Kryminalne opowiadania osadzone w barokowym Gdańsku? Brzmi co najmniej intrygująco. Duża domieszka grozy, makabry, groteski i czarnego humoru. I robi się naprawdę ciekawie. To chyba wystarczyło, żebym książkę chwycił bez zasięgania dalszych opinii. Pochopne decyzje, jak się okazuje, czasami przynoszą nie do końca oczekiwane efekty, ale... Właśnie, tu jest jedno 'ale'.
Na całą książkę składa się 10 opowiadań. Różnorodność w długości i fabule jest mocno zarysowana i uznać należy to za atut. Trudno je jednak określić jednoznacznie jako zagadki kryminalne. Trafniejsze byłoby określenie ich opowiadaniami grozy, gdyż od samej zbrodni i sprawcy ważniejszy jest jej przedmiot i forma. Głowa królewskiego kucharza w garnku z zupą, złotnik z poczuciem winy za zbrodnię, której nie popełnił, dziwne śmiercionośne pomarańcze, czy w końcu 'trochę' makabryczna wersja Czerwonego Kapturka - to tylko niektóre kreacje mrocznej wyobraźni pana Rowickiego. Autor przede wszystkim bawi się sposobami zadawania śmierci i przedstawiania w sposób mrożący krew w żyłach 'naturalnych konsekwencji' uśmiercania. To główny powód, dla którego książkę czyta się do samego końca. Dzięki różnorodności podejścia do tematu i ciekawemu stylowi lektura, która wstępnie mogłaby posłużyć za podręcznik do historii, jest - wręcz przeciwnie - wciągająca i naprawdę ciekawa. Swoją drogą, naprawdę dobry pomysł, żeby taki dosyć 'współczesny' pomysł z opowiadaniami grozy osadzić w realiach historycznego miasta Gdańsk. Ale czy dorwałbym w swoje łapki tą książkę gdybym poszukiwał książkę tylko o wyżej wymienionych atutach??
No właśnie, był jeszcze jeden powód chwycenia za taką książkę. Chęć zobaczenia, jak się w tych 'zamierzchłych czasach' stróże prawa rozprawiali z zbrodniami i śledztwami - bo w końcu to dużo czasu przed historią z Kubą Rozpruwaczem. A tu... no właśnie, nie jest tak różowo. Co prawda, autor - z wykształcenia historyk - pokazał, że wiedzę o XVII-wiecznym Gdańsku ma ogromną. Zbudował świat żywy, z ogromnym bogactwem szczegółów. Ze swojego poziomu szeregowego czytelnika, nie doszukałem się żadnych usterek i niedociągnięć. Minus jest taki, że sama fabuła jest lekko obok tego świata. Czytelnik ma możliwość dowiedzieć się o sposobie życia ówczesnych ludzi, ale jest to tylko tło fabuły. Pierwszoplanowy wątek jest mocno w oderwaniu od tego. Nacechowanie wydarzeń jest na tyle zauważalne na ile to konieczne - i żeby nie wyglądało sztucznie. Gdańsk i jego prawo zostaje z boku i cały plan zajmuje główny wątek. W końcu, po co rozwodzić się nad aspektami śledztwa, skoro autor koncentruje się bardziej na sposobie dokonania zbrodni :)
I to jest właśnie ten punkt, który mogę mieć za złe wydawcy - źle skategoryzowana książka. Szczęściem, lubię zarówno zagadki kryminalne jak i opowieści grozy. Nie jest to jednak regułą i zdziwią się ci, co szukają XVII-wiecznego gdańskiego Sherlocka Holmesa i "perełek kryminalnych". To lektura, dla trochę innego typu odbiorców. Pomimo tej pomyłki, jednak warta przeczytania. Chociażby dlatego, że to ciekawe doświadczenie. W końcu ilu pisarzy umieszcza akcję w historycznej Wenecji Północy? (nawet gdy są od niej w książce smakowitsze kąski :) ).