Powieść Colleen Coble pt. „Hotel nad oceanem” stanowi pierwszą część trylogii „Nad zatoką” i już teraz mogę Wam zdradzić, że najprawdopodobniej będzie to jeden z moich ulubionych cykli. Dawno nie czytałam tak zagadkowej, intrygującej i skomplikowanej historii, w której nic nie jest takim, jakim się wydaje.
Niespełna trzydziestoletnia Claire Dellamare przyjeżdża do hotelu Tourmaline na wyspę Folly Shoals aby wziąć udział w rozmowach na temat połączenia dwóch firm transportowych. Rodzinne przedsiębiorstwo należy teraz do jej rodziców, ale kiedyś to ona ma stanąć za sterami Cramer Avitation. Przyjazd na wyspę sprowadza na dziewczynę cały splot zupełnie niespodziewanych zdarzeń, w których główną rolę odgrywa daleka przeszłość. Bo oto okazuje się, że przed 25 laty podczas swojego przyjęcia urodzinowego odbywającego się w tym samym hotelu mała Claire zaginęła i dopiero po roku wróciła do swoich zrozpaczonych rodziców. Co się wówczas wydarzyło i gdzie przebywała dziewczynka przez tak długi czas nie wiadomo. Dorosła już Claire nie pamięta nic z tego okresu. Jednak pobyt na Folly Shoals przywołuje drobne fragmenty odległych wspomnień, o których mała dziewczynka chciała zapomnieć. Co więcej, ktoś wyraźnie czyha na życie Claire, a w tym samym czasie nieopodal hotelu fale oceanu wymywają spod ziemi ludzkie szczątki…
Brzmi to jak fabuła prawdziwego dreszczowca i rzeczywiście akcja powieści trzyma czytelnika w napięciu od pierwszej do ostatniej strony. Liczne intrygi i niespodziewane zwroty wprowadzają prawdziwe zamieszanie i burzą naszą własną koncepcję, jaką sami sobie stworzyliśmy. Do samego końca nie jesteśmy pewni jaki finał będzie miała ta niesamowita historia.
Jestem pod wrażeniem opisów miejsc i nadmorskich krajobrazów. Sztorm na oceanie, opieka nad małą orką, czy zwykły spacer plażą oddzieloną od reszty lądu wysokim klifem mają swój niepowtarzalny urok. Bohaterowie tej opowieści to prawdziwi ludzie z krwi i kości – dociekliwi, przedsiębiorczy i dający się lubić. Są wśród nich także przysłowiowe „czarne charaktery”, ale i oni doskonale wiedzą, czego chcą od życia, a przede wszystkim wywołują emocje. Lekturze towarzyszy sporo często zupełnie sprzecznych wrażeń, którym musimy sprostać i chyba też dzięki temu historia ta pozostaje w naszej pamięci na dłużej.
Autorka pisze prosto, ale barwnie i z dużą dbałością o szczegóły. Widać, że wkłada w opowieść całe swoje serce. Potrafi stopniować napięcie, zaskakuje i zdumiewa, żeby na koniec dostawić już tylko przysłowiową „kropkę nad i”. Tak napisane historie świetnie się czyta i bez względu na ilość zapisanych stronic zawsze będzie nam mało. Znajdziemy tu również nawiązania do wiary i religii, ale są one bardzo dyskretne i wyważone i w żaden sposób nie przytłaczają całej opowieści.
Jestem prawdziwą miłośniczką nieoczywistych opowieści, w których sfera obyczajowa łączy się z kryminalną, elementy romantyczne przeplatają niedomówienia i tajemnice, a wszystko ubrane jest w nastrój niepokoju z odrobiną grozy. Bardzo jestem ciekawa kolejnych części tego cyklu mając nadzieję na następną porcję wspaniałych wrażeń. A Wam polecam serdecznie „Hotel nad oceanem”. Poświęćcie tej książce swój czas, a nie będziecie żałować.