Ostatnio ograniczyłam książki traktujące o wojnie i obozach, ta tematyka, taka trudna, nie tylko mnie męczyła, ale też za bardzo smuciła. "W cieniu Majdanka", czyli nowej powieści Sylwii Kubik, postanowiłam jednak dać szansę, przełamać się i pozwolić, żeby mnie poruszyła. Dlaczego? Bo to opowieść oparta na prawdziwej historii dwóch sióstr, z których jedna trafiła wraz z rodziną do tytułowego obozu koncentracyjnego, a drugiej udało się uciec i trafić do partyzantów. Trochę się bałam tej lektury, ale zaufałam autorce, której pióro już znam. Zapraszam na kilka słów o "W cieniu Majdanka").
Już na wstępie zaznaczę, że nie jest to książka dla osób wrażliwych - jest nie tylko poruszająca, ale chwilami wręcz wstrząsająca, trudna, smutna, opisująca rzeczywistość tak tragiczną, tak bolesną, że aż trudno uwierzyć, że prawdziwą. Tematykę wojennych trudności oraz strachu, brudu, bestialstwa w obozach, autorka opisała z szacunkiem i odpowiednią dawką delikatności, nie bała się jednak przytoczyć budzących grozę, szokujących i trudnych doświadczeń ludzi, którzy trafili do Majdanka. To wszystko powoduje, że wspomniana powieść to nie jest lekka lekturka do poczytania przed snem, a mocna, pozostająca w pamięci opowieść, która tym bardziej porusza, że przedstawia losy prawdziwych ludzi, że wydarzyła się naprawdę...
"Chciała, żeby wszystko wróciło do normy. Nawet tej wojennej, wypełnionej biedą i strachem, ale takiej, w której są wszyscy razem."
Akcja tej książki rozgrywa się w zaledwie kilka miesięcy i pokazuje jak w tak krótkim czasie wiele może się zmienić. Zaczyna się od czerwca 1943, kiedy Niemcy przeprowadzili akcję pacyfikacyjną w Tarnowoli, wskutek której mieszkańcy tej miejscowości stracili życie albo zostali wywiezieni całymi rodzinami do obozu w Majdanku. Wśród nich wywieziono rodzinę Marców, jednak nie całą - dwie córki, przebywające w tym czasie na miejscowej plebanii, uciekły do lasu, gdzie trafiły na partyzantów. Kończy się zaś zimą tego samego roku, kiedy bohaterowie muszą sobie radzić z nową rzeczywistością...
Narracja prowadzona jest z perspektywy trzech osób: Franciszki, która z rodzicami i młodszym rodzeństwem trafiła do obozu, Eugenii, której udało się uciec oraz Marianny, ich matki, której myśli, tak surowe i bolesne, uzupełniają całą tę trudną historię. Wstrząsające opowieści z Majdanka przeplatają się więc z trudnościami dziewczynki tęskniącej za rodziną i próbującej sobie radzić w złowrogiej rzeczywistości. Autorce udało się nie tylko bardzo dosadnie odmalować krajobraz tamtych dni, pełnych bólu, rozpaczy, przerażenia, z głodem i nieludzkimi warunkami, z bestialstwem rozgrywającym się dookoła, ale też pokazać w tym wszystkim odrobinę nadziei i miłości, jak też siłę rodzinnych więzi.
Jak wspomniałam, nie jest to przyjemna lektura na odstresowanie, ale pozostająca z czytelnikiem opowieść o ludziach, którzy żyli w tak trudnych czasach, a którzy z takim heroizmem walczyli nie tylko o to, żeby sami przeżyć, ale też żeby utrzymać przy życiu swoje rodziny. To książka napisana po to, żeby nie zapomnieć... Choć krótka, to tak dosadna. Bardzo mocno mnie poruszyła, mogę wręcz powiedzieć, że mną wstrząsnęła, tak jak żadna z ostatnio przeczytanych książek. I wiem na pewno, że zostanie ze mną na dłużej...
Recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem.
Pierwotnie pojawiła się na blogu.