Pomarańczowe szaty, reinkarnacja, kwiat lotosu, czakry, Tybet. Dla szeroko rozumianego Zachodu buddyzm to często wciąż ruch na mglistym pograniczu ezoterycznego aerobiku, mody i religii skupionej na wszechogarniającym pokoju i spokoju. Nawet ci, którym buddyzm kojarzy się przede wszystkim z kościelnymi plakatami "Zagrożenia duchowe" pewnie by nie przypuszczali, ile w jego historii było przemocy, dziwactw i mrocznych kart. Jak to w religiach bywa.
Historia tragicznie zmarłego Thorsona to niewielka opowieść o zagubieniu i wyniszczającym poszukiwaniu oświecenia za wszelką cenę. Ta opowieść staje się nitką, która prowadzi autora przez pobieżną historię Tybetu, różne szkoły buddyzmu, medytacje a badania naukowe, choroby, zainteresowanie USA duchowością Wschodu, losy kontrowersyjnego gesze Roacha i powstawanie tytułowej Diamentowej Góry, ośrodka medytacyjnego mającego przez trzyletnie odosobnienie przybliżyć ludzkość do oświecenia. Pojedyncze opowieści o poszukiwaniu sensu stają się mozaiką przedstawiającą rozczarowaną, głodną duchowego życia Amerykę.
Carney nie jest w tym biznesie nowy: przez kilka lat jako student pałętał się po Tybecie, Nepalu i okolicach, oddawał się medytacji i sam stał się przewodnikiem dla młodych Amerykanów w czasie zagranicznego kursu. Wstrząsające samobójstwo podopiecznej pchnęło go nie tylko na nową ścieżkę życiową, ale zmusiło do rozważenia mroczniejszej strony zgłębiania umysłu. Autor wciąż pozostał wrażliwy na świat duchowy, jednak nie daje się nim zaślepić, odsłaniając swoje subiektywne, emocjonalne spostrzeżenia jedynie w prologu i epilogu. Prywatne doświadczenie połączone z dystansem czynią reportaż jasnym, nie brakuje w nim detali, o których ktoś niezwiązany z buddyzmem w ogóle by nie pomyślał. Carney konsekwentnie trzyma się pomysłu z narracją i prowadzi ją na tyle zręcznie, że czytelnik nie gubi się w żadnej z historii.
"Śmierć na Diamentowej Górze" to opowieść o tym wygłodniałym pragnieniu w każdym z nas, które w poszukiwaniu rzeczy pięknych i dobrych może prowadzić do przemocy, sekciarstwa, niszczenia relacji, samobójstw. To nie jest książka antybuddyjska: to ostrzeżenie przed autodestrukcją.
[Recenzja została po raz pierwszy (22.06.2019) opublikowana na LubimyCzytać pod pseudonimem Kazik.]