Szara Zasłona oddziela dwa światy. Żywych i umarłych. Świat zmarłych to miejsce pełne bólu i cierpienia… Pełne niespokojnych dusz uwięzionych w swojej własnej nieszczęśliwej bajce.
Jest też świat żywych, a w nim ona. Żywa, a jednak martwa. Z darem, który pozwala jej dostrzegać to, co nigdy nie powinno zostać dostrzeżone.
Dwunastoletnia Cassidy Blake od incydentu, w którym nieomal utonęła, widzi duchy, z jednym – Jacobem – nawet się zaprzyjaźniła. Cassidy stara się jednak nie ingerować zbyt mocno w to, co dostrzega w tym drugim świecie – za Zasłoną.
Niełatwo jej jednak uciec od daru w mieście pełnym duchów – Edynburgu – do którego trafia wraz z rodzicami.
W mieście pełnym tajemniczych przejść, opuszczonych zamków i grobowców, Cassidy stoczy prawdziwą walkę na śmierć i życie.
Porozmawiajmy o historii, która spodobała mi się na tyle, że tuż po skończeniu jej, zamówiłam kolejne tomy. O historii, która mimo że pełna świetnego potencjału, z lekka zawiodła mnie jednym aspektem.
Musicie wiedzieć, że ja i Schwab mamy specyficzną relację. Kocham pomysły autorki i jej głowę pełną wyobraźni, ale nie przepadam za jej stylem, który moim zdaniem jest bardzo prosty i za mało złożony i rozbudowany.
Zanim przejdę do wszystkich „ochów” i „achów”, od razu powiem Wam, że rozczarował mnie w „Mieście duchów” właśnie styl. Serce mi się krajało, gdy czytałam te suche i pozbawione wyrazu opisy mojego Edynburga. Ale jako że książka należy do literatury dziecięcej, skłonna jestem przymknąć oczy na ten aspekt i machnąć rękę.
No niech już będzie, pani Schwab.
Poza tym historia bardzo mi się podobała! Tak jak mówiłam – autorka ma naprawdę głowę po brzegi wypełnioną pomysłami!
Cassidy i Jacob to przecudowna parka i polubiłam się z nimi ogromnie. Wierzcie mi, żałuję, że ci bohaterowie nie mają po minimum szesnaście lat, shippowałabym, hahah!
Przyznaję, pokusiłam się nawet o pozaznaczanie sporej liczby fragmentów w tej książce. Kilka zdań szczególnie chwyciło mnie za serce – zdanie na początku tej recenzji otuliło mnie swoimi ramionami najcieplej!
Ta historia chodziła za mną długi, długi czas i wierzcie mi, niesamowicie się cieszę, że mogłam się z nią zapoznać.
Ciężko mi to wyjaśnić, ale są historie, które tak mocno wpijają się w mój umysł, że po ich przeczytaniu, czuję przemożną chęć otworzenia dokumentu i spisania swojej historii.
„Miasto duchów” jest jedną z takich historii. Ta powieść wkradła się w moje serduszko i zasiała ziarenko pomysłów, które mam nadzieję, że uda mi się wkrótce spisać!