczanie.Chociaż też obraz dzisiejszej Warszawy został przedstawiony już jako bardziej spokojny i mniej awanturniczy, ale sporo opisów wszelkiego rodzaju "brudów" i "prymitywnych" odruchów ludzkich, które na trzeźwo ciężko ogarnąć musiało trzymać swój niesmaczny jak dla mnie styl...
× 3
@Renax
@Renax · 6 miesięcy temu
Mam rodzinę na Marymoncie. Tam ładnie jest. Nawet miałam ją brać z Klubu Recenzenta, bo kojarzę miejsce. Ale dobrze, ze nie brałam.
× 3
@spirit
@spirit · 6 miesięcy temu
Widziałam wcześniej bardzo pozytywne komentarze co do tej książki na innych stronach i myślałam, że są to zasłużone zachwyty, ale zupełnie teraz ich nie rozumiem. Czytałam tę książkę z dystansem, bez utożsamiania się z tym miejscem i atmosfery osobiście, ale czułam ogólny niesmak i to już nawet ciężko wyczuć czy miało to być odebrane na poważnie czy było to robienie sobie z tego tylko żartów... To powtarzane hasło: "Patologia? Nie. Marymont." może być obraźliwe wręcz dla tych niepatologicznych, którzy jednak też tam mieszkają i robi się im kiepską reklamę określając takimi zwrotami.
W takim razie pewnie dobrze, że nie wzięłaś ;)
× 3
@Renax
@Renax · 6 miesięcy temu
Zapytam kuzyna jak mu się tsm żylo. Ta ksiązka moze jest i dobra, ale z tego co piszesz odrzuciloby mnie od tego seksu i picia.
Ale wybralam wspomnienia czołgisty i tę o Pradze.
× 2
@spirit
@spirit · 6 miesięcy temu
Ooo, ciekawe jakie ma spostrzeżenia z własnego przeżycia i obserwacji :)
Spodziewałam się, że takie tematy będą poruszane i byłam na nie gotowa, ale nie aż w takim stopniu żeby czytać choćby o rozerwanym worku... i to nie na zakupy, ale takim bardziej męskim :|
Sporo było podobnych atrakcji, właśnie co mnie odrzuciły... :/ Stąd to ogólne niezadowolenie.
Myślę, że te wymienione książki, które sobie wybrałaś będą... ambitniejsze i... zdrowsze ;)
× 1
@Renax
@Renax · 6 miesięcy temu
A jakim cudem ten worek rozerwali? A wiesz, zaytam go czy tam taki margines chodził. Chociaż myślę, że dobrego i karczma nie zepsuje, a zlego i kościół nie naprawi.
× 1
@spirit
@spirit · 6 miesięcy temu
Jeden z kumpli Artura miał taki wypadek. W skrócie mówiąc chciał zaciągnąć się benzyną, ale trafił na aceton, a że był w trudnej pozycji podczas wąchania tzn. przewieszony przez ogrodzenie i opierał się udami na ostrych drutach to fiknięcie zwiastowało rozdarcie... :| I z jednej strony było to tragiczne, ale lamentowanie Placka do Bozi, że go kułwaaaaa pokałała.... (bo nie mówił r) wzbudzało śmiech żałości...
Inne fantazyjne akcje, w podobnym klimacie nie wiadomo czy się śmiać czy płakać...
Też myślę podobnie :) Marginesy wszędzie się trafiają, ale tutaj to był już skrajny nadmiar "szaleństwa"
× 3
@Booka
@Booka · 6 miesięcy temu
Haaa nie znam książki ale recenzja świetna :D
× 1
@spirit
@spirit · 6 miesięcy temu
Dzięki za to i jeszcze za coś 😉
× 1
Wychowany na Marymoncie
Wychowany na Marymoncie
Marcin Hawryszko
7.7/10
Brutalny świat, który znają nieliczni Artur od małolata mieszka na Marymoncie. W murach podstawówki nr 53, na osiedlowych ławkach, a także od lokalnej społeczności chuliganów otrzymuje prawdziwą szk...

Gdzie kupić

Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki

Zobacz inne recenzje

„Wychowany na Marymoncie” to powieść, która zaskarbiła sobie moje serce swoją oryginalnością i opisaną historią. Styl autora, choć pozornie lekki i przystępny, kryje w sobie wielowarstwowy przekaz, k...

LA
@larson

Świetna książka! Bardzo wciągająca i skonstruowana w dość nietypowy sposób! Prawie nic innego nie robiłam przez ostatnie kilka dni dopóki nie skończyłam czytać. Chciałabym zobaczyć tą historię w kini...

IL
@ilona.jarecka6

Pozostałe recenzje @spirit

Przyjaciele, kochankowie i ta Wielka Straszna Rzecz
Małoletni bez opieki. Niespełnione pragnienia.

"Dla wszystkich, którzy cierpią. Wiecie, że to o was mowa" Przyjacielu... Nie będzie to żadnym nadużyciem, że się do Ciebie tak zwrócę, chociaż przecież to słowo znaczy...

Recenzja książki Przyjaciele, kochankowie i ta Wielka Straszna Rzecz
Mamy trupa i co dalej
Śmierć? Nie ma się czego bać...

W idealnym czasie trafiła mi się ta książka. Jesień sama w sobie kojarzy się z przemijaniem, a koniec października i cały listopad nagminnie przypominają nam o tym, że ż...

Recenzja książki Mamy trupa i co dalej

Nowe recenzje

Offside
Czekam na więcej!
@distracted_...:

Mając przed sobą książkę, która liczy prawie siedemset stron, zawsze możliwe są dwie opcje. Pierwsza - będzie nudno i c...

Recenzja książki Offside
Nie za darmo
Co ma wspólnego Liliana Więcek z Quentinem Tara...
@nasturcja_c...:

"Speł­nia­nie ma­rzeń nie po­le­ga na pod­da­wa­niu się po pierw­szym upad­ku. Po­le­ga na pod­nie­sie­niu się i bez­u­...

Recenzja książki Nie za darmo
Cienie dawnych grzechów
Cienie dawnych grzechów – recenzja
@ksiazka_w_k...:

„Cienie dawnych grzechów” to efekt współpracy dwóch bestsellerowych autorów powieści kryminalnych. Mieczysław Gorzka i ...

Recenzja książki Cienie dawnych grzechów
© 2007 - 2024 nakanapie.pl