Gdzieś w Anglii, w bliżej nieokreślonym miejscu, choć jak wiadomo, od Londynu dzieli je cała noc jazdy, leży miasteczko o nazwie Mur. Opowieść ta zaczyna się właśnie tam. Ponoć Mur istnieje do dziś od ponad sześciuset lat. Leży na granitowej skale, pośród niewielkiego lasu. Z Muru wychodzi tylko jedna droga. Na zachód od Muru rozciąga się las. Na południu znajduje się rozległe, zdradzieckie jezioro. Natomiast tuż za wschodnią granicą miasta stoi wysoki, szary, skalny mur, od którego nazwę wzięło miasto.
W murze jest tylko jedna wyrwa, przez którą widać zieloną, rozległą łąkę, za łąką strumień, a za strumieniem drzewa. Czasem między drzewami można ujrzeć przechadzające się tam, osobliwe istoty. Jednak wyrwy strzegą strażnicy z Muru, zawsze dwójka ludzi, zmieniająca się co osiem godzin. Przez Mur nie można przechodzić, nikt nie pasie zwierząt na tamtejszej łące, dzieciom nie wolno się tam bawić. Każdy przybysz jest zawsze zniechęcany do przejścia na drugą stronę, udaje się to tylko nielicznym, którzy wiedzą, czego szukają. Nikt jednak nigdy stamtąd nie powrócił.
Tristan Thorn jest mieszkańcem Muru. Zakochany w pięknej Victorii, gotów zrobić dla niej wszystko, pewnego dnia, widząc spadającą gwiazdę, obiecuje odnalezienie jej i podarowanie ukochanej. Nie wie, co czeka go po drugiej stronie muru, w Krainie Czarów, ale jest w stanie zaryzykować życie dla kobiety, którą kocha. Kraina ta jest niebezpieczna dla każdego, kto się tam znajdzie, ale jest też dla Tristana krainą, z którą łączą go więzy krwi. Postanawia więc wyruszyć w niebezpieczną podróż i odnaleźć gwiazdę.
Pierwszy raz spotkałam się z twórczością Neila Gaimana. Nigdy jeszcze nie miałam okazji czytać żadnej z jego książek, więc gdy tylko zdarzyła się okazja, długo się nie zastanawiałam. Wiele o jego książkach słyszałam i prawie zawsze były to pozytywne opinie. Jak się udało moje pierwsze spotkanie z nim?
Cóż, Gaiman stworzył niesamowity, niepowtarzalny świat. Po jednej stronie zwykłe miasteczko, po drugiej stronie muru Krainę Czarów, gdzie nic nie jest przewidywalne i tym samym w każdym miejscu, czasie i osobie może czaić się potencjalne niebezpieczeństwo. Magiczny świat, który mimo wszystko przyciąga bohaterów, chociaż odważyć się przejść przez mur potrafią tylko nieliczni, którzy niczego się nie boją – ale przyciąga również czytelnika, który zagłębia się coraz bardziej w lekturze zapominając o rzeczywistości, jakby Kraina Czarów stała się jego własnym, realnym światem. Niesamowita książka, pełna magii, baśniowych opowieści, której nie brakuje czarnych charakterów, niebezpieczeństw, ale również zdrowego humoru, dzięki któremu możemy się nawet od czasu do czasu uśmiechnąć. Książka, niezbyt obszerna, którą czyta się błyskawicznie, niemalże w jedno popołudnie i kończy się zdecydowanie za szybko.
Na podstawie książki został również nakręcony film, którego nie miałam okazji jeszcze oglądać. W ogóle, biorąc tę książkę do ręki, nie miałam pojęcia, że została sfilmowana. Cieszę się jednak, że właśnie książka trafiła pierwsza w moje ręce. Teraz z przyjemnością poszukam i obejrzę film.
Może jest to moje pierwsze spotkanie z twórczością Gaimana, jednak już teraz mogę powiedzieć, że na pewno nie ostatnie. Dałam się wciągnąć i nie poprzestanę na tej jednej książce. Zaczarowała mnie. I podejrzewam, że zaczaruje również niejedną osobę. Jeśli ktoś lubi fantastyczne opowieści, pełne magii, czarów, baśniowych krain i bohaterów – ta książka oczaruje na pewno każdego takiego czytelnika. Przyjemnie jest czasem przenieść się do innego świata i dziękuję autorowi, że potrafił tego dokonać taką niepozorną książeczką.