Dla mnie "Niegrzeczne" to jak kolejna część historii opisanych przez Hołuba w "Żeby umarło przede mną". Ten sam typ narracji opisujący codzienność ludzi zmagających się z trudniejszymi aspektami rodzicielstwa. Zarówno bohaterowie jednych, jak i drugich reportaży to rodzice-Syzyfy toczący swoje losy pośród niezrozumienia społecznego. Przy czym możliwe, że łaskawszym okiem spoglądamy na tych biedaków fizycznie umęczonych, zapakowanych w inwalidzkie wózki, niż na wrzeszczące i często raniące siebie bądź innych uczestników zdarzenia, dzieci.
Publikacje Jacka Hołuba może stać się lekcją dla każdego z nas. Zamiast patrzeć poprzez stereotypy na zachowanie dzieci, powinniśmy się najpierw zastanowić, czy aby widowisko którego jesteśmy świadkami jest wytworem rozkapryszonego dziecka, czy efektem przeżywania wysoce niekomfortowej sytuacji. Ilość bodźców, która dociera do neuronietypowego osobnika jest trudno akceptowalna przez jego układ nerwowy. Czasem atakujące bodźce są niewłaściwie przez zeń przetwarzana. Wszystko kumuluje się do tego stopnia, iż dziecko wybucha niewspółmierną agresją względem zaistniałej sytuacji. Tak to może odczytać zdrowy osobniki. W ten sposób jedynie pokusi się o ocenę, jakoby dziecko było rozpuszczone, krzykliwe, zwyczajnie niegrzeczne. A tak naprawdę co w rozumieniu potocznym znaczy być niegrzecznym? Niegrzeczność wydaje się być każdym nieakceptowalnym społecznie zachowaniem dziecka. Spotykałam się z tym, że nawet gdy dzieci próbują być kreatywne, ale w sposób absorbujący otoczenie już są określane jako "niegrzeczne" i co gorsza, karane za swoją postawę. Niesamowita jest dla mnie jedna z przytoczonych przez rodzica sytuacja, kiedy dorośli wymagają od kilkulatka, że ten usiedzi spokojnie godzinę lub dwie przy wspólnym stole u krewnych. Takie oczekiwania są nierealistyczne! Obojętnie czy dziecko jest zdrowe, czy też w jakikolwiek sposób zaburzone/upośledzone.
Poruszane tutaj przypadki dzieci mają ADHD, zespół Aspergera albo autyzm, ale każde z zaburzeń posiada jeszcze swoje spektrum, więc ile dzieci tyle nietypowości w zachowaniu. Dlatego poszczególne osoby są tak różne pod względem wrażliwości, zarówno w wymiarze fizycznym, jak i emocjonalnym. Na pełny obraz człowieka neuronietypowego nakładają się zaburzenia integracji sensorycznej. I to te swoiste dysfunkcje charakteryzują każdego z nich. Czasem, dla takiego dziecka, niewygodna skarpetka jest sprawcą tragedii dnia. A może to być kolor, który wywołuje negatywne skojarzenia lub podanie napoju w nieprzypisanym do tego celu kubku. Zwykły drobiazg staje się tym ostatnim kamyczkiem wyprowadzającym z równowagi nadreaktywne dziecko. A co, gdy jakiś drobiazg, kolejny niechciany bodziec dopadnie dziecko akurat wtedy, gdy robimy zakupy, jedziemy autobusem lub spacerujemy po mieście? Na pewno każdemu przyjdzie teraz na myśl jakiś obrazek z niegrzecznym dzieckiem w roli głównej. A przecież nie zawsze chodzi o samą "niegrzeczność", a poważne problemy z zachowaniem wywołane przez wrażliwość na bodźce, niewłaściwy poziom uwagi, być może jeszcze do tego dochodzą problemy z koordynacją ruchową, orientacją, szczególnie w nowym otoczeniu. Po to jest terapia, żeby powoli zapanować nad niechcianymi zachowaniami, ale jeśli uważamy, że z tym jest tak prosto, a tylko rodzic jest niewydolny, to oby kiedyś na nas nie padło takie brzemię.
Mankamentem książki jest to, iż Autor nie pokusił się o analizę środowiskową. Tak jak sytuację omawia nauczyciel wspomagający jednego z uczniów, tak mogłyby znaleść się w publikacji Hołuba głosy również mniej profesjonalnych uczestników zdarzeń codziennych. Na przykład kogoś z rodziny nieprzebywającego stale z dzieckiem, bądź lepiej zorientowanych w sytuacji sąsiadów, osób które albo stają się uczestnikami zdarzeń prywatnie, bądź na forum edukacyjnym, pozalekcyjnym. Trudniej o komentarz byłoby prosić rówieśników ze względu na wiek opisywanych dzieci, jednak mamy perełkę w postaci spojrzenia na sytuację z punktu nastoletniego Kacpra z zespołem Aspergera, jednego z bohaterów reportaży. Natomiast podsumowanie w wykonaniu psychologa diagnozującego zaburzenia ze spektrum autyzmu jest.. hmm.. też niewolne od stereotypów i uogólnień. Do końca nie pojmuje logiki, jaką posługuje się pan Neska podczas przedstawiania zagadnienia zachowań ludzi autystycznych, bo w pewnych momentach przywołuje przykłady, gdzie sam sobie przeczy.
Do dzieci trzeba mieć cierpliwość. Bez znaczenia czy występujemy w roli rodzica, terapeuty, nauczyciela. Bez tego nie będzie mieć znaczenia nasz stopień specjalizacji, ani nasze umiejętności negocjacji i pokłady asertywności. To wszystko wyblaknie przy zderzeniu z potrzebami konkretnego dziecka, które nie tylko krzyczy, rzuca się na chodniku, ale i w nas potrafi czymś rzucić. Jeśli z kolei dominująca okaże się chęć podporządkowania sobie dziecka tak w domu, jak i w placówce wychowawczej, to nie damy sobie rady i możemy zapomnieć o osiągnięciu sukcesu w pracy z dzieckiem neuronietypowym. Nie chodzi o to, żeby nie stawiać wymagań, nie pracować nad opanowywaniem niekorzystnych zachować, ale trzeba zrozumieć, ze takie dziecko nie zachowuje się tak jedynie przez przekorę, tylko przez nagromadzenie uciążliwych bodźców, które należy rozładować. To w zasadzie tak samo, jak w przypadku dziecka zdrowego, które jest czymś sfrustrowane i należy mu pomóc w przerobieniu negatywnych emocji w rozluźniającą sytuację. Tyle ze w każdej z tych sytuacji będziemy musieli zastosować inne strategie i będzie trzeba się liczyć z tym, że przy zaburzeniach trzeba wspierające czynność powtarzać wielokrotnie, aby osiągnąć sukces.
Kolejny raz, kiedy możemy po przeczytaniu książki odetchnąć z ulgą, że oto problemy, które nas bezpośrednio nie dotyczą i że nasz świat jest tak dobrze poukładany. Ale zastanówmy się, czy obok nie żyją właśnie tacy wymagający zwielokrotnionej uwagi ludzie, którym od czasu do czasu mogłaby się przydać nasza pomoc.