Hotel Aurora recenzja

"Hotel Aurora" - opinia

Autor: @Katarzyna_Wasowicz ·5 minut
2020-10-09
Skomentuj
2 Polubienia
Emilia Teofila Nowak, a raczej jej autorski "Hotel Aurora" nie trafiły do mnie przypadkiem. Nie wybrałam tej książki przez wzgląd na ujmującą okładkę, prawdę mówiąc jak dla mnie mocno średnią. Tym co kierowało mną przy wyborze tej lektury była ciekawość dwojakiego rodzaju. Intrygował mnie fragment opisu mówiący, że "Hotel Aurora" to ponadczasowa, tragikomiczna opowieść o niszczycielskiej sile pragnień, o więziach między ludźmi - często toksycznych. O tym, że dla każdego z nas świat jest zupełnie innym miejscem, a także hołd dla odwagi i nadziei na to, że prawda i miłość zawsze zwyciężają. Jednak jeszcze bardziej ciekawiło mnie jaka jest powieść osoby, która między innymi prowadzi warsztaty pisarskie i zajmuje się wydawaniem powieści. "Hotel Aurora" nie jest pierwszą powieścią Emilii Teofili Nowak, ale pierwszą, którą przeczytałam.

***

Główną postacią powieści jest Antonina Walczak, która postanawia pomóc przyjaciółce, Grażynie, doprowadzić do porządku i podnieść z finansowej ruiny hotel należący jej ojca. Zadanie nie jest łatwe, gdyż miejsce uroczo nazwane Aurorą przedstawia obraz nędzy i rozpaczy. Grażyna Pioruńska, pieszczotliwie nazywana przez Antoninę Piorunkiem, to kobieta z piekła rodem, emocjonalny wulkan nie do opanowania. Obie dziewczyny łączy kilkuletnia przyjaźń, chociaż jak przyglądałam się relacjom obu dziewcząt trudno mi było zrozumieć co je ze sobą trzyma.

***

Emilia Teofila Nowak stworzyła powieść niezwykle przemyślaną, pełną psychologicznej głębi, doskonale wykreowanych bohaterów, a do tego napisaną stylistycznie bardzo dobrze. Jakość otrzymanego tekstu jest na naprawdę wysokim poziomie i widać, że autorka, mówiąc kolokwialnie, zna się na rzeczy. Nie mówię o tym przypadkowo, jak wspomniałam troszkę wyżej byłam zaciekawiona jak pisze osoba, która sama doradza innym w pisaniu.

Historia rodziny Ebelingów oraz Walczaków poprowadzona jest niezwykle umiejętnie. O tej pierwszej siłą rzeczy wiemy więcej, drugą poznajemy przy okazji, ale owo poznawanie jest jak najbardziej naturalne, a to co powinniśmy wiedzieć o rodzinie Walczaków na potrzeby fabuły wystarczające. Nie pogardziłabym jednak np. fragmentami pamiętników Maryny, babci głównej bohaterki. Chociaż to postać, której fizycznie w powieści nie ma, ale której duch jest wyczuwalny i na równi z pozostałymi postaciami "Hotelu Aurora" jest intrygująca.

Tym, co już na starcie sprawiło, że uśmiechnęłam się szeroko (i nie, nie był to abstrakcyjny sen i niesamowity pióropusz ze szczoteczek do zębów) były rozdziały. Powiecie, rozdziały jak rozdziały, dobrze jeśli są. Ale... Kochani, te rozdziały w "Hotelu..." mówią nam o czym będą. Spotkałam się z tym do tej pory raz i niezmiennie mi się to podoba. Wielki plus dla autorki. Niby taki drobiazg, prawda? A znacząco zmienia coś tak prozaicznego jak słowo rozdział.

***

Chciałabym napisać, że z bohaterami polubiłam się od początku, ale to nie do końca byłaby prawda. Polubiłam Antoninę, choć jej podejście do Grażyny sprawiało, że zęby same mi zgrzytały. Grażyny wprost nie cierpiałam. Za co? Za wszystko. Tej dziewczyny nie udało mi się ani polubić, ani jej współczuć. Największą sympatią od pierwszego spotkania obdarzyłam Deborę, której wątek jest bardzo ciekawy w kilku aspektach: relacji rodzinnych, wiary, nadużycia fizycznego i psychicznego. Rewelacyjnie pozytywną postacią jest Jeremi Pędziwiatr. A także relacja jaka łączy go z Antoniną. Nie wiem jak Wy, ale ja wierzę w przyjaźń damsko-męską, a w "Hotelu Aurora", moim zdaniem, macie jej świetny przykład.

Antoni Ebeling, to postać, którą jednocześnie uwielbiam i nie lubię (bo powiedzieć nienawidzę byłoby za dużo). Jego zachowanie momentami mnie zaskakiwało i nie do końca rozumiałam jego motywy. Wątek Antoniego jest jednym z głównych i warto baczniej zwrócić na niego uwagę. Tutaj mamy do czynienia, nie tylko z relacjami rodzinnymi (w konfiguracji syn-ojciec, syn-matka, brat-siostra), ale i damsko-męskimi.

Nie da się nie zauważyć, że "Hotel Aurora" to powieść o relacjach. Możemy to przeczytać w opisie, ale co ważniejsze możemy poczuć podczas lektury. Dodatkowo Emilia Teofila Nowak robi to w taki sposób, że sami musimy pewne rzeczy wyłapać, do wielu spraw odnieść się czerpiąc z własnych doświadczeń i światopoglądów.

Sama główna bohaterka to postać wzbudzająca we mnie różnorakie emocje. Z jednej strony budzi niesamowitą sympatię, jest wrażliwa, empatyczna, chętna do pomocy, przyjaciółka z prawdziwego zdarzenia, z drugiej jej swoboda w nawiązywaniu intymnych relacji z mężczyznami była dla mnie zaskakująca i budziła mieszane uczucia. Oczywiście nie ma w postępowaniu Antoniny niczego zdrożnego czy niewłaściwego. Nic z tych rzeczy.

***

Wśród licznych wątków (jeśli lubicie wielowątkowe powieści, będziecie usatysfakcjonowani) znalazł się wątek miłosny, który rozpoczyna się już na początku i ciągnie do samego końca, a co ciekawe nie kończy się po postawieniu ostatniej kropki. Średnio lubię proste wątki o miłości. Takie, wiecie, poznali się, po początkowych perturbacjach czy nienawiści, pokochali i żyli długo i szczęśliwie. Zaczynając czytać nie spodziewałam się tak świetnie poprowadzonego tematu. W sumie, nie miałam żadnych oczekiwań w tym, konkretnym, względzie. Relacja Antoniny i jej ukochanego pełna jest emocji, wzajemne przyciąganie tej dwójki jest niemalże namacalne, a przy tym nieprzytłaczające.

Sceny erotyczne także mają tu swoje miejsce i są świetnie napisane. Miejscami dosadnie, ale bez przekraczania granicy dobrego smaku.

Właściwie, jedynym do czego chciałabym się przyczepić i co mnie osobiście nieco przeszkadzało, to retrospekcje na początku. Wiem, że miały swoje zadanie do wykonania, ale w pewnym momencie zapomniałam, że jesteśmy z bohaterkami w konkretnym miejscu, bo poznawaliśmy inne osoby i inne okoliczności. W sumie to drobiazg, ale musiałam do niego przywyknąć by poddać się nurtowi opowieści.

Zakończenie pozostawiło mnie w sporym niedosycie i pewnego rodzaju chaosie niedopowiedzeń i domysłów. Ponieważ w perspektywie jest kolejna część perypetii Antoniny Walczak i poznanych już bohaterów (mam nadzieję, to mój domysł) z pewnością po nią sięgnę.

***

Podsumowując "Hotel Aurora" Emilii Teofili Nowak sprawił mi mnóstwo frajdy, wciągnął w świat przedstawiony, dałam się porwać perypetiom bohaterów, a przy tym dostałam to co lubię w książkach obyczajowych - psychologię. Tej dostaniecie tutaj sporo i jest to kolejny plus tej powieści. Autorka na żywym przykładzie swojej książki uwidacznia co znaczy pokazać, a nie opisać. Co jest wartościową lekcją dla każdej osoby, która pisze.

Dopracowana i przemyślana fabuła, realistyczni bohaterowie, wątki dające sporo do myślenia i solidne psychologiczne zaplecze, to tylko niektóre z zalet "Hotelu Aurora". Mam bolesną świadomość, że recenzja ta nie zawiera wszystkiego co chciałabym przekazać, ale myślę, że i to co tu zawarłam jest wystarczającym by zachęcić Was do sięgnięcia po tę powieść.

Zdecydowanie polecam!

Moja ocena:

× 2 Polub, jeżeli recenzja Ci się spodobała!

Gdzie kupić

Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki
Hotel Aurora
2 wydania
Hotel Aurora
Emilia Teofila Nowak
6.3/10

Marzenia potrafią być niebezpieczne! Antonina, na prośbę Grażyny, postanawia udać się w rodzinne strony przyjaciółki. W malowniczych Sudetach rozpoczyna swoją pierwszą pracę w podupadającym hotelu Au...

Komentarze
Hotel Aurora
2 wydania
Hotel Aurora
Emilia Teofila Nowak
6.3/10
Marzenia potrafią być niebezpieczne! Antonina, na prośbę Grażyny, postanawia udać się w rodzinne strony przyjaciółki. W malowniczych Sudetach rozpoczyna swoją pierwszą pracę w podupadającym hotelu Au...

Gdzie kupić

Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki

Pozostałe recenzje @Katarzyna_Wasowicz

Piąty akt
"Piąty akt" Wojciech Wójcik - opinia

Wojciech Wójcik zabiera nas do aktorskiego świata, jego niuansów, skomplikowanych relacji, zależności i mrocznych stron. Dodatkowo wybieramy się w podróż w czasie, do ok...

Recenzja książki Piąty akt
Final Girls. Ostatnie ocalałe
"Final girls. Ostatnie ocalałe" Grady Hendrix - opinia

„Final girls to dziewczyna, która jako jedyna pozostaje przy życiu, gdy pojawiają się końcowe napisy w horrorze. Zakrwawiona bohaterka, której udało się ocalić siebie, p...

Recenzja książki Final Girls. Ostatnie ocalałe

Nowe recenzje

Tylko dobre wiadomości
Z optymizmem patrzeć w przyszłość
@Moncia_Pocz...:

Już dość dawno nie sięgałam po książki Agnieszki Krawczyk, choć kiedyś czytywałam je systematycznie. Postanowiłam nadro...

Recenzja książki Tylko dobre wiadomości
Pomiędzy wiarą a przekleństwem
Jestem oczarowana
@stos_ksiazek:

Ależ wyciągnęłam się w tę książkę. Po prostu przepadałam! Nie spodziewałam się, że „Pomiędzy wiarą a przekleństwem” Joa...

Recenzja książki Pomiędzy wiarą a przekleństwem
Wegetarianka
Od wegetarianizmu do choroby psychicznej
@sweet_emily...:

Miałam się zachwycić, a pozostał niesmak, rozdrażnienie i ścisk w żołądku. Podjęcie decyzji, aby zostać wegetarianką w...

Recenzja książki Wegetarianka