Cały instagram wzdłuż i wszerz rozpływa się w pochwałach nad nową powieścią Alexa Northa, pojawiają się głosy, że powieść prześcignęła głośnego "Szeptacza", mającego swoją premierę rok temu. Ponieważ nie dane mi było do tej pory zapoznać się z twórczością tego pisarza, a chciałam sprawdzić na czym polega ów fenomen z ciekawością zasiadłam do lektury.
Coraz częściej spotykam się z książkami, które tuż za okładką witają nas stronami, na których zamieszczono mnóstwo krótkich opinii blogerów zachwalających daną powieść. Czy wierzyć "polecajkom"? Dobra powieść zazwyczaj obroni się sama, a usilne przekonywanie czytelnika, że oto trzymamy w dłoniach dzieło, które zaskakuje, wbije nas w fotel, przerazi samym klimatem i możemy zacząć bać się już teraz psuje nieco smak czytelniczej przygody. Celowo omijam te gęsto zadrukowane strony, stanowiące zwykle chwyt marketingowy, bo jak zdążyłam się przekonać, że im więcej opinii pochlebnych, tym bardziej kiepska okazuje się zawartość. Zdanie o książce wolę wyrobić sobie na podstawie własnych doświadczeń. Dlatego, gdy zobaczyłam te liczne głosy zachwytu nie byłam zbyt optymistycznie nastawiona do lektury.
Cała fabuła opiera się na wydarzeniach poszukiwania sprawców rytualnej zbrodni o charakterze okultystycznym, za którą stoi grupa chłopców wykazujących niezdrową fascynację świadomym snem. Autor serwuje nam na przemian wydarzenia z przeszłości, przeplatając nimi toczące się w teraźniejszości śledztwo.
Głównym walorem tej książki jest przede wszystkim klimat, budowanie złowieszczego nastroju potęgowanego przez opisy:
"Panowała tutaj nieprzyjemna atmosfera, nieco upiorna, jakby nie z tego świata..."(s.23)
"Panująca dookoła cisza miała w sobie jakiś złowrogi ciężar." (s.23)
W każdym miejscu na bohaterów czyha czające się w ukryciu zło, nie ma tu miejsc bezpiecznych. Mroczny las zwany Cieniem, opuszczona sala pod szkolnymi schodami, strych - w każdym z tych miejsc głównego bohatera będą prześladować czerwone ręce. Już na samym wstępie zostajemy szczodrze poczęstowani przez autora mrocznym klimatem małego miasteczka, kryjącego tajemnice, o których lepiej nie mówić na głos. Przyznam, że od początku dałam się porwać temu nastrojowi i zdarzały się momenty, że czułam na skórze dreszcz. Alex North ma zdolność tworzenia rzeczywistości wyjętej żywcem z horroru, ten duszny, ciężki klimat, miasteczko osnute mgłą, panujący dookoła mrok i oczekiwanie , że już za chwilę wyłoni się z ukrycia czyhające zło. Przez całą lekturę jesteśmy niesieni na fali niepewności i strachu, a duchy przeszłości dają o sobie znać i na jawie i w snach.
"W cieniu zła" porusza dość ciekawą tematykę świadomego snu i znaczeń marzeń sennych. Momentami dałam się złapać w zastawioną na czytelnika pułapkę, bo nie wiedziałam czy wydarzenia, o których właśnie czytam miały miejsce faktycznie, czy stanowią granicę snu czy wspomnień głównego bohatera, taki problem miałam z osobą Jenny.
Minusem tej książki jest zakończenie. Po solidnej dawce strachu, jaką zaserwował nam autor spodziewałam się bardziej wstrząsającego zakończenia, a otrzymałam nieco sztampowy finał. Powieść kończy się nijako, pojawiają się postaci, o których istnieniu nie mieliśmy wcześniej pojęcia, szmaciana lalka wrzucona przez otwór na listy, czy nocne pukanie do drzwi okazują się tylko głupim psikusem. Cały czar z tą skrzętnie budowaną batalią strachu pryska jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Pomimo, że całość zasługuje na miano dość dobrego mrocznego thrillera, tak zakończenie w moim odczuciu pozostawia lekki czytelniczy niesmak. A szkoda, bo gdyby nie finał, powieść mogłaby zepchnąć z piedestału mojego książkowego ulubieńca, czyli "Lśnienie" S.Kinga. Mam poczucie, że nie cały potencjał został do końca wyczerpany, a zakończenie jest na to najlepszym dowodem. Powieść polecam nawet dla samego klimatu.
Książkę otrzymałam z Klubu Recenzenta portalu nakanapie.pl