Ostatnimi czasy raczej rzadko sięgam po powieści historyczne, lecz "Africanusowi" po prostu nie mogłam się oprzeć. Dużą rolę odegrały w tym zachęcające recenzje. Ale nie tylko. Jeszcze bardziej miałam ochotę przeczytać coś, co nie jest fikcją, lecz prawdą. Prawdą historyczną. Kiedy nadarzyła się okazja, bym mogła zapoznać się z tym hiszpańskim bestsellerem, bardzo się ucieszyłam.
Akcja powieści przenosi nas w czasy konfliktów zbrojnych między Republiką rzymską a Kartaginą, znanych nam z lekcji historii jako wojny punickie. Trwały one (z przerwami) od 264 do 146 r. p.n.e.
"Pod koniec III wieku p.n.e. Rzym znalazł się na skraju zupełnego zniszczenia. Był o krok od unicestwienia i starcia z powierzchni ziemi. Niebezpieczeństwo groziło mu ze strony wojsk kartagińskich, na których czele stał jeden z największych strategów wszech czasów - Hannibal" (s. 11). Te dramatyczne dla Republiki chwile zakończyłyby się zapewne zupełną katastrofą, gdyby nie jeden człowiek - Publiusz Korneliusz Scypion Afrykański. To właśnie w nim Hannibal znalazł godnego przeciwnika, który skutecznie pokrzyżował mu plany.
"Africanus. Syn konsula" to pierwszy tom cyklu o Scypionie Afrykańskim, który przybliża nam postać Publiusza Korneliusza Scypiona od chwili jego narodzin po pierwsze sukcesy na placu boju. Poznajemy również jego najbliższych - ojca, matkę i stryja, a także szereg innych osób, pełniących w powieści ważną rolę. Talent Publiusza ujawnia się już od najmłodszych lat. Pierwsze wojenne szlify zdobywa pod czujnym okiem stryja Gnejusza Korneliusza Scypiona, natomiast jego wiedzę o świecie poszerza wychowawca - Grek Tyndareos. Dość szybko okazuje się, że nauki nie poszły w las. Młody, zaledwie siedemnastoletni syn konsula, już w swojej pierwszej bitwie, wykazuje się niezwykłą odwagą, ratując swojego ojca przed niechybną śmiercią. Scenę tę widzi Hannibal. Jest zafascynowany wyczynem Publiusza, a jednocześnie czuje ogromny żal, gdyż on również był w podobnej sytuacji. Z tą różnicą, że swojego ojca nie zdołał uratować. To traumatyczne wydarzenie wypełniło życie Hannibala żądzą zemsty.
Posteguillo poprowadził narrację w genialny sposób. Mamy tu dwie strony walczące. Przeważnie to wygląda w taki sposób, że jedna strona (zazwyczaj z bohaterem na czele) jest ta dobra, druga - ta atakująca - jest zła. Mamy więc Scypiona i legionistów, broniących Rzymu, i dążącego do jego obalenia Hannibala na czele wojsk kartagińskich. Autor jednak nie dążył do takiej jednoznaczności, nie narzuca nam swoich poglądów. Postarał się o rzetelną i wiarygodną relację, w której nie wszystko jest czarne albo białe. Mało tego, sama nie potrafiłam dokonać wyboru, po której jestem stronie. Było mi żal legionistów, którzy raz po raz wpadali w pułapki zastawione przez Kartagińczyków, jednocześnie niesamowicie fascynowała mnie postać samego Hannibala, niewątpliwie genialnego stratega, ale również tajemniczego mężczyzny. Kiedy mamy do czynienia z wciąż zmieniającymi się, lecz tak samo żądnymi władzy i przerośniętym ego przywódcami legionów rzymskich (wyłączając z tego "szacownego" grona Publiusza Korneliusza Scypiona - ojca), Hannibal jawi nam się niemal jako wzór do naśladowania.
Niewątpliwie najbarwniejszą postacią, która z miejsca skradła mi serce, jest stryj Africanusa - Gnejusz Korneliusz Scypion. Ten potężny, dwumetrowy mężczyzna, nieugięty na polu walki, przed karcącym wzrokiem i dość częstymi pretensjami swojej szwagierki pochyla jednak głowę niczym dziecko, które coś zbroiło. A uwierzcie mi, są ku temu powody. Bo jak inaczej ma zareagować matka, kiedy jej syn przychodzi do domu kompletnie pijany, a tym, kto doprowadził go do takiego stanu, jest nie kto inny, jak jego stryj! Jak myślicie, kto po raz pierwszy, wydając fortunę, zaprowadził Publiusza do domu publicznego, by ten mógł doświadczyć uciech cielesnych? Poczucie humoru Gnejusza, jego niemal ojcowska miłość do bratanków, Publiusza i Lucjusza, i wiele innych cech sprawiły, że ta sympatyczna postać stała się przedmiotem mojej zazdrości. Kto nie chciałby mieć takiego stryja! Nie dość, że obroni, kiedy trzeba, to jeszcze pokaże co nieco życia :)
To, co zwróciło moją szczególną uwagę podczas czytania, to bardzo krótkie rozdziały. Niektórym może to przeszkadzać, ale ja uważam, że tu akurat świetnie się sprawdziły. Dzięki nim akcja utrzymywała dość równomierne, szybkie tempo. Każde słowo jest tu dokładnie przemyślane, nie pojawiają się żadne zbędne opisy. Nazwałabym to mocną esencją wyciśniętą z historii, osłodzoną lekkim piórem autora. Do języka nie mam żadnych zastrzeżeń. Wręcz przeciwnie. Polubiłam styl Posteguillo już od samego początku. Przede wszystkim nie nudzi. Siłą rzeczy w powieści pojawia się sporo faktów historycznych, lecz podane są one w przystępny, nie powodujący chaosu lub przytłoczenia sposób. Problemem może być, co raczej było nie do uniknięcia, ilość przewijających się w utworze postaci. I na to znalazła się rada. Niczym w dramacie, mamy z początku wymienione wszystkie dramatis personae (osoby dramatu), natomiast w dodatkach znajdziemy drzewo genealogiczne Scypiona Afrykańskiego, a także członków najwyższego dowództwa kartagińskiego i listę konsulów Rzymu. Ale to nie wszystko. Dopełnieniem całej opowieści są mapy (możemy zobaczyć jak np. wyglądał układ sił podczas bitwy nad Jeziorem Trazymeńskim). Prawdziwą wisienką na torcie jest słowniczek, który pozwala nam zapoznać się z wieloma pojęciami związanym z historią i kulturą Rzymu.
Na koniec dodam jeszcze, że "Africanus. Syn konsula" to nie tylko powieść o bitwach, legionach, oblężeniach itp. To także szeroka i barwna panorama życia kulturalnego Rzymu. Możemy poznać zwyczaje panujące m. in. w patrycjuszowskich pałacach. Jeden z głównych wątków - o Tytusie Makcjuszu - przeniesie nas w świat rzymskiego teatru, potem do dzielnicy kupieckiej. Zapoznamy się również z wieloma obrzędami i świętami charakterystycznymi dla starożytnego Rzymu, walkami gladiatorów, a także funkcjonowaniem... domów publicznych.
Polecam serdecznie lekturę nie tylko miłośnikom dawnych dziejów. "Africanus. Syn konsula" nie bez kozery nosi miano hiszpańskiego bestsellera. To bardzo ciekawa lekcja historii, z którą naprawdę warto się zapoznać.
Moja ocena: 6/6