Moja ciekawska natura sprawia, że często sięgam po jakieś książki, nawet jeśli zbierają one raczej negatywne opinie. Tym razem oberwało się powieści Jeneane O’Riley, czyli How does it feel? Przeczytałam tę książkę i... chyba przyszła pora, bym opowiedziała o niej co nieco.
Callie Peterson jest biolożką i specjalizuje się w ćmach. Jej największym marzeniem jest odnalezienie bardzo rzadkiej odmiany grzybów, o których wie garstka ludzi. Jednak poszukiwania nie idą po jej myśli, a kobieta natyka się na portal prowadzący wprost do krainy Mrocznych Elfów. Co więcej, zostaje uznana za zabójczynię, którą wysłano, by pozbawiła życia księcia. Kobieta zostaje wtrącona do więzienia i tak zaczyna się jej piekło... Z kolei sam książę czuje w stosunku do niej rosnącą fascynację. Czy zdystansowany i chłodny Mendax będzie w stanie poczuć coś więcej do nędznej przedstawicielki ludzi? Czy Callie uda się uwolnić z sideł niebezpiecznych elfów?
Być może moja opinia na temat tej pozycji będzie należeć do wyjątków, ale... Kurczę, sama nie wiem, jak mam to napisać. Bo pomijając bardzo niepokojące fragmenty i dialogi między bohaterami, historia ta okazała się naprawdę wciągająca i dostarczająca rozrywki. Nie jest to najlepsza przeczytana przeze mnie książka, ale nie skreślam jej i nie czuję w stosunku do niej większych negatywnych odczuć.
Główna bohaterka momentami dała się lubić, choć w większości sytuacji dała się poznać jako “pick me” laska, która raczej nie wzbudza sympatii u wszystkich, których spotyka na swojej drodze. Przyznaję, bywały chwile, kiedy na jej kolejne rozważania na temat tego, jaka to jest niska, malutka, szczuplutka i wszystko przewracałam oczami, ale ostatecznie była w niej jakaś siła, która kiedy tylko wydostawała się na zewnątrz — bardzo mi imponowała.
Fabuła powieści wzbudziła moją ciekawość — mroczne elfy, które za wszelką cenę chcą zniszczyć ludzi, niesłusznie oskarżona kobieta, a także ten mrok, który otaczał mnie podczas lektury, aż do ostatniej strony, o którym również muszę wspomnieć (choć teoretycznie nie jest on elementem fabuły... chociaż?). No, muszę przyznać, że na swój sposób ta książka była całkiem niezła. Nie jest idealna, ale zdecydowanie coś w sobie ma, co po prostu sprawiło, że ostatnie 150 stron doczytywałam w napięciu, nie ruszając się z miejsca nawet na sekundę.
Jeneane O’Riley ma dobre pióro, którym umie się posługiwać, jednak nie wątpię w to, że im więcej praktyki, tym coraz lepsze ono będzie. Kreacja bohaterów otrzymuje ode mnie ocenę dobrą, bo nie było źle, ale do mojego osobistego ideału też trochę jeszcze zabrakło. Ostatecznie więc powieść ta okazała się dla mnie ciekawym urozmaiceniem monotonnych dni przed urlopem i za to jestem wdzięczna.
Na tylnej okładce książki można znaleźć informację o tym, że jest to książka 16+. Nie do końca się z tym zgadzam, ponieważ przez pewne sceny, które pojawiły się w powieści, dałabym jej raczej 18+, ale wiadomo jednak, że ktoś, kto będzie chciał ją przeczytać i tak to zrobi. Dlatego wspominam o tym, byście mieli taką świadomość.
How does it feel? to tytuł, który pozostawił mnie w niemałym szoku i czekam już na kontynuację, która mam nadzieję, mnie nie zawiedzie i okaże się tak samo wciągająca, jak i część 1.