Ava Collete szuka ucieczki od traumatycznych wydarzeń, które wywróciły całe jej dotychczasowe życie o sto osiemdziesiąt stopni. Ma nadzieję, że właśnie w Strażnicy Brodiego- starym domu położonym na wybrzeżu Maine odnajdzie wreszcie spokój i inspirację do ukończenia swojej książki. Ale już pierwszego dnia pobytu, zaczyna słyszeć tajemnicze dźwięki oraz czuć dziwne zapachy pochodzące z nieużywanej części domu. Ma również wrażenie, że cały czas ktoś ją obserwuje. Ava przerażona tym, że zaczyna tracić zmysły, postanawia dowiedzieć się czegoś więcej o historii Strażnicy Brodiego. Tym samym natrafia na szokującą informację- wszystkie kobiety, które do tej pory tu mieszkały zmarły w tajemniczych okolicznościach. Czy to było powodem pośpiesznej wyprowadzki poprzedniej lokatorki? I co z tym wszystkim ma wspólnego ciało wyłowione przez rybaków z morza?
Tess Gerritsen jest osobą znaną mi głównie z kryminałów i thrillerów medycznych. Założyłam więc z góry, że “Kształt nocy” również będzie zaliczał się do gatunków, zwłaszcza, że opis również mocno to sugerował. Tymczasem Gerritsen najwyraźniej postanowiła wyjść ze swojej twórczej strefy komfortu i napisała... no właśnie co? Jeśli już czytaliście inne recenzje tej książki, pewnie zauważyliście, jak bardzo dużo osób jest zawiedzionych kierunkiem, który podążyła autorka. I absolutnie mnie to nie dziwi- Gerristsen przyzwyczaiła nas do historii pełnych mroku, napięcia i brutalnych opisów zbrodni. Tymczasem “Kształt nocy” to niemalże paranormal romance z wątkiem kryminalnym chowającym się gdzieś na dziesiątym planie. Owszem, początek sugerował, że fabuła będzie dotyczyć motywu tajemnicy osnutej wokół Strażnicy Brodiego i niewyjaśnionych zgonów poprzednich mieszkańców. Tymczasem szybko zostaje to odstawiony na boczny tor, na rzecz romansu głównej bohaterki (nie będę Wam zdradzać z kim, ale niekontrolowany wybuch śmiechu i niedowierzanie, że autorka wpadła taki pomysł macie gwarantowane) oraz licznych stron seksu rodem z “Pięćdziesięciu twarzy Greya”, podczas których ja osobiście parskałam cały czas śmiechem. W efekcie, Ava zajęta uprawianiem seksu i otwieraniem kolejnej butelki wina, przestaje się interesować losem poprzedniej lokatorki, ciałem wyłowionym z morza czy sekretami lokalnej społeczności. I tu się zaczyna największa bolączka, trawiąca “Kształt nocy”. Już nawet nie chodzi tutaj o akcję rodem z kioskowego harlequinu i śmieszkowe sceny erotyczne, ale o kompletnie rozmemłaną i pozbawioną charakteru główną bohaterkę, która szuka w alkoholu ucieczki od swoich wyolbrzymionych problemów. Dopiero gdzieś pod koniec autorka przypomina sobie, że “hej to miał być również trochę kryminał”, pośpiesznie wciskając w kilka stron nieco wymuszonej akcji oraz ni z gruchy, ni z pietruchy, serwuje nam na tacy mordercę, który nie tylko przyczynił się do śmierci kilku osób, ale ma również chętkę na główną bohaterkę.
Rozumiem, że niektórzy autorzy nie chcą być przypisywani wyłącznie do jednego gatunku i próbują swoich sił w czymś innym. Niektórym wychodzi to na dobre, innym- jak w przypadku Gerritsen, niekoniecznie. W efekcie, napisała coś co ciężko potraktować poważnie, szczególnie u osoby z takim dorobkiem. Osobiście do końca miałam nadzieję, że autorka zaserwuje nam plot twist w rodzaju, że te wszystkie elementy paranormalne są tylko wymysłem zapijaczonego umysłu głównej bohaterki. I tu mogę wam sprzedać mały spoiler- jeśli też macie taką nadzieję, to porzućcie ją od razu. “Kształt nocy” zdecydowanie nie jest książką jaką można by było się spodziewać patrząc na nazwisko autora. Ale jeśli ktoś lubi romanse z dreszczykiem i nie przeszkadzają mu kiczowate sceny erotyczne, to być może ta historia przypadnie mu do gustu. Tymczasem ja wyrażam nadzieję, że autorka przestanie eksperymentować i wróci do tego, co wychodzi jej najlepiej.